Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polacy poznali smak złota

Robert Gorbat 0 95 722 69 37 [email protected]
Turcja jest szczęśliwa dla naszych drużyn. W 2003 r. swój pierwszy tytuł mistrzyń Europy zdobyły tam kobiety. A w niedzielę wyczyn ,,Złotek'' skopiowali mężczyźni!

W sukcesie wybrańców Daniela Castellaniego nie było przypadku. Jako jedyna drużyna tureckiego czempionatu wygrali wszystkie osiem spotkań. Podczas ceremonii dekoracji rywale bili im brawo z czystym sumieniem.

Pamiętali o nieobecnych

W ostatnich tygodniach przygotowań do ME kontuzje wykluczyły z naszej drużyny trzech podstawowych zawodników: przyjmujących Sebastiana Świderskiego i Michała Winiarskiego oraz atakującego Mariusza Wlazłego. Rutyniarze znaleźli godnych zastępców: Bartosza Kurka, Michała Bąkiewicza i uznanego w niedzielę za MVP turnieju Piotra Gruszkę.

- Wszyscy zdobyli złote medale. Nawet ci, których nie ma z nami w Turcji. To właśnie im dedykujemy ten sukces - powiedział ten ostatni.

Jeszcze dalej posunął się najlepszy rozgrywający czempionatu Paweł Zagumny, który od wielu lat mieszkał podczas zgrupowań kadry w jednym pokoju ze Świderskim. Do dekoracji wyszedł... w jego koszulce z numerem 13.

Pijani ze szczęścia

Polacy wrócili na podium ME po 26 latach przerwy. Na jego najwyższym stopniu stanęli po raz pierwszy. - Trzy lata temu ogromnie cieszyliśmy się w Japonii ze srebra MŚ, ale cały czas zazdrośnie zerkaliśmy w lewo na Brazylijczyków - wyznał libero Piotr Gacek. - W niedzielę od rana powtarzaliśmy sobie, że mecz o złoto nie tyle ma się odbyć, co my musimy go wygrać. Dawno nie słyszałem przyjemniejszego dźwięku niż ostatni gwizdek po morderczym boju z Francuzami.

W drodze do tytułu biało-czerwoni zaledwie małymi punktami wyeliminowali w kwalifikacjach Belgów, potem - już w finałach - strasznie męczyli się w tie breakach z Hiszpanami i Słowakami. Ale finisz mieli wspaniały.

- Od czterech miesięcy pracuję z młodymi, świadomymi swego celu ludźmi - zapewnił Castellani. - Ich atuty to mentalność zwycięzców, solidarność w grupie i organizacja gry.

SEBASTIAN ŚWIDERSKI, gorzowianin, były kadrowicz

(fot. fot. Kazimierz Ligocki)

- Nie wiedziałem, że Paweł przygotowuje taki gest. Zupełnie mnie zaskoczył. W oczach zakręciły mi się łzy. Finałowy mecz oglądałem w hotelu w Łodzi, gdzie pojechałem na rezonans magnetyczny zerwanego ścięgna Achillesa. Dokładny opis badania będzie gotowy we wtorek, ale lekarze wlali w moje serce sporo otuchy. Powiedzieli, że stan operowanej nogi jest lepszy niż się spodziewali. Bardzo chcę wrócić do kadry, ale teraz będę musiał z niej wygryźć któregoś z mistrzów Europy. Do treningów wrócę chyba w styczniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska