Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prowokacja kibiców Falubazu. Ochrona odpiera zarzuty.

Paweł Tracz 95 722 69 37 [email protected]
Ten transparent wzbudza najwięcej emocji. Prowokacyjne napisy potępiło także kilkudziesięciu kibiców Falubazu, którzy zadzwonili do nas po derbach.
Ten transparent wzbudza najwięcej emocji. Prowokacyjne napisy potępiło także kilkudziesięciu kibiców Falubazu, którzy zadzwonili do nas po derbach. Bogusław Sacharczuk
Jakim sposobem race, świece dymne i transparent z haniebnym napisem znalazły się na stadionie podczas derbów w Gorzowie? Rzecznik Falubazu oraz niektórzy kibice obu drużyn winę przypisują firmie ochroniarskiej. Ta odpiera zarzuty.

Niedzielny mecz Stali ze Stelmetem Falubazem obstawiali ochroniarze z firmy Adler. Było ich aż 320, z czego setka przeszukiwała zielonogórskich kibiców. Jak zatem na sektorze gości znalazły się zabronione środki pirotechniczne i kontrowersyjny transparent, stylizowany na flagę fanów Stali, uszytą w hołdzie śp. Edwardowi Jancarzowi?

Prezes firmy Ryszard Szarejko nie zgodził się z wypowiedzią rzecznika Stelmetu Falubazu Marka Jankowskiego, który stwierdził, że ochrona wiedziała o treści transparentu. - To wierutna bzdura! Pan Jankowski kłamie w żywe oczy. Sytuację konsultujemy z naszym prawnikiem. Rozważamy pozew sądowy, bo takie sformułowania naruszają nasze dobre imię - mówił szef firmy. I wyjaśnia, że wszystkie elementy oprawy miały dotrzeć do Gorzowa najpóźniej dwie godziny przed zawodami. - Tymczasem nasze ustalenia fani Falubazu mieli w nosie. Pod stadion przyjechali na przysłowiową "ostatnią chwilę".

Na sektor gości feralny transparent miał zostać wniesiony sposobem: nie w całości, lecz w kilku półtorametrowych kawałkach. Te elementy były przynoszone do kontroli etapami. - Niczym puzzle, więc nie było szans, by odszyfrować, jaki napis się tam kryje. Dopiero na górnej trybunie został powiązany tasiemkami w całość. Zrobili to z premedytacją! - nie kryje oburzenia prezes Adlera.

Dlaczego flaga o skandalicznej treści "W lewej flaszka, w prawej nóż. Edka nie ma z Wami już" nie została zdjęta po jej rozwinięciu? Szarejko tłumaczy, że wejście w ściśnięty tłum było zbyt ryzykowne. - Kto poniósłby konsekwencje, gdyby któryś z kibiców wypadł za barierkę w trakcie zamieszania spowodowanego z jej zabieraniem? Nie było też polecenia sędziego. Widocznie również decydenci sobie odpuścili, aby uniknąć ewentualnego nieszczęścia - tłumaczy.
W tych kawałkach materiału nie było ukrytych rac ani świec dymnych, gdyż zostały one przeszukane przez ochronę oraz specjalnie wyszkolonego policyjnego psa od pirotechniki. Szarejko sam nadzorował przeszukania i pracę swoich pracowników. Byli przy tym też firmowy oraz sześciu policyjnych kamerzystów. Wszystkie działania są udokumentowane na filmach. - Nie było szans, aby cokolwiek wnieść za pazuchą. Sprawdzaliśmy też kołnierzyki w ubraniach, rozkręciliśmy bębny, a nawet otwieraliśmy paczki papierosów - przyznał prezes Adlera.

Prawdopodobnie pirotechnika została przemycona w... urządzeniach nagłaśniających, m.in. w tzw. szczekaczkach, które po rozkręceniu wypełniono trzema pojemnikami, a następnie skręcono je na nowo. Race natomiast miały być wniesione w rurkach stelaży. Pozostałe rurki zostały dokładnie sprawdzone i nie budziły wątpliwości.

Po odpaleniu rac i świec dymnych po IV biegu ochroniarze zidentyfikowali dwóch sprawców tego czynu. Jeden z nich usłyszał już zarzuty (grozi mu do pięciu lat więzienia). Drugi był już karany za przestępstwa narkotykowe i w jego przypadku sąd zmienił tryb postępowania z przyspieszonego na normalny. On również nie uniknie konsekwencji.

Ochronie dostało się też za użycie gazu wobec kibiców Stali. - Przepraszam wszystkich, którzy ucierpieli - mówi Szarejko. - Nie byłoby tej interwencji, gdyby nie zachowanie fanów, którzy nie reagowali na nasze prośby, by nie opuszczać stadionu. Czekaliśmy na decyzję policji, kiedy możemy ich wypuścić, ale do niektórych osób nie docierały żadne argumenty. Ludzie wyłamywali płot, chcieli przeskakiwać. Moi pracownicy byli kopani i opluwani. Bocznymi wejściami wypuszczaliśmy tylko rodziców z dziećmi, bo inaczej te maluchy zostałyby stratowane. Tłum napierał i tylko dlatego w ostateczności użyliśmy gazu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska