Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prawo własności

DARIUSZ CHAJEWSKI 068 324 88 36 [email protected]
Rozebranie mostu to tylko kolejna odsłona dramatu. Jak mówią zainteresowani może zakończyć się tragedią. Co będzie jeśli do rzeki wpadnie dziecko lub nie dojedzie pogotowie ratunkowe...?

Nad zerwanym mostem stoi kilkanaście osób. Są Piaseccy, Kałużni, Lechoccy... Ten most przerzucony nad rzeczką Brzeźniczanką był ich kontaktem ze światem. W ciągu kilku godzin ich sąsiad część mostu rozebrał i zapowiedział, że nie wie kiedy ten remont zakończy.
- To czysta złośliwość, on nas chce stąd wykurzyć - mówi Ryszard Kałużny. - Oszukał urzędników mówiąc, że jest jedynym właścicielem tego mostu i drogi.
- I byłoby najlepiej gdyby ci ludzie opuścili naszą nieruchomość - potwierdza Kazimierz Łyko. - Zachowaliby resztkę przyzwoitości wobec nas. Dlaczego nie naprawiam mostu? Bo nie chcą mnie wypuścić, zamknęli drogę barierką.

Prawo własności

- Ta wojna wynika z niewiedzy tych ludzi, których tak naprawdę... szczują urzędnicy - wyłuszcza swoje racje Łyko. I na dowód wyciąga stos dokumentów. Każdy w plastikowej koszulce.
Historia rozpoczyna się w roku 1956, gdy do Chotkowa z Kresów przyjeżdża ojciec Adeli Łyko. Rok później obejmuje gospodarstwo na podstawie decyzji komisji zajmującej się zagospodarowywaniem Ziem Odzyskanych. W połowie lat 70. pojawia się jednak w księdze wieczystej i dokumentach notarialnych zapis o współwłasności. Dlaczego? Zdaniem małżeństwa Łyków to wynik spisku nieprzychylnego sąsiada i geodety. Swoje trzy grosze przyłożyć miał do tego ówczesny naczelnik brzeźnickiej gminy, który ten stan rzeczy zaakceptował. I tak z jednej działki wyodrębniono kilka. Te dodatkowe trafiły pod auspicje PGR. Dlaczego? Pani Adela uważa, że być może za sprawą siostry, która w zakładzie rolnym pracowała i nie zależało jej na ojcowiźnie.
Od lat 70. trwa też wojna Łyki z urzędnikami o... - jak sam mówi - poszanowanie świętego prawa własności. Jak podkreśla stracił już nadzieję na posłuch w lokalnym wymiarze sprawiedliwości i urzędach. Więcej zrozumienia znalazł dalej. Zarówno zielonogórski sąd okręgowy, jak i poznański wojewódzki sąd administracyjny.
- Uważam, że na podstawie tych wyroków ludzie zajmujący bezprawnie naszą nieruchomość powinni ją opuścić - dodaje Łyko. - Powinni zostać wyeksmitowani. Znalazłem zresztą w dokumentach wiele nieścisłości. Moim zdaniem sfałszowano wiele. Chociażby akt nadania i wykaz działek na naszej nieruchomości. I nikt nie chce się tym zająć.

Życie w teczce

Ryszard Kałużny też ma plik dokumentów. Mieszka w budynku, w którym żyją także Łykowie. Zresztą w tym obejściu żyje kilka rodzin. I wszyscy mają dokumenty. Wynika z nich, że zajmują lokale należące do Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. Od lat. Ostatnio chcieli nawet te mieszkania wykupić, ale na przeszkodzie stanęły roszczenia państwa Łyków.
Administrujący zasobami Agencji w trzech powiatach Wacław Nowakowski także ma grubą teczkę dokumentów dotyczących tego sporu. Na owe trzy powiaty ma dwie takie gorące sprawy i ich końca nie widać. Z jego dokumentów i wspomnień mieszkańców wynika, że obecne gospodarstwo w Chotkowie zawsze było podzielone chociaż w dokumentach znajduje to odzwierciedlenie dopiero w latach 70. Natomiast problemem rzeczywistym jest pan Łyko, którego hobby jest wdawanie się w spory. Po prostu to lubi - dodaje jeden z urzędników.
- Ta sąsiedzka wojna trwa już ładnych kilkanaście lat - uzupełnia wójt Brzeźnicy Józef Balak. - To znaczy ten pan walczy z sąsiadami i z urzędami.
Starostwo zapowiada, że przyśle komisję, mają pojawić się geodeci. Starosta podkreśla, że nie może być tak, iż jedna osoba będzie szantażowała ileś tam rodzin...

Przeprawa na trzy

Chotkowianie uważają, ze przez Łyków są po prostu terroryzowani, że maja już dość ciągłego włóczenia się po sądach bo coś tam sąsiadowi się ubzdurało. Tymczasem most jak był częściowo zdemontowany, tak jest nadal. Wezwani przez mieszkańców policjanci spojrzeli na zgodę na remont mostu podpisaną w starostwie i się wycofali. Według gminy most i droga mają trzech właścicieli - gminę, Lubuski Zarząd Melioracji i Gospodarki Wodnej oraz Agencję. Wójt wezwał wszystkich właścicieli do zajęcia się droga i mostem. Jeśli tego nie zrobią gmina przeprowadzi remont i koszty podzieli na trzy.
- Tak naprawdę wszystko zależy od woli porozumienia - mówi Wacław Nowakowski z lubskiego biura Agencji. - Nie tylko w tej sprawie. Tymczasem tutaj konflikt goni konflikt. Jak nie komin to most.
Starostwo przyśle komisję, powiatowy nadzór budowlany musi sprawie się przyjrzeć, zrobić zdjęcia... W końcu w zezwoleniu na remont jest klauzula, że nie powinien on naruszać niczyich praw.
Tymczasem Łykowie uważają, że są ofiarą całej sytuacji. Remont mostu rozpoczęli, gdyż martwili się o bezpieczeństwo ludzi. Gdyby coś się stało musiałby za to odpowiadać, bo on jest przecież właścicielem. Pomóc nie chcieli mu ani melioranci, ani agencja, ani sąsiedzi. Wziął więc wszystko na swoje barki.
- Nawet nie mogę przywieźć materiału na naprawę mostu, gdyż sąsiedzi zamknęli przede mną drogę barierką - dodaje. - To szykany. A co ja i żona brzydkich słów się nasłuchamy...

Widać można

- Czy tak można, czy można po prostu sobie zamknąć i rozebrać most - zastanawia się głośno Janina Piasecka.
- Jak widać można - skonstatował Ryszard Kałużny.
Tymczasem w domu Łyków Kazimierz zastanawia się...
- Czy można ludzi pozbawić ich własności...
- Widać można - kręci głową Adela Łyko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska