Gdy w piątek przed wyborami jeden z kandydatów zapytał mnie o frekwencję, powiedziałem, że przekroczy 50 proc. On był sceptyczny. Przyszła jednak niedziela i co się okazało? Przeczucia sprzed kilkudziesięciu godzin były prawidłowe. W Gorzowie o urn poszło 50,79 proc. uprawnionych do głosowania. Od czasu, gdy wybory samorządowe są w całości powszechne, czyli od 2002 r., to rekord. Wtedy, 16 lat temu, do urn poszło w Gorzowie tylko 29,55 proc. wyborców, cztery lata później było to 32,83 proc. gorzowian. W poprzednich dwóch wyborach było to 44,07 i 44,23 proc. Jak więc widać, frekwencja stale rosła. I m.in. stąd był też mój przedwyborczy optymizm.
Konia z rzędem temu, kto wytłumaczy mi, co taką frekwencję spowodowało. Czy ludzie poszli zagłosować, bo nie tracili czasu w sklepach? A może gdyby niedziela była handlowa, to frekwencja byłaby jeszcze wyższa? Z ust różnych telewizyjnych ekspertów słyszałem, że wyższa tegoroczna frekwencja to efekt wzajemnego zachęcania się, by pójść do wyborów, w internecie. Być może… Moja teoria jest jednak inna. Jako Polacy - coraz bardziej dorastamy do demokracji. Jako gorzowianie – zapuszczamy tu coraz mocniejsze korzenie. Coraz więcej pośród nas tych, którzy stąd, tu urodzonych, mają nie tylko rodziców, ale i dziadków. Coraz bardziej czujemy się tu u siebie i chętniej chcemy decydować. Wierzę, że frekwencja za pięć lat to potwierdzi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?