Jeziora Barlinecko-Gorzowskkiego Parku Krajobrazowego to moje ulubione akweny w okolicy Gorzowa. Dlaczego? Bo każde ma swój urok. A im dalej od Gorzowa, tym można nad nimi znaleźć większy spokój.
Komu nie chce się daleko jechać i nie przeszkadza mu tłum ludzi, w upalne dni może jechać nad jezioro w Kłodawie. Jest tak blisko miasta, że z gorzowskich osiedli Górczyn czy Piaski można tu przyjść pieszo w godzinę. Kto jednak woli odrobinę spokoju, ten powinien wybrać się parę kilometrów dalej na północ – pomiędzy lasy Barlinecko – Gorzowskiego Parku Krajobrazowego.
Najpopularniejszym jeziorem, które znajduje się na terenie parku wydają się być Lipy. W czasach, gdy gorzowski Stilon był największą fabryką w tej części regionu, był tu zakładowy ośrodek. Dziś ośrodek jest już w prywatnych rękach. I wciąż cieszy się sporą popularnością. Ilekroć przejeżdżam obok niego, widzę nad jeziorem tłumy ludzi. Nic dziwnego. Atrakcji do wypoczynku jest tu cała masa. I miejsce na ognisko czy grilla, i boisko do siatkówki, i stoły do tenisa czy gry w bilard. Można tu też wypożyczyć sprzęt wodny. Pod względem wypoczynku to chyba najlepiej „zaopatrzone” jezioro w promieniu 20 km od Gorzowa.
Ponieważ lubię bardziej kameralne klimaty, najczęściej mijam jezioro Lipy i udaję się odrobinę dalej. Około 1 km od ośrodka w Lipach znajduje się bowiem kolejne z jezior – Lubieszewko. Przyznam, że moje ulubione. Jeśli ktoś ma ochotę trochę się wyciszyć, gorąco polecam.
Lubieszewko odkryłem dla siebie jeszcze w latach 90. Wówczas na skraju jeziora od strony drogi w stronę Zdroiska stał pomost. Nikt prawie nigdy na nim nie przebywał, więc siadałem na szczebelkach i obserwowałem przyrodę.
Do dziś nie zapomnę widoku trzech łabędzi pływających tu po tafli wody. Dwa z tych łabędzi to musiała być para. Pan łabędź adorował panią łabędź z każdej strony. Czasem jednak, jak to jest u samców, odpływał na bok. I gdy tylko się oddalał, do pani łabędź podpływał łabędź – kochanek. „Mąż”, gdy tylko to spostrzegał, niczym wodolot, stawiał się szybko u boku łabędziej piękności, przeganiał rywala i znów zaczął adorować ukochaną. Po kilku minutach chyba się jednak nudził. Znów odpływał, znów nadciągał kochanek i on znów musiał wracać, by zrobić porządek z rywalem. Temu widowisku w kilku aktach przyglądałem się z półtorej godziny.
Dziś z tego pomostu nad Lubieszewkiem zostały już niestety tylko szczątki, więc teraz zdarza mi się siadać jedynie na brzegu. Tych trzech łabędzi sprzed lat już nie dostrzegam. Ale gdy spoglądam w wodę odbijającą pobliskie lasy, wiem, że i bez tej pływającej białej trójki jest tutaj pięknie.
Zobacz też: Jezioro Głębokie - turystyczna perła Ziemi Międzyrzeckiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?