MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Przełęcz pod Chłopkiem

Renata Ochwat 0 95 722 57 72 [email protected]
Czarny Staw pod Rysami widziany z grańki pod Mięguszowiwcki Szczyt Czarny
Czarny Staw pod Rysami widziany z grańki pod Mięguszowiwcki Szczyt Czarny fot. Renata ochwat
Najpierw trzeba się wydostać z zatłoczonego Morskiego Oka, potem podejść pod Czarny Staw. Ale kiedy już człowiek stanie na tatrzańskiej przełęczy pod Chłopkiem wie, że warto było.

Przełęcz pod Chłopkiem była moim marzeniem, od kiedy ją zobaczyłam. Potem weszłam tam kilka razy, za każdym razem zapierało mi dech piękno tego miejsca. I jeszcze dla górołazów, ale nie taterników i innych wspinaczy, ważna rzecz. Tu rzadko kiedy jest tłum.

Dwie godziny pod górę

Możliwości są dwie. Można mieszkać w schronisku w Morskim Oku i wówczas nie tracić czasu na dojście, lub też wcześnie rano przyjechać z jakiejś kwatery na Podhalu do Palenicy Białczańskiej, zarzucić plecak na plecy i pomaszerować jedną z najsłynniejszych ceprostrad.

Przy tej drugiej opcji warto narzucić ostre tempo, żeby szybko zostawić za sobą rozgadane i rozchichotane wycieczki.

Po około 25-30 minutach Wodogrzmoty Mickiewicza, potem zejściówka do schroniska Stara Roztoka i już wiadomo, że chwilę pokaże się majestatyczny Mięgusz i ostra iglica Mnicha. A kiedy mija się otoczony czarną sławą Żleb Żandarmerii wiadomo, że to już właśnie tu.

Po około dwóch, dwóch i pół godzinie marszu jesteśmy w Morskim Oku. Tu czas na śniadanie, szybkie spojrzenie w przewodnik, uzupełnienie wody. I zaczynamy przygodę.

Mozolnie do góry

Czarny Staw pod Rysami widziany z grańki pod Mięguszowiwcki Szczyt Czarny
(fot. fot. Renata ochwat)

Droga bardzo prosta. Trzeba zejść nad Morskie Oko i ścieżką wiodącą dookoła najpiękniejszego górskiego jeziora w Polsce pójść w lewo. Po kilkunastu minutach dochodzimy do szlaku wyprowadzającego nas do Czarnego Stawu.

Deniwelacja wynosi około 200 m. Ale droga nie jest zbyt przyjemna, bo idzie się po skalnych blokach tworzących jakby schody. Po około pół godzinie stajemy przy krzyżu nad Czarnym Stawem.

Nie warto się za długo zatrzymywać, bo to też zwykle kłębi się cała chmara ludzi. Znakowaną na zielono ścieżką w prawo zaczynamy podchodzić wśród kosówki do Bańdziocha pod Kazalnicą. Powoli niknie kosówka, coraz więcej skały. W Bańdziochu ścieżka wywija w prawo i wiedzie na Kazalnicę.

Tu pierwsze klamry. Coraz bardziej zamyka się nad nami ściana Kazalnicy. Tu rzadko można kogo spotkać, więc podchodzenie tym przyjemniejsze. Po kilkunastu minutach po prawej stronie ścieżki ukaże się jedno z ostatnich stanowisk wiecznego śniegu w Tatrach. Tak, tak, to resztki lodowca.

Po około 1,2 ha stajemy na Kazalnicy. Niegdyś góra marzeń, jej północne ściany przez lata stanowiły nie lada wyzwanie dla taterników. Dziś praktycznie nikt tu się nie wspina. Taternicy, nazywając ich językiem - łojanci - wybierają ciekawsze i tańsze Alpy lub inne wysokie europejskie góry.

Widok z Kazalnicy zachwyca. Przepiękny widok na zatłoczone Morskie Oko, Czarny Staw, Rysy i dolinę Rybiego Potoku.

Jak na Orlej Perci

Z Kazalnicy wąziutka dróżka wyprowadza na grańkę pod Mięguszowieckim Szczytem Czarnym. I to jest ten fragment szlaku, który lubię najbardziej. Bo to powietrzna droga, niczym Orla Perć. To taki spacer w powietrzu. I właśnie o tej grańce napisano mnóstwo bzdur.

Potem kruchą ścieżką po około dwóch i pół godzinie od startu wychodzimy na przełęcz. Jesteśmy 2 307 m nad poziom morza. Tu kończy się znakowany na zielono szlak.

Tu też trzeba zaplanować dłuższą chwilę. Widoki są jedyne w swoim rodzaju, po słowackiej stronie piękny Wielki Staw Hińczowy i panorama najwyższych partii Tatr. To ta przełęcz, o której pisali Kazimierz Przerwa-Tetamjer w "Legendzie Podhala" i Stanisław Witkiewicz w "Na przełęczy".

Powrót tą samą drogą. Ponieważ ja zdecydowanie gorzej idę w dół niż w górę, zajmuje mi ona tyle samo czasu, co wejście na szczyt. A kiedy staję przy Czarnym Stawie, już zaczynam tęsknić do ciszy i spokoju tam na górze.

Dobre rady

- nie warto wybierać się pod Chłopka przy kiepskiej pogodzie
- to droga dla trochę już obytych z Tatrami turystów
- zanim pójdziecie pod Chłopka warto się trochę rozchodzić, nie warto poświęcać czasu na walkę z własnym organizmem
- nie wybierajcie się pod Chłopka z przygodnie poznanymi ludźmi, zamęczą was marudzeniem
- z Kazalnicy popatrzcie sobie na Rysy, ale wejdźcie na nie od słowackiej strony. Droga znacznie ciekawsza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska