- Czy pan będzie mnie jeszcze bił? - spytał zdenerwowany prezydent jeszcze bardziej zdenerwowanego rodzica, który stał tuż za nim i wykrzykiwał swoje argumenty. Ale prezydenta nikt nie chciał bić. Na początku ludziom trochę nerwy puszczały, ale żeby można było spokojnie porozmawiać, większość głogowian wyszła z sali, czekali na korytarzach i przed ratuszem. Z Janem Zubowskim rozmawiali tylko ich przedstawiciele.
Rodzice byli zorganizowani. Przyszli wczoraj do ratusza z transparentami, mieli petycję do prezydenta i wyznaczyli osoby, które będą prowadzili z nim rozmowy. Przedstawiali mu swoje argumenty i prosili, by odstąpił od zamiaru sprzedania w przetargu miejskich budynków dwóch prywatnych przedszkoli, w których obecnie uczy się 190 dzieci. Obawiają się, że nowi właściciele nie będą chcieli prowadzić tej samej działalności i będą problemy ze znalezieniem miejsc dla dzieci.
- Zebraliśmy pod naszą petycją 1.500 podpisów - powiedziała nam Monika Czapczyńska. - Mamy bardzo duże poparcie wśród społeczności Głogowa. Zbieraliśmy podpisy na ulicach, w sklepach. Ludzie nas popierają.
W petycji rodzice wzywają prezydenta do odstąpienia od przetargu. Po drugie zawarcia z obecnymi właścicielami przedszkoli umowy najmu na trzy lata, to znaczy do czasu znalezienia zastępczego miejsca na przedszkola dla 200 dzieci. Po trzecie - do sprzedaży nieruchomości obecnym właścicielom przedszkoli w drodze bezprzetargowej.
Prezydent na nic się nie chciał zgodzić. - Sprzedanie tych dwóch budynków wcale nie oznacza likwidacji przedszkoli - zapewniał rodziców. - Gmina chce, żeby dalej służyły jako przedszkola.
- Nieprawda też, że wasze dzieci nie znajdą miejsca - przekonywał Zubowski. Według niego we wrześniu jedna czwarta skończy siedem lat i pójdzie do szkół. Poza tym duża część maluchów w tych przedszkolach jest spoza Głogowa i o miejsca dla nich będą się musieli martwić wójtowie sąsiednich gmin. - Miasto utworzyło 500 nowych miejsc w przedszkolach. Zapewniam, że pięcio i sześciolatkom gmina zapewni dalszą edukację w swoich placówkach - mówił Zubowski. Ale co z trzy i czterolatkami - to już nie umiał powiedzieć.
- Mam się zwolnić z pracy? - pytał jeden z rodziców. Zubowski przekonywał, że pozostałe prywatne przedszkola są w stanie przyjąć jeszcze setkę dzieci. Rodzice mieli inne zdanie, twierdzili, że tam nie ma miejsc.
- Uważamy, że pana polityka jest nieprzemyślana i krótkowzroczna - powiedział Zubowskiemu Przemysław Skarżyński, jeden z rodziców. - Pan ma działać dla naszej społeczności, dla dzieci, dla rodziców.
Przetarg na budynki przedszkoli Promyk przy ul. Budowlanych i Jarzębinka przy ul. Gwiaździstej ma być rozstrzygnięty w marcu. Cena wywoławcza obu budynków ma wynieść 1 mln 600 tys. zł. Niepubliczne przedszkola funkcjonowały w nich od około 10. lat, gmina użyczała te budynki nieodpłatnie, bo to były pierwsze prywatne przedszkola w mieście. Teraz takich jest sześć. - Uważamy, że trzeba tym przedszkolom stworzyć równe szanse - powiedział prezydent.
To jest wersja oficjalna. Nieoficjalnie mówi się o tym, że jest to polityczna złośliwość prezydenta z PiS - gdyż właścicielką Promyka jest posłanka PO Ewa Drozd. Prezydent powiedział nawet rodzicom, że dla niej jest to biznes. Pokazał im wydruk z internetu z jej oświadczeniem majątkowym, z którego wynika, że jej dochód z Promyka wynosi za zeszły rok 49 tys. zł.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?