Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina i przyjaciele wspominali trenera Mieczysława Ksokowskiego w lesie pod Strzelcami

Mateusz Feder 507 050 087 [email protected]
Rodzina, przyjaciele i znajomi przy polnym kamieniu wspominającym Mieczysława Ksokowskiego.
Rodzina, przyjaciele i znajomi przy polnym kamieniu wspominającym Mieczysława Ksokowskiego. fot. Mateusz Feder
Spotkali się wczoraj już dziesiąty raz w lesie w Sławnie. Jak zawsze przy trzasku palącego drewna, wspominali zmarłego jedenaście lat temu trenera i pedagoga Mieczysława Ksokowskiego. - To piękna tradycja - mówią jego przyjaciele.

Niedziela, tuż po 10.00. Grupa znajomych ze Strzelec wyrusza pieszo do oddalonego 3 km Sławna. Po 11.00 dochodzą do celu: to początek trasy biegowej, którą przed kilkudziesięciu laty wyznaczył znany trener, pedagog Mieczysław Ksokowski, który jedenaście lat temu zmarł tragicznie. Miał 47 lat.

Rok po jego śmierci grupa jego przyjaciół na czele z trenerem i pedagogiem Leszkiem Małeckim, postawiła tu kamień polny z pamiątkową tablicą ze znamiennym napisem: "z tej leśnej ścieżki poprowadził nas ku marzeniom na lekkoatletyczne stadiony Polski, Europy i Świata". Był trenerem kadry narodowej. Na światowe stadiony poprowadził m. in. Pawła Czapiewskiego, który zdobył brązowy medal na Mistrzostwach Świata w Edmonton w 2001 r. i złoty medal w halowych Mistrzostwach Europy w Wiedniu w 2002 r.

Grupa znajomych przy kamieniu spotkała się wczoraj dziesiąty raz. Drzewa pokryte śniegiem, zapach lasu, trzaskające w ogniu drewno i wspomnienia. - To był przede wszystkim bardzo ciepły człowiek. Spotykamy się nie tylko dlatego, że był wielkim trenerem, on nigdy nie dążył na siłę do sukcesu. Zawsze uczynny, pomocny. Po prostu przyjaciel - wspomina Leszek Małecki, który przyjaźnił się i pracował razem z M. Ksokowskim.

Gdy jedenaście lat temu gruchnęła wiadomość, że nie żyje, było wiadomo, że polska lekkoatletyka straciła wielkiego człowieka. W lesie w Sławnie zebrało się wczoraj ok. 40 osób. Była jego żona razem z córką, brat, siostra, znajomi i przyjaciele. Był ogień, smażenie kiełbasek i gorąca herbata. Wszyscy jak jeden mąż tradycyjnie już przemaszerowali i przebiegli dwukilometrową trasę biegową. Śniegu było po kostki, ale nikomu to nie przeszkadzało. - To dla Mietka - rzucił ktoś z tyłu. - Dziękuję bardzo, że pamiętacie o moim bracie - powiedział przy ognisku brat Andrzej.

Jan Sagan, znany strzelecki nauczyciel i były dyrektor miejscowej podstawówki wspomina: - Gdy stawialiśmy ten kamień, las wkoło był jeszcze mały, a dziś jaki dorodny. Jak ten czas szybko płynie - uśmiecha się Sagan. Przy kamieniu zapalono kilkanaście zniczy, ktoś chwilę przystanął, zadumał. - Za rok też się spotkamy - mówi L. Małecki. Gdy ludzie się rozchodzili płomień w zniczach płonął z impetem, a ognisko przygasało. Tak jest co roku…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska