Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Postawiłem wszystko na jedną kartę

(hak)
W kabarecie trzeba robić dobre rzeczy. Na zdjęciu - Przemek Żejmo.
W kabarecie trzeba robić dobre rzeczy. Na zdjęciu - Przemek Żejmo. fot. Tomasz Gawałkiewicz
Zawód kabareciarza nie ogranicza się tylko do występu z konkretnym programem. Można też prowadzić imprezy, festiwale. - Życzę każdemu, żeby mógł robić w życiu to, co sprawia mu przyjemność - opowiada Przemysław "Sasza" Żejmo z zielonogórskiego kabaretu Jurki.

- W zawodzie kabareciarza telewizja bardzo pomaga, ale nie zwalnia od jednego: trzeba robić dobre rzeczy - twierdzi Żejmo. Kiedy młody mieszkaniec Iłowej zaczął myśleć o kabarecie? Jeszcze kiedy był w szkole średniej, jego brat Krzysztof - student ówczesnej Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Zielonej Górze - przywiózł kasetę VHS z występem swojego Teatrzyku Absurdu ŻŻŻŻŻ. Zapis był marnej jakości, ale wystarczyło, żeby Przemek zwijał się ze śmiechu przed telewizorem.

Na WSP rozpoczął studia na pedagogice opiekuńczo-wychowawczej. Poznał środowisko klubu studenckiego Gęba - matecznika Zielonogórskiego Zagłębia Kabaretowego. Doszedł do wniosku, że bardziej leży mu pedagogika kulturalno-oświatowa. Przeniósł się. Dyplom obronił w 2000 r. Jego kabaret Jurki działał już wtedy kilka lat. Kiedy pomyślał, żeby żyć z kabaretu? - Właśnie po studiach, ale potrzebowałem jeszcze jakiegoś poczucia bezpieczeństwa, stałej pracy z ubezpieczeniem, ZUS-em - wspomina Przemysław Żejmo. Zatrudnił się w sklepie. Sprzedawał gry i zabawki. Klienci rozpoznawali jego rozjaśnioną fryzurę. Nadszedł jednak dzień, że zdecydowali się wszyscy w Jurkach postawić wszystko na jedną kartę - na kabaret. - To było nam bardzo potrzebne. Nareszcie mogliśmy swobodnie planować próby, skupić się wyłącznie na twórczości. Nie było już problemów z wyjazdami na występy - mówi Przemek.

Jurki przez kilkanaście lat istnienia zgarnęły mnóstwo nagród. Mają na koncie płytę z piosenkami, szykują DVD z programem "Mówi się, mówi", co tydzień słychać ich w "Powtórce z rozrywki" w radiowej Trójce. Czy mają jeszcze potrzebę "ścigania się" na festiwalach? - To zależy od imprezy. Na przykład w Rybniku jest Ryjek, gdzie trzeba przygotować nowe skecze na zadany temat, a zatem trzeba być twórczym i to jest bardzo inspirujące - zapewnia Żejmo.

Ale zawód kabareciarza nie ogranicza się tylko do występu z konkretnym programem. Można też prowadzić różne imprezy, festiwale. Przemek z Wojtkiem Kamińskim przez rok byli gospodarzami telewizyjnego "Śmiechu warte". Tu też musieli pisać scenki, ale zdobyli cenne doświadczenie na temat pracy w studiu, z kamerami.

A popularność? - Telewizja pomaga, ma wpływ na popularność, ale nie zwalnia od jednego: trzeba robić dobre rzeczy - uważa Przemek i pokazuje przykład Kabaretu Moralnego Niepokoju. - Trzy lata pisania co tydzień nowych skeczy - naprawdę ciężka praca. Ale wyszła super sprawa. Zrobili coś dobrego i teraz - tak jak z dobrymi uczynkami - to do nich wraca.
Czy Przemek żałuje, że przed laty postawił na kabaret? - Nie. Jest dobrze. Życzę każdemu, żeby mógł robić w życiu to, co sprawia mu przyjemność, co daje satysfakcję - śmieje się aktor Jurków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska