Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjant podejrzany o gwałt ma więcej na sumieniu?

Przemysław Piotrowski 68 324 88 53 [email protected]
Tomasz Gawałkiewicz/ ZAFF
Erotoman i brutal - tak o aresztowanym w poniedziałek funkcjonariuszu mówi się w policyjnym środowisku. Marek B. jest podejrzany o zgwałcenie 22-letniej kobiety. To prawdopodobnie kolejny taki czyn na jego koncie.

Przeszłość podejrzanego o gwałt policjanta Marka B. wyraźnie ukazuje jego skłonność do napaści seksualnych lub... wyjątkowego pecha w doborze partnerek. Stróż prawa w poniedziałek został aresztowany na trzy miesiące (tekst z 27 września "Policjant trafił za kratki, jest podejrzany o gwałt") i prawdopodobnie ma na sumieniu więcej podobnych przestępstw. Marek B. jest znany w środowisku jako erotoman i brutal. Według naszego źródła, to już czwarta podobna sprawa na przestrzeni ostatnich 11 lat. Prokuratura potwierdza dwa wcześniejsze przypadki.

Wszystko zaczęło się w Szczytnie, gdzie mężczyzna był na szkoleniu. W jednej z miejscowych knajp, prawdopodobnie o nazwie Cela, poznał młodą kobietę. Czy agresji dał upust po raz pierwszy? Czy zgwałcił?

- W 2000 roku prowadzono postępowanie przeciwko Markowi B., który przebywał wówczas w Wyższej Szkole Oficerskiej w Szczytnie. Był podejrzany o czyn z art. 197 paragraf 1 Kodeksu karnego (chodzi o gwałt - dop. red.) - odpowiedziała nam na piśmie prokurator rejonowy tamtejszej prokuratury Dorota Krzyna.

- W toku niniejszego postępowania wymieniony nie był tymczasowo aresztowany. Zostało ono umorzono wobec braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienie przestępstwa.
Wszystko dlatego, że kobieta nie złożyła wniosku o ściganie. Według naszego informatora, Marek B. zrobił to, co czynił zawsze przy następnych, podobnych zdarzeniach. Zapłacił. Ile? Niewykluczone, że około 20-25 tys. zł. Tyle podobno kosztuje zamknięcie ust.

Podejrzany stróż prawa trafił do wydziału kryminalnego, a potem do gorzowskiego CBŚ-u. Pracując tam często odwiedzał Zieloną Górę. Długo nie wytrzymał. Nasze źródło mówi o kolejnym przypadku, ale i tym razem nie zostały złożone zeznania przez pokrzywdzoną kobietę. Prokuratura Rejonowa w Zielonej Górze nie potwierdza jednak tego faktu, ale także nie zaprzecza.

Natura brutala znów dała o sobie znać rok temu. W okolicach zielonogórskiej Palmiarni prawdopodobnie próbował zgwałcić kolejną ofiarę. Wówczas zielonogórscy prokuratorzy przyjęli pisemne zeznania kobiety. Ostatecznie jednak nie złożyła ona wniosku o ściganie. Sprawa nie ruszyła, bo bez takiego dokumentu w świetle prawa po prostu nie mogła.

Co ciekawe, według naszych źródeł, całe zajście zarejestrowały kamery monitoringu miejskiego. Podobno, Marek B. został także zatrzymany na 48 godzin. I znów prokuratura, podobnie jak w kilku innych przypadkach, nie potwierdza, ale i nie zaprzecza. Czy to prawda, czy nie, sprawie i tak nie można było nadać biegu, bo rzekoma ofiara nie złożyła wniosku o ściganie.

Marek B. wciąż mógł się czuć pewnie. Za każdym razem jego rzekome ofiary ostatecznie rezygnowały z dochodzenia sprawiedliwości. Dlaczego? Według naszego informatora sprawę załatwiały pieniądze. Kobiety wolały finansowe zadośćuczynienie niż strach przed oprawcą i bolesne rozprawy sądowe.
Aż jedna z ofiar nie dała się przekupić. Zdarzyło się to w ubiegłą sobotę. Nasze źródło twierdzi, że policjant "wyrwał" panienkę na jednej z większych zielonogórskich dyskotek.

Pojechał z nią do jej domu, w miejscowości pod miastem. Informator twierdzi, że nie byli sami. Polała się wódka. Bawiono się świetnie. Gdy impreza się kończyła, Marek B. i jego domniemana ofiara zostali we dwoje. Wtedy zaczął się do niej - cytując - dobierać.

Dzień później ofiara złożyła zawiadomienie w zielonogórskiej prokuraturze. Według naszych informacji zrobiła obdukcję lekarską. Dobry jego znajomy twierdzi, że Marek B. zawsze był brutalny i zmuszał za pomocą pięści kobiety do współżycia. Nikt nam jednak nie chce potwierdzić, czy tak było i tym razem.

Poszkodowana kobieta złożyła wniosek o ściganie oprawcy. Dlatego policja tak szybko dotarła do podejrzanego. Podobno został zatrzymany na deptaku. W poniedziałek wniosek do sądu o jego tymczasowe aresztowanie złożyła zielonogórska prokuratura. I sąd zdecydował się na taki krok. Marek B. trafił do aresztu na trzy miesiące. Dlaczego?

- Bo sąd uznał, że są ku temu podstawy - uciął krótko prezes Sądu Rejonowego Rafał Skrzypczak.
Nietrudno się domyślić, że chodzi o możliwe mataczenie podejrzanego, który mógłby próbować po raz kolejny namówić ofiarę do odwołania zeznań. W tej chwili kompletowane są wszystkie akta sprawy. Prokuratura prosi, aby zgłaszały się inne ewentualne ofiary, które do tej pory nie zdecydowały się na złożenie zeznań. Bo może być ich więcej. Znacznie więcej. Za gwałt Markowi B. grozi do dziesięciu lat za kratkami.

Na koniec warto byłoby zapytać, dlaczego, mimo takiej przeszłości podejrzany policjant nigdy nie poniósł konsekwencji ze strony swoich przełożonych? Jak z nieposzlakowaną opinią funkcjonariuszy?
- Obowiązujące przepisy jednoznacznie wskazują, że wewnętrzne postępowanie dyscyplinarne prowadzone może być tylko w przypadku czynów popełnionych przez funkcjonariusza w związku ze służbą - twierdzi Sławomir Konieczny, rzecznik komendy wojewódzkiej w Gorzowie.

- A podejrzenie popełnienia czynu ze zgłoszenia z 31 lipca 2010 (nie złożono wtedy jednak wniosku o ściganie - postępowanie umorzone) nie pozostaje w związku ze służbą. Przełożony policjanta nie ma zatem możliwości przeprowadzenia takiego postępowania. Podobnie sytuacja miała się w Szczytnie.

Rzecznik podkreśla też, że ustawa o policji wskazuje przypadki, w których należy funkcjonariusza obligatoryjnie zwolnić. Jednym z nich jest skazanie prawomocnym wyrokiem sądu. W poprzednich nigdy do skazania nie doszło. Pozostaje jeszcze możliwość zwolnienia go fakultatywnie, jeśli można stwierdzić tzw. oczywistość popełnienia czynu.

We wcześniejszych sytuacjach oczywistość taka nie wystąpiła. Teraz jest duże prawdopodobieństwo, bo ofiara w końcu złożyła wniosek o ściganie. I Komendant Miejski Policji w Zielonej Górze Tomasz Rabenda mógł podjąć decyzję o wdrożeniu czynności zmierzających do usunięcia funkcjonariusza "z uwagi na ważny interes służby".

Co dzieje się teraz ze "stróżem porządku"? Siedzi za kratkami. Odizolowany od pozostałych osadzonych i aresztowanych. Za sprawą profesji i charakteru przestępstwa nie miałby łatwego życia "pod celą"...

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska