Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Razem łatwiej czekać

Dariusz Brożek
Na ostatnie spotkanie w klubie garnizonowym Anna Więckowicz (od lewej), Barbara Sieniawska, Zdzisława Różańska i Katarzyna Kaczmarek przyniosły maskotki dla dzieci z Iraku i Afganistanu. Swojego pluszowego misa podarowała rówieśnikom stojąca na drugim planie Oliwia Mielczarek.
Na ostatnie spotkanie w klubie garnizonowym Anna Więckowicz (od lewej), Barbara Sieniawska, Zdzisława Różańska i Katarzyna Kaczmarek przyniosły maskotki dla dzieci z Iraku i Afganistanu. Swojego pluszowego misa podarowała rówieśnikom stojąca na drugim planie Oliwia Mielczarek. fot. Dariusz Brożek
O ostrzelaniu polskiej bazy w Iraku Hanna Blacerzak dowiedziała się wcześniej od dziennikarzy. Mąż natychmiast wysłał jej sms, że jest cały i zdrowy.

POMAGAJĄ W KLUBACH

POMAGAJĄ W KLUBACH

Punkty pomocy rodzinom żołnierzy uczestniczących w misjach w Iraku i Afganistanie znajdują się m.in. w Klubach Garnizonowych w Międzyrzeczu i Wędrzynie. Czynne są od poniedziałku do piątku od 12.00 do 18.00, a w soboty od 10.00 do 14.00. Nr tel. w Wędrzynie 095 755 62 14, w Międzyrzeczu - 095 741 43 98.

Anna Winiarczyk z Międzyrzecza wychowuje sześcioro dzieci. Od stycznia przybyło jej obowiązków, gdyż jej mąż poleciał ze swoim oddziałem do Iraku. - Łatwo nie jest, ale jakoś dajemy sobie radę - mówi. - Pomaga mi rodzina. I koleżanki, których mężowie też pojechali na iracką misję.

Na powrót mężów i narzeczonych z Iraku czeka ponad 200 kobiet z Międzyrzecza i Wędrzyna. Wszystkie wierzą, że żołnierze wrócą cali i zdrowi. - Nie mają innego wyjścia - mówiły uczestniczki ostatniego spotkania w Klubie Garnizonowym.

Przy lampce wina i ciastkach nie wypada mówić o swoich obawach. I nocnych koszmarach. Nadrabiają więc minami i żartami. I salwami śmiechu, kiedy na telebimie ukazują się nagie torsy wojaków podczas porannej toalety.

- Podczas spotkań w klubach garnizonowych wspólnie oglądamy filmy, które mężowie przesyłają nam z Iraku, a później rozmawiamy z nimi przez komunikator internetowy - Zdzisława Różańska, której mąż dowodzi 17. Wielkopolską Brygadą Zmechanizowaną z Międzyrzecza i Wędrzyna, a w Iraku kieruje tzw. 1. Brygadową Grupą Bojową. - Trzymamy się razem. I jest nam łatwiej.

Mają o czym rozmawiać

Podczas videokonferencji między bazą w Al Kut i Międzyrzeczem jak bumerang odbijają się i wracają sztampowe pozdrowienia. - Przekaz ma kilkusekundowe opóźnienie, dlatego trzeba mówić powoli i po każdym zdaniu robię przerwę. Ale słyszalność jest dobra - zapewnia Justyna Kaliciak, która na spotkanie w klubie przyniosła kilkumiesięcznego synka Antosia.

Bardziej intymne są rozmowy, które międzyrzeczanki prowadzą z mężami przez telefony i internetowe komunikatory. Np. Hanna Balczerzak zaczyna codzienne pogawędki z mężem od słów ,,Cześć kochanie''. - Mąż jest na misji pierwszy raz - mówi. - I mam nadzieję, że ostatni.

O ataku rakietowym na polską bazę w Diwanii H. Balcerzak dowiedziała się wcześniej od dziennikarzy. Mąż przysłał jej sms, że nie ma się o nie martwić. - Mamy taką niepisaną umowę - wyjaśnia. - Jak wokół polskich żołnierzy w Iraku robi się gorąco, to natychmiast ma mnie informować, czy jest zdrowy i cały.

Wiele pań z Międzyrzecza i Wędrzyna przekracza limity 10 minut darmowych rozmów telefonicznych dziennie. - Bo jest o czym rozmawiać - tłumaczą. - Mężów interesują przede wszystkim psikusy naszych dzieci. Wypytują o ich oceny i zachowanie. O wojnie w Iraku nie rozmawiamy. Bo po co mamy się stresować?

Pomagają jak mogą

Niektóre panie nie mają w domach internetu, a nawet telefonów.
Dlatego w klubach garnizonowych w Międzyrzeczu i Wędrzynie powstały tzw. punkty pomocy rodzinie. - Mamy komputery z internetem i telefon - mówi kierowniczka wędrzyńskiego klubu Anna Druzgała. - Panie chętnie z nich korzystają. I odbierają u nas paczki, które ich mężowie wysyłają do domów z Iraku.

Jak mężowie przebywają 3 tys. kilometrów od domów, to cieknące krany czy awarie lodówek są dla ich żon prawdziwą katastrofą. - Panie często proszą nas o pomoc w załatwieniu rozmaitych spraw, którymi do tej pory zajmowali się ich mężowie - mówi kpt. Andrzej Hudziński z 17. WBZ.

A w domu pierogi

Mąż A. Winiarczyk służył w Iraku przed trzema laty, jednak teraz międzyrzeczanka boi się o niego jeszcze bardziej. A najgorsze są ostatnie dni. - Zaczęłam już odliczać dni dzielące nas do jego powrotu. I każda godzina jest coraz dłuższa - wzdycha.

Niebawem do żon międzyrzeckich i wędrzyńskich ,,Irakijczyków'' dołączy prawie 300 pań, których mężowie wylatują już na misję do Afganistanu. - Damy sobie radę - zapewnia Z. Różańska, która organizuje wśród pań zbiórkę maskotek i sprzętu sportowego, które następnie za pośrednictwem dowództwa dywizji w Żaganiu polecą do Iraku i Afganistanu.

Żołnierze wrócą do domów na przełomie lipca i sierpnia. - To nieco ponad dwa miesiące. Będą jednak spokojna dopiero wtedy, jak zobaczę męża na własne oczy i go wyściskam - mówi Anna Marczak. - A w domu będą na niego czekać pierogi z kapusta i grzybami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska