Marcin ma 189 cm wzrostu, 136 kg wagi, 51 cm w ramieniu. Na klatkę bierze 200 kg, a przysiad robi z 260 kg na sobie. Jest obcięty na łyso, ma sporą bliznę pod prawym okiem, wielki tatuaż na wielkiej nodze. I twarz po przejściach. Do tego ubiera się na sportowo. Gdyby go spotkać w ciemnej ulicy, to człowiek uciekałby, gdzie raki zimują albo gdzie pieprz rośnie. Ale to tylko pozory! Bo Marcin to facet do rany przyłóż: uśmiechnięty, miły, otwarty i skory do pomocy.
Zobacz też: **To była walka! Mariusz "Pudzian" Pudzianowski pokonał Erika "Butterbeana" Escha w pierwszej rundzie!**
Marcin ma 30 lat. Ćwiczy od dziewięciu. Nie zawsze wyglądał jak smok. Przed pierwszymi treningami w życiu ważył ok. 75 kg. W miarę umięśnione miał jedynie nogi. - Brat się ze mnie nabijał, że na dole jestem chłop, a u góry baba - wspomina ze śmiechem gorzowski siłacz. Szybko się to zmieniło, bo zaczął ćwiczyć na siłowni własnej roboty i przybierać na wadze. Już w pierwszych latach treningów dobił do stu kilo. - Chciałem być większy i silniejszy od moich rówieśników - opowiada.
W 2005 r. poszedł na siłownię Stilon przy ul. Walczaka. Ważył już 120 kg. - Kolega namówił mnie, żeby pojechać na amatorskie zawody strongman na coroczne Święto Podgrzybka. Chciałem zobaczyć jak to będzie, a okazało się, że... wygrałem. Wtedy złapałem bakcyla - opowiada.
Przeczytaj też: **44 sekundy "Dominatora". Mariusz Pudzianowski pewnie pokonał Marcina Najmana**
Niestety w 2006 r. złapał kontuzję. Ta wykluczyła go na rok ze startów. Po powrocie zajął trzecie miejsce w Mistrzostwach Polski amatorów, zdobył kilka innych tytułów i... ponownie złapał kontuzję. Po roku dochodzenia do sprawności wrócił do dźwigania. I już w 2009 r. przyszły kolejne sukcesy w zawodach dla amatorów. Na jednym z turniejów wypatrzył go Grzegorz Szymański, jeden z najlepszych polskich siłaczy, m.in. Wicemistrz Europy Strongman 2008 (przegrał wtedy tylko ze sławnym Mariuszem Pudzianowskim).
Zobacz też: ** Młody wokalista znokautował "Butterbeana", a "Pudzian" go tylko dobił... czyli wpadka z hymnem USA na gali sportów walki (zobacz wideo)**
- Zobaczyłem w Marcinie potencjał na dobrego zawodnika. Z roku na rok ma coraz lepsze wyniki. Widać, że na zawodach zawsze walczy do końca. Ma bardzo dobry uścisk, jest silny w konkurencjach wymagających chodzenia. Brakuje mu jedynie trochę techniki i doświadczenia - mówi utytułowany siłacz. Dodaje, że zaprosił Marcina do siebie na treningi do Trzebiatowa w woj. zachodniopomorskim. Siłacz z Gorzowa był zachwycony propozycją. Dzięki temu może ćwiczyć na profesjonalnym sprzęcie strongman.
- Jak zobaczyłem kulę ważącą 200 kg, to się trochę przeraziłem - puszcza oko Marcin. Treningi z wicemistrzem Europy szybko przyniosły efekty. Marcin był w czołówce kilku ważnych zawodów. A kilka tygodni temu dostał szansę startu z najsilniejszymi ludźmi w kraju w ramach Pucharu Polski! Mimo że nie jest zawodowcem, zajął 13. miejsce na 17 zawodników.
- Byłem pod wrażeniem imprezy, ciężarów i siły strongamnów. Były tam m.in. dwie walizki do noszenia po 150 kg, opona o wadze 370 kg i kowadło do przenoszenia pomiędzy nogami ważące 250 kg. Aż w ziemię wgniatało. Masakra... - pokazuje wielkie jak bochenki chleba siniaki na nogach.
Na co dzień Marcin pracuje jako ochroniarz w firmie Drawex. Ma żonę Monikę. - Gdyby nie ona, to bym nie dał rady startować w zawodach - mówi. Oboje starają się o adopcję dziecka. Marcin szuka sponsora chcącego wspomóc go w startach. Liczy się każdy grosz. Pieniądze potrzebuje przede wszystkim na dojazdy na treningi do Szymańskiego, odżywki i dietę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?