- Kiedy patrzę na tych ludzi albo na młode matki z dziećmi, które tu przychodzą odpocząć, myślę, że warto było zakasać rękawy - mówi Bogusław Matyjasiak, pracownik pogotowia energetycznego, który przy ul. Fabrycznej mieszka od 18 lat.
Wspomina, że jego pomysł urządzania skwerku na początku nie wszystkim przypadł do gustu. Byli tacy, co stukali się w głowę, widząc jak stawia ławeczki. - Zniszczą i tyle - mówili.
Młodzi pomogli
Daj nam znać
Najłatwiej tylko narzekać na urzędników, że są gburowaci i niekompetentni, na zarządców, że nic nie robią i nasze domy oraz podwórka popadają w ruinę. Bo narzekanie jest łatwiejsze niż branie odpowiedzialności za swój - choćby najmniejszy - kawałek świata. Ale są wśród nas ,,pozytywnie zakręceni'', którym obca jest taka postawa. O nich piszemy w nowym cyklu. Znasz kogoś takiego - zadzwoń lub napisz 0 95 722 57 72, [email protected]
Pan Bogusław pawał z kątowników stelaże i montował siedziska. Kiedy pierwszą ławkę zaczęli okupować młodzi, od razu wpadł na pomysł, jak włączyć ich do sprawy. - Spytałem, czy pomogą mi przykręcać deski. I tak pomału zaczęli się angażować w to urządzanie naszej zieleni - opowiada.
Pierwsze drzewka były darowane. - Ktoś coś musiał wyciąć, ktoś inny kupił choinkę na święta w doniczce - opowiada pan Matyjasiak. Później włączył do tego wydział gospodarki komunalnej. - Mieliśmy taką umowę, że miasto daje nam te drzewka, które musi zlikwidować, np. z remontowanego pl. Grunwaldzkiego - tłumaczy pan Bogusław.
I tak pomału z placu z kilkoma drzewkami i ławeczkami zrobił się całkiem przytulny skwerek. Jest tu nawet stolik z siedziskami dookoła, przy którym młodzież może pograć karty, starsi posiedzieć wieczorami i pogawędzić.
To, że panowie się tu zbierają nie tylko na oranżadę, większości mieszkańców aż tak bardzo nie przeszkadza. Choć są i tacy, którzy twierdzą, że gdyby ławek nie było, nie byłoby też pijących i hałasujących pod oknami. Śmiecić też się niektórym zdarza. - Zbieram papiery, czasem spod nóg biesiadujących. I to działa, ludzie sami zaczynają dbać o porządek - twierdzi B. Matyjasiak.
A może kącik dla mam?
Żal mu tylko, że miasto nie we wszystkim pomaga, tak jak obiecało. Lato było bardzo suche i był problem z podlewaniem drzewek. - Kiedy rozciągałem wąż przez okno z trzeciego piętra, to żona tak się zeźliła, że o mało by mi kolacji nie dała - żartuje mężczyzna. Miasto nie włączyło się w to podlewanie i kilka drzewek uschło.
- Cieszę się, że przez te trzy lata tylko dwa zostały złamane. I że nie ma tu pustyni - mówi jednak pan Bogusław. Marzy mu się urządzenie kącika dla mam z maluchami. I posadzeniu tylu drzew, żeby zrobił się tu busz ze ścieżynkami pomiędzy nimi - mówi pan Bogusław.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?