Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzinna tragedia. W wypadku pod Żarami zginęła matka z dwiema córkami

Janczo Todorow 68 363 44 99 [email protected]
Kazimierz Stolarz z Jałowic, mąż nieżyjącej Grażyny: Zostałem sam jak palec. Daniel, syn nieżyjącej Małgorzaty: - Nie zostawię tej sprawy bez echa, będę walczył o odszkodowanie.
Kazimierz Stolarz z Jałowic, mąż nieżyjącej Grażyny: Zostałem sam jak palec. Daniel, syn nieżyjącej Małgorzaty: - Nie zostawię tej sprawy bez echa, będę walczył o odszkodowanie.
Tydzień temu w podżarskim Drożkowie pędzący tir zmiótł z drogi auto, którym jechały trzy kobiety. Nie miały żadnych szans.

Przeczytaj też: Dramat pod Żarami. Przyczepa tira zmiotła peugeota z drogi. Trzy kobiety nie żyją

Miniony piątek, krótko po 9.00...
- Właśnie wróciłem do domu i szedłem postawić pod ścianą rower. Usłyszałem huk. Kiedy się odwróciłem zmiażdżone auto leżało w rowie - opowiada mężczyzna, który mieszka w pobliżu łuku drogi, gdzie już przed rokiem zginęła kobieta.
Peugeot jechał w stronę Żar. Kilka metrów i wyjechałoby z Drożkowa. Wystarczyło pokonać łuk drogi. Ale z naprzeciwka pędził tir...
- Kiedy auta mijały się naczepę tira zarzuciło, wpadła na lewy pas, uderzyła w peugeota. Osobówka poleciała w górę, przeleciała nad barierą i z dużą siłą uderzyła o ziemię. Podbiegłem i otworzyłem bagażnik leżącego na dachu auta. Wyciągnąłem kobietę. W tym czasie koledzy zaalarmowali pogotowie i policję - opowiada jeden ze świadków.

Przeczytaj też: Straszna tragedia. W pożarze pod Torzymiem zginęli dwaj bracia. Jeden spłonął żywcem

Dwie z kobiet - matkę i córkę, reanimowano na miejscu. Niestety, nie udało się ich uratować. Drugą córkę zabrano śmigłowcem do szpitala w Zielonej Górze. Również nie przeżyła.
- Jeżdżą jak wariaci, widziałem, jak ten tir zasuwał. Zbyt szybko i nie dziwię, że naczepę zarzuciło - opowiada inny świadek.
- Kierowca był trzeźwy, ale jechał z prędkością znacznie przekraczającą limit dopuszczalny w tym miejscu - mówi Grzegorz Szklarz, rzecznik prasowy prokuratury okręgowej w Zielonej Górze. - Został aresztowany na trzy miesiące, grozi mu kara pozbawienia wolności do ośmiu lat.
- Nie pragnę zemsty, ale chciałabym porozmawiać z tym człowiekiem, usłyszeć co powie o tym, co się stało - mówi Mariola Macierzyńska z Jasienicy koło Brodów, która straciła w wypadku matkę i dwie siostry. - Może jest dobrym mężem i ojcem, na pewno tego nie chciał. Ale chcę dowiedzieć się, co czuje. Nie mogę się z tym pogodzić, nie dociera do mnie, że matka i siostry nie żyją. A mama powtarzała, że jeszcze nie szykuje się na tamten świat...

Przeczytaj też: Tragedia na trasie pod Nowogrodem Bobrzańskim. Jedna osoba zginęła, druga walczy o życie (wideo, zdjęcia)

O wypadku dowiedziała się dopiero popołudniu, kiedy zadzwonił Daniel, syn Małgorzaty, jednej z ofiar. Na początku nie było wiadomo, ile osób zginęło. Dopiero po kilku godzinach straszna prawda dotarła do rodziny. - Grażyna, druga z sióstr, które zginęły, przez dwa dni namawiała mnie, żebym jechała z nimi. Mieliśmy załatwić u notariusza formalności związane z przepisaniem domu mamy. Uparłam się i powiedziałam, że nie pojadę, bo zamówiłam rzeźnika, który miał zabić świnię w domu. Świnka była jeszcze mała, gdy postanowiłam, że zabiję ją w listopadzie. I uratowała mi życie... - wzdycha Mariola.
Dziś towarzyszy jej współczucie. Przychodzą do niej przyjaciółki, sąsiadki, pocieszają, wspierają.
- Na razie trzymam się, nie jestem sama, mam męża i czworo dzieci w domu. Gorzej jest ze szwagrem Kazimierzem, który został sam jak palec. Mieszka w Jałowicach i nikt go nie odwiedza - martwi się Mariola.

Pani Mariola wysłała do niego na kilka dni syna Marcina, żeby szwagier nie cierpiał w pustym domu. Do tragedii mieszkał przecież razem z żoną i jej matką.
- Nie mogę pojąć jak to się stało. Podobno kierowca tira jechał bardzo szybko, słyszeliśmy, że tachograf zatrzymał się na 90 km na godzinę - mówi Kazimierz Stolarz. - A tam przecież jest ograniczenie do 50 km. U notariusza miały być o 10.00. Nie dojechały. Namawiały mnie, żebym i ja jechał, ale nie chciałem... Dobrze, że jest ze mną Marcin, bo zostałem sam.
Prokuratura nie potwierdza, że kierowca tira pędził 90 km na godzinę. - Jedynie, co mogę w tej chwili powiedzieć, że jechał za szybko - zaznacza prokurator G. Szklarz.
W urzędzie gminy twierdzą, że krewnym ofiar wypadku zapewniono pomoc finansową i psychologiczną.
- Gdzie ta pomóc - oburza się Mariola Macierzyńska. - Przyszli z ośrodka pomocy społecznej i mówią, żebyśmy złożyli podanie o zapomogę. To my żebracy? Niech przyniosą jakieś pieniądze. A psychologa tu nie widzieliśmy.

W wypadku zginęła Małgorzata, najstarsza z sióstr. Mieszkała w sąsiednim Kole. W domu został mąż z córką. - Nie pozostawię tej sprawy bez echa. Będę walczył o odszkodowanie - zapewnia Daniel, syn Małgorzaty.
- U mnie też nie było żadnego psychologa - dodaje K. Stolarz. - Najgorzej, że nikt ze wsi nie przychodzi do mnie, nie porozmawia... Ale na razie jeszcze się trzymam, nie wiem, co będzie dalej.
Pogrzeb odbył się w czwartek w Starosiedlu, gdzie pochowany jest mąż matki i ojciec obu sióstr. Wszystkie trumny złożono w jednym grobie.
- Będą trzy krzyże i jeden pomnik - mówi Mariola Macierzyńska. - A ja pojadę do Świebodzina, żeby pod pomnikiem Chrystusa podziękować za to, że żyję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska