Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przekopałem się do Falubazu

Krzysztof Korsak 95 722 57 72 [email protected]
Daniel Adamski ma 32 lata. Jest mężem Ani i ojcem pięciomiesięcznego Franciszka. Skończył Akademię Sztuk Pięknych w Poznaniu. Fotoreporter "Gazety Wyborczej” i fotograf reklamowo-usługowy. W wolnym czasie organizuje różne akcje, spotkania, happeningi, m.in. nagrał płytę z piosenkami o Gorzowie.
Daniel Adamski ma 32 lata. Jest mężem Ani i ojcem pięciomiesięcznego Franciszka. Skończył Akademię Sztuk Pięknych w Poznaniu. Fotoreporter "Gazety Wyborczej” i fotograf reklamowo-usługowy. W wolnym czasie organizuje różne akcje, spotkania, happeningi, m.in. nagrał płytę z piosenkami o Gorzowie. fot. Kazimierz Ligocki
- Żużel to piękny przykład integracji, współpracy i poczucia, że żyje się w jednym województwie. My przekopaliśmy tunel z centrum Gorzowa na stadion w Zielonej Górze. I wylądowaliśmy w sektorze najzagorzalszych kibiców Falubazu - mówi Daniel Adamski, szef Akcji Utylizacji Animozji pomiędzy Gorzowem a Zieloną Górą.

- Lubisz Don Kichota?
- Lubię.

- A wiesz dlaczego pytam?
- Chodzi o to, że my też walczymy z wiatrakami. Ale właśnie mamy to wpisane w projekt. Wiemy, że wiele rzeczy w naszym projekcie ma charakter utopijny i jest z góry skazane na niepowodzenie. Niektórzy myślą, że chcemy pogodzić północ z południem, co rzeczywiście byłoby utopijne.

- Jakoś negatywnie podchodzisz do tej zgody na linii północ-południe, mówiąc, że nie ma na to szans.
- Chodzi o to, że nasza akcja akurat tego nie zrobi, ale już może zrobić marszałek województwa lubuskiego, bo ma odpowiednie narzędzia, sposoby i pieniądze. Zresztą to powinno być jego sztandarowym zadaniem. My raczej chcemy sprawić, żeby nie omijać problemu animozji. Bo on jest, na przykład dużo się porównujemy: kto ma to, a kto nie ma.

- Uważasz, że konkurencja jest zła?
- Konkurencja to jedno i ona nie jest zła. Ale złe są takie wyliczanki, co kto ma. Nie prowadzi to do niczego konstruktywnego. Podobnie jak do niczego nie prowadzą kłótnie małżeńskie, polegające na licytowaniu się, kto zrobił pranie wczoraj, a kto zrobi dziś. A Gorzów i Zielona Góra to właśnie takie lubuskie małżeństwo.

- To co jest dobre w konkurencji?
- Powinniśmy odwiedzać siebie nawzajem i znać nasze atuty, a nie opierać się na stereotypach. Przecież mieszkańcy Zielonej Góry niewiele wiedzą o nas: że mamy tramwaje, a nie mamy uniwersytetu czy ratusza. A my tak samo mało wiemy o Zielonej Górze: że mają kabarety i Falubaz. A jak ktoś chce się mierzyć, na przykład dwóch zawodników w biegu, to powinni stanąć obok siebie, a nie mówić na odległość: ja biegam szybciej, a ty wolniej.

- Mierzalne na odległość są statystyki, na przykład liczby mieszkańców, a bezpośrednio spotykamy się przy okazji imprez sportowych.
- Ale z drugiej strony poziom wiedzy geograficznej też jest niewielki. Zielonogórzanie w większości nie wiedzą, że Gorzów jest większy, albo nie chcą o tym rozmawiać.

- Albo mówią, że Gorzów jest większy dzięki dołączeniu okolicznych wsi.
- Właśnie. Wiedza statystyczna i geograficzna jest OK i niech ona sobie będzie, ale z drugiej strony jest poddawana manipulacjom - te wsie to dobry przykład. Mówiłeś też o sporcie. No właśnie żużel to piękny przykład integracji, współpracy i poczucia, że żyje się w jednym województwie.

- Chyba żartujesz.
- No jak? Jadą setki ludzi do innego miasta, a gospodarze przychodzą w tysiącach i jest wspólne oglądanie zawodów.

- I wyzywanie się.
- Ale na razie jedyne sensowne odwiedzanie, w sensownych liczbach, obowiązuje tylko na derbach! I to jest tak naprawdę święto województwa: ludzie śpiewają, wyją syreny, jest zabawa. Tak samo liczne spotkania powinny być przy okazji Dni Województwa Lubuskiego i świąt miast: Winobrania czy Dni Gorzowa. Przyjedźmy do siebie i zobaczmy, w czym jesteśmy lepsi, a w czym gorsi. Wtedy to prawdziwa rywalizacja ramię w ramię i zdrowa konkurencja. Można to jeszcze wzbogacić o inne rodzaje odwiedzin, na przykład Zielona do nas na jazz, a my do nich na kabarety. Od tego też jest nasz projekt. Na początku akcja jest trochę niszowa, działamy jako awangarda. Jak taka przednia straż, pokonujemy nieprzebyte tereny.

- No właśnie. Artyści są zazwyczaj postrzegani jako osoby, które latają w powietrzu, a mniej chodzą po ziemi. Nie jest tak, że robicie coś dla robienia, ale i tak wiecie, że nic z tego nie wyjdzie?
- To latanie w chmurach można dodać do tej części utopijnej, ale dotykamy też problemów namacalnych.

- A będziecie je jedynie dotykać czy potraficie je rozwiązać?
- My jesteśmy tylko od przecierania szlaków. Ale dobry król, który w czasie wojny puszcza w teren straż przednią, powinien iść jej śladem. No bo dlaczego nie wykorzystywać tego, co już zostało zrobione?

- A kto ma wprowadzać wasze plany w życie? Kto ma być tym królem? Marszałek?
- No właśnie nie tylko marszałek, ale też instytucje kultury, politycy, media.

- Czyli, trzymając się terminologii średniowiecza, tacy lordowie.
- O właśnie! I teraz my robimy różne akcje, a ci lordowie się przypatrują i w pewnym momencie zaczną z nami współpracować. Oni mają większe budżety, narzędzia, możliwości.

- Ostatnio mogliśmy się przyglądać waszym działaniom na derbach Falubaz - Stal.
- Przekopaliśmy tunel z centrum Gorzowa na stadion w Zielonej Górze. We dwójkę wylądowaliśmy w sektorze najzagorzalszych kibiców Falubazu. Nie mieliśmy ze sobą barw, żeby nie prowokować, ale cieszyliśmy się po zwycięstwach Stali. Była fajna atmosfera, nikt się nas nie czepiał, nie musieliśmy siedzieć w klatce, rozmawialiśmy z zielonogórzanami na wiele tematów. Teraz my będziemy chcieli zaprosić kibiców Falubazu na nasze trybuny. Oczywiście bez barw, bo to już byłaby prowokacja. Tak zrobił Tomasz Lis, który wszedł między gorzowian z szalikiem Falubazu. Nie ma co się dziwić, że kibice zareagowali, jak zareagowali. Gdyby do fanów z Zielonej Góry wpuścić Krystynę Prońko z szalikiem Stali, też zostałaby wygwizdana. Tak naprawdę to cały szum robi grupka kilku osób i tych powinno się trzymać w klatce. Reszta nie ma ochoty na agresję fizyczną i mogłaby siedzieć na normalnych trybunach. Z kolei dopuszczalne, a nawet fajne, jest śpiewanie śmiesznych piosenek, robienie żartów, ironia.

- Co uznasz za sukces waszej akcji?
- Utylizację animozji w województwie lubuskim.

- No dobra, ale słowo utylizacja ma dwa znaczenia: zniszczenie albo przetworzenie na coś dobrego.
- Część rzeczy na pewno będziemy niszczyć, na przykład stereotypy wynikające z niewiedzy. A tym przetworzeniem może być śmianie się z samego siebie. Sukcesem będzie, jak politycy zrozumieją, że ciągnięcie czegoś tylko do swojego miasta rodzi konflikty. Mniejsze sukcesy to częstsze odwiedzanie siebie nawzajem. Zresztą nasz projekt nigdy się nie skończy i ciągle będziemy szukać osób do utylizowania.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska