MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Potrzeba im (nie)wiele

Bożena Bryl 95 758 07 61 [email protected]
Jerzy Kaczmarczyk ze Słubic stworzył wnukom szczęśliwą rodzinę. - Nasz dziadek jest naprawdę super, wszystko umie i jest bardzo dobry - twierdzą Michał (od lewej) i Marcin.Fot. Bożena Bryl
Jerzy Kaczmarczyk ze Słubic stworzył wnukom szczęśliwą rodzinę. - Nasz dziadek jest naprawdę super, wszystko umie i jest bardzo dobry - twierdzą Michał (od lewej) i Marcin.Fot. Bożena Bryl
Marcin byłby szczęśliwy, gdyby pod choinką znalazł grę komputerową. Jego brat Michał marzy o kolejce elektrycznej. - Oj, chłopaki, książki byście poczytali - śmieje się ich dziadek, który dzieciom zastępuje rodziców.

Jerzy Kaczmarczyk ze Słubic wychowuje synów swojej córki: 12-letniego Marcina i 7-letniego Michała. Dzieci trafiły do niego po śmierci ich mamy, bo ojciec nie mógł się nimi zajmować. Cała trójka zamieszkała prawie cztery lata temu w tak ciasnym mieszkanku, że trudno się tam obrócić. We wnęce kuchennej nawet taboret się nie zmieści W pokoiku, po wstawieniu wersalki dla dziadka i piętrowego łóżka dla chłopców, ledwo wszedł mały stolik i regał z telewizorem. - To mieszkanie zostało zrobione z pokoju gościnnego, który kiedyś urządził tu dawny PGR, bo to był pegeerowski blok - opowiada J. Kaczmarczyk. Mówi, że od wielu lat stara się o coś większego, ale w gminie stale mu odpowiadają to samo: nie ma.
Ciasnota lokalowa to nie jedyny problem tej rodziny. Blok jest położony na peryferiach Słubic i do centrum jest ładnych kilka kilometrów. - Każde zakupy to wyprawa, tymczasem ja nie mogę dźwigać, bo od roku mam bajpasy. Trzeba brać taksówkę, a to kosztuje - mówi J. Kaczmarczyk. Dziadek musi liczyć każdy grosz, bo na trzech mają do dyspozycji około 2 tys. zł na miesiąc. - Musi wystarczyć, choć nie jest łatwo, bo Marcin jest niepełnosprawny i potrzebuje wizyt u specjalistów, leczenia - opowiada mężczyzna. Chłopiec urodził się z naczyniakiem na buzi, który się rozrasta, także w głąb czaszki. - Już przez to nie widzi na jedno oko, nie wiadomo, co będzie dalej - mówi dziadek. - Przez tę chorobę Marcin ma też problemy emocjonalne, głównie z powodu dzieci, które mu dokuczają. Dlatego nie czuje się dobrze w grupie, ma indywidualny tok nauczania - dodaje J. Kaczmarczyk. Chłopiec leczony jest neurologicznie, z wiekiem staje się spokojniejszy, ale dziadek bardzo się o niego martwi. - Bo jak tak bardzo kocham tych swoich chłopaków. Chciałbym, żeby byli zdrowi i szczęśliwi - podkreśla.
Chłopaki też bardzo kochają swojego dziadka. - On świetnie gotuje, bo kiedyś chodził na specjalne kursy - oznajmia z dumą Michał. - Dzieci co prawda mają obiady w szkole, ale jak wracają do domu, to chętnie jedzą, dlatego muszę zawsze mieć dla nich coś ciepłego - odpowiada mężczyzna.
Razem z chłopcami ułożył już listę potraw wigilijnych. - Będą pierogi z kapustą i grzybami, uszka z barszczem, ryba... - wylicza Michał i dodaje, że wszystko zrobi dziadek, a oni mu pomogą. - Zawsze tak robimy - zaznacza Marcin. Musi też być choinka. - Ale gdzie ją wstawimy? Chyba na czas świąt musimy wynieść do piwnicy komputer, żeby zrobić miejsce dla drzewka - mówi J. Kaczmarczyk.
- O, mowy nie ma! - protestują wnukowie i mówią, że jak się dobrze zastanowią, to i komputer, i choinka się zmieszczą.
Chłopcy opowiadają, że z dziadkiem jest im bardzo dobrze. - Mamy już zaplanowany wyjazd do Gryfina na basen z ciepłą wodą, ale dziadek powiedział, że wtedy musi być śnieg - relacjonuje Michał. - No bo wtedy dopiero jest efekt. Dokoła zima, a my w basenie na powietrzu - uzupełnia Marcin. - Ale do gorzowskiej Askany, na spotkanie z Mikołajem, pojedziemy jeszcze przed świętami - twierdzą bracia.
- Zobaczymy chłopcy, jak będzie z pieniędzmi - tonuje wnuków J. Kaczmarczyk.
Dzieci mają swoje gwiazdkowe marzenia. - Ja bym chciał znaleźć pod choinką elektryczną kolejkę, taka sterowaną, z pantografami - mówi z przejęciem Michał i oczy mu się świecą. - Bo jak dorosnę, to będę maszynistą, obowiązkowo. Kocham kolej - twierdzi chłopiec. Jego starszy brat woli komputer. Lubi symulatory i gry strategiczne. - Dlatego bardzo bym się ucieszył, gdybym na gwiazdkę dostał militarną, interaktywną grę komputerową - tłumaczy z powagą Marcin. - Taką, żeby było można prowadzić walki z nieprzyjacielskim wojskiem - wyjaśnia. Zaraz jednak dodaje, że takie gry są drogie. - Chyba kosztują aż 200 zł - smutnieje...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska