Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pożar w Drożkowie. W ciągu kilku minut rodzina straciła dorobek swojego życia

Janczo Todorow
Parterowy dom w Drożkowie spłonął niemal całkowicie. Spalił się i samochód w garażu.
Parterowy dom w Drożkowie spłonął niemal całkowicie. Spalił się i samochód w garażu. Janczo Todorow
Dziś w nocy w podżarskim Drożkowie o północy wybuchł groźny pożar. Palił się dom rodziny nauczycielskiej. Pięć osób - rodzice, dwóch synów i przyszła synowa - zostało bez dachu nad głową. Straty wynoszą ok. 190 tys. zł. Mieszkańcy wsi deklarują, że nie pozostawiają pogorzelców w biedzie.

- To porządna rodzina, mieszkali kiedyś w Żarach, ale kilka lat temu kupili działkę i wybudowali się w Drożkowie. To cud, że udało im się uciec i nikomu nic się nie stało. Zostali bez dachu nad głową, ale nie zostawimy ich bez pomocy, nasza wioska jest duża, na pewno będziemy się starać im pomóc - zapewnia jedna z sąsiadek.

Pogorzelcy schronili się tymczasowo u sąsiada, są w szoku i nie chcą rozmawiać z dziennikarzem. - Wcale się nie dziwę, przecież mogli zginąć, a na dodatek stracili cały swój dobytek - mówi Helena, siostra właścicielki spalonego domu. Opowiada, że tuż przed północą coś jakby wybuchło w garażu, który stoi pod parterowym domem.

Ten wybuch obudził wszystkich i kiedy zobaczyli płomienie w pośpiechu uciekli na zewnątrz, tak jak stali - w bieliźnie i kapciach. Szybko zajął się dach, palące się stropy spadły na meble, pożar ogarnął wszystkie pomieszczenia. Spalił się też passat w garażu. Ogień gasiło dziewięć jednostek straży pożarnej - zawodowej i ochotniczej.

- Akcja zakończyła się ok. 4.00 nad ranem, potem ja dogaszałem jeszcze drobne rzeczy, starałem się coś uratować, ale prawie wszystko się spaliło. A to co się nie spaliło, zostało zalane wodą. Strażacy dużo lali, to fakt, bo inaczej się nie dało - opowiada Mieczysław, mąż Heleny.
- To strasznie, takie nieszczęście - mówią mieszkańcy wsi. - Niebawem miało być wesele jednego z synów tej rodziny, a teraz to nie wypada nawet wyprawiać, pewnie będzie tylko ślub.

- Trzeba jak najszybciej zająć się odbudową domu, bo zaraz przyjdzie zima, deszcze, a potem śnieg zrobią swoje. Tej rodzinie trzeba pomóc, dom i samochód były ubezpieczone, ale mimo wszystko, zanim staną na nogi, minie trochę czasu. Pogorzelcy nie mają nawet ubrań, synowa też musiała uciekać od pożaru w samej koszuli. Przydałyby im się ciepłe kurtki, pościel - opowiada pan Mieczysław.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska