Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po tym kursie mogą pracować w 50 krajach całego świata

Szymon Kozica 0 68 324 88 63 [email protected]
Bartosz Baranowski - mistrz Polski barmanów w stylu flair  (fot. Archiwum)
Bartosz Baranowski - mistrz Polski barmanów w stylu flair (fot. Archiwum)
Marcin myślał, że nic go już nie zaskoczy. Anna dowiedziała się, jak ułatwić sobie pracę. Wojtek potrafi obsługiwać klientów restauracji. Wszyscy wzięli udział w kursie barmańskim pierwszego stopnia.

- Chcę zorganizować fajne szkolenie. Ale najpierw muszę znaleźć chętnych. Nie wiem, czy się uda, bo potrzeba 15 osób - wspomniał w kwietniu Bartosz Baranowski z Zielonej Góry, mistrz Polski barmanów w stylu flair. Udało się. I to błyskawicznie. - Kandydatów znalazłem w jeden dzień. Pochodziłem po pubach, restauracjach i... już miałem komplet - cieszył się Bartek.

Kurs barmański pierwszego stopnia w Sali Kremowej hotelu Ruben w Zielonej Górze trwał trzy dni. Kosztował 600 złotych. Dużo? Niekoniecznie. Tym bardziej, że każdy, kto na koniec szkolenia zdał egzamin, dostał certyfikat, który uprawnia do pracy w około 50 krajach. Stany Zjednoczone, Puerto Rico, Wielka Brytania, Niemcy, Francja, Hiszpania, Włochy, Ukraina, Rosja, Czechy, Słowenia...

Jestem pełen nadziei

Marcin Gąsiorowski z Nowej Soli ma 27 lat. Pracuje w Zielonej Górze. O kursie usłyszał od swojego przyszłego menedżera z restauracji Papu, która powstaje w miejscu dotychczasowej Palomy. Wraz z kolegą wziął udział w szkoleniu i absolutnie nie żałuje. Dowiedział się wielu nowych i naprawdę ważnych rzeczy.

- Od pięciu lat pracuję jako barman i myślałem, że nic nie może mnie zaskoczyć - przyznaje. - A tu proszę... Na przykład samo trzymanie shakera. Albo zasada, że każdy drink podaje się w innego rodzaju szklance. Dekorację chciałem przygotować na samym końcu, bo miałem ją już wymyśloną i nie zajęłoby to dużo czasu, ale okazało się, że tak nie można, że trzeba to zrobić na początku, zgodnie z procedurą, jak w przepisie.

Podczas kursu Marcina zafascynowała... - Wiedza pana, który prowadził zajęcia - odpowiada bez wahania. - Kazał nam przygotowywać drinki z książki, która miała z 600 stron. Ale nawet do niej nie zaglądał. Wszystkie przepisy znał na pamięć. Wiedział, jakie alkohole, ile. W Papu będzie bar z prawdziwego zdarzenia. Chcemy właśnie wprowadzić to, czego nauczyliśmy się na szkoleniu. Jestem pełen nadziei.

A czy myśli o wyjeździe za granicę, skoro teraz może już pracować w kilkudziesięciu krajach świata? - Na razie nie. Tu mam dziecko, rodzinę, dom... Nie chcę tego wszystkiego poświęcać - podkreśla.

Pewnie, że warto!

Anna Łozińska z Połupina ma... Kobiety o wiek się nie pyta. Też pracuje w Zielonej Górze, w hotelu Ruben. Jest jedyną dziewczyną w barze. O szkoleniu dowiedziała się od kierownika restauracji. - Zaproponował mi je - wspomina. - Oczywiście, że się zgodziłam. Już wcześniej słyszałam o kursie barmańskim, chciałam się zapisać, ale koszty były zbyt wysokie.

Teraz płacił pracodawca, podobnie jak w przypadku pozostałych bohaterów tego tekstu. Czy warto było trochę się podszkolić? - Pewnie! - bez zastanowienia odpowiada Anna. - Ostatnio mieliśmy imprezy, na których goście zamawiali głównie drinki, więc kurs barmański bardzo się przydał. Dowiedziałam się wielu ważnych i potrzebnych rzeczy. Mnóstwo o dekoracjach drinków, jak miksować alkohole, z czym. I podstawowa sprawa - organizacja pracy za barem. Jak przygotować stanowisko, co ma być pod ręką, z której strony. Zwracam baczną uwagę na to, czy składniki drinka są w dobrych proporcjach. Pamiętam, jak podaje się szklankę.

Annie także zaimponował prowadzący zajęcia. - Miał niesamowitą wiedzę o historii alkoholi, miksologii. I potrafił ją przekazać. Nie był zadufany - zaznacza dziewczyna.

Będzie profesjonalnie

Wojtek Kotyrba z Zielonej Góry ma 22 lata. Pracuje w restauracji Jefferson. - Sam chciałem iść na ten kurs - nie ukrywa. - Zależało mi, bo przecież każde szkolenie podnosi kwalifikacje.

I czego się nauczył? - Na pewno dużo lepszej obsługi przy barze. Teraz wiem, jak powinno to profesjonalnie wyglądać. Poznałem także podstawy mieszania alkoholi - wylicza. - Myślę, że zaczynam zwracać uwagę na rzeczy, na które do tej pory uwagi raczej nie zwracałem. Jak ma wyglądać drink, jak go podać, jak zaprezentować, gdy przygotowuje się go przy kliencie, jaką techniką można zamieszać... Bywało, że wszystkie składniki wlewało się do shakera i już. Ale teraz to wykluczone. Tak nie wolno robić drinków, trzeba inaczej, zgodnie z recepturą.

Wojtek doskonale wie, że certyfikat, który dostał po skończonym kursie, uprawnia do pracy w około 50. krajach całego świata. Ale zarzeka się, że za granicę nie wyjedzie. - Bo Polska to Polska - kwituje.

Trzydniowe szkolenie prowadził Dariusz Kosiorek, mistrz barmański z Poznania, jeden z najlepszych w Polsce.

Czytaj też: Kurs dla pilotów wycieczek

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska