Czar prysł, gdy wysiedliśmy z autobusu. Zdecydowanie nie jest to miłe przytulne miasteczko. Jeszcze było gorzej, gdy weszliśmy do portu. Owszem miejscowość malowniczo otwiera się na zatokę, ale zamyka ją okazały komin.
Na dodatek w miejscowości pełno jest ludzi, którzy także uwierzyli w ten spokój i malowniczość rezerwując hotele i pensjonaty przez internet. Trudno znaleźć nocleg, mimo wyśrubowanych cen. Jakby tego było mało okazało się, że miasteczko jest na trasie każdej szanującej się wycieczki objazdowej. Czyli dziki tłum. Ale na chwilę... Dlaczego nie?
Egzotyczna nazwa pochodzi od "zatoki scirocco" (Xlokk). To wiatr, który koszmarnie wpływa na nastrój i jak twierdzą miejscowi, gdy jest długotrwały może prowadzić do zbrodni. To jednak nie zniechęciło ludzi i pierwsi Fenicjanie wylądowali właśnie tutaj. I zbudowali świątynię Astarte. W czasie Wielkiego Oblężenia Malty port w Marsaxlokk używany był jako kotwicowisko floty tureckiej. Z kolei w 1798 roku wylądował tutaj generał Desaix wiodąc oddziały Napoleona.
Nad miastem góruje wzgórze Tas-Silġ, zawierające szczątki megalitycznych świątyń Tarxien. Przez wieki większość mieszkańców trudniła się rybołówstwem. Można przekonać się o tym podczas organizowanych tutaj świąt rybackich. Na co dzień połów wędruje na targ rybny w Valletcie i do działających w porcie rybnych restauracji.
A na turystów czyhają tutaj stragany z pamiątkami, a wąską specjalizację stanowią koronki. Dla nas o klimacie miejscowości stanowią kołyszące się leniwie kolorowe łodzie. Z burt wielu zerkają na nas magiczne oczy Ozyrysa (tradycja fenicka), które miały chronić statki przed niebezpieczeństwem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?