Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rolnik z Lubska walczy z władzami miasta o odszkodowanie

Aleksandra Łuczyńska
Krzysztof Pitura ma całą teczkę dokumentów związanych ze sprawą. – Będę dochodził swojego – zapewnia.
Krzysztof Pitura ma całą teczkę dokumentów związanych ze sprawą. – Będę dochodził swojego – zapewnia. fot. Aleksandra Łuczyńska
Od kilku lat trwa batalia Krzysztofa Pitury, który domaga się od władz miasta odszkodowania za zniszczenie jego łąki. Burmistrz odpowiada jednoznacznie: - Ten pan po prostu nie chce załatwić tej sprawy, chociaż zgodziliśmy się na jego warunki.

O problemach Krzysztofa Pitury z Lubska pisaliśmy na łamach "GL" kilkakrotnie. Po raz pierwszy przed dwoma laty. Już wtedy wydawało się, że załatwienie sprawy to tylko kwestia czasu. Tak się jednak nie stało. Przypomnijmy. W 2006 roku podczas budowy sieci kanalizacyjnej, część rur została zamontowana na łące Pitury, położonej nieopodal jego domu. Od początku było wiadome, że owa część łąki nie będzie nadawała się już do użytku.

Wcześniej rolnik pasł na niej krowy, od chwili budowy sieci, jest to niemożliwe. Ten sam problem dotyczył także sąsiadów mężczyzny, którzy zgodzili się na odszkodowanie w wysokości 8 tys zł. W protokole spisanym wówczas w obecności obu rolników oraz przedstawicieli władz miasta, zastrzeżono, że K. Pitura również dostanie odszkodowanie, ale nie mniejsze niż jego sąsiad.
- Chodziło o to, że na jego łące szkody obejmowały mniejszy teren, bo zaledwie kilkadziesiąt metrów, u mnie ponad sto. Oczywiste wydaje się, że dostanę w związku z tym znacznie więcej pieniędzy - tłumaczy Pitura. - Tak się jednak nie stało, bo miasto zaproponowało mi 8 tysięcy i ani grosza więcej. Upomniałem się też o pieniądze za dzierżawę mojej ziemi, z której już właściwie nie mogę korzystać. Rocznie wynosi to zaledwie 1 tysiąc. Burmistrz mówi, że w tej kwocie mieści się moje odszkodowanie, a to jakaś bzdura.

Gdy o sprawie rozmawialiśmy z burmistrzem, Bogdanem Bakalarzem, w 2008 roku, ten obiecał, że z rolnikiem porozmawia. - Jestem gotowy rozmawiać na ten temat, wspólnie przedyskutujemy co w tej sprawie można zrobić. Być może podniesiemy nawet kwotę odszkodowania. Niech tylko pan Pitura do mnie przyjdzie - powiedział nam wówczas.
- To śmiechu warte! Do dziś nikt nie chce w tej sprawie rozmawiać ze mną. Niby są jakieś protokoły, ale ja nie zgodzę się na warunki stawiane w nich.
B. Bakalarz przyznaje, że problem rolnika jest poważny, ale tylko i wyłącznie z jego winy. - Gdyby chciał to dawno ta sprawa została by zakończona. On po prostu nie chce tego załatwić. Za każdym razem, gdy podpisuje protokół z uzgodnieniami dotyczącymi odszkodowania, potem się z tego wycofuje. To jest śmieszne. Podobne problemy mamy też z innymi rolnikami. W przypadku pana Pitury za każdy razem kończy się tym, że on odwołuje wszystko, bo rzekomo jego żona na nic się nie zgadza - tłumaczy burmistrz. - Jeśli czuje się pokrzywdzony, mam prawo iść z tym do sądu.

K. Pitura nie ukrywa, że myśli o tym od dawna. - Czuję się oszukany. Od samego początku zaznaczałem, że chcę normalne odszkodowanie. Opłata za dzierżawę nie może tego zastąpić, dlatego jeśli miasto nie przystanie na moje warunki, to zwrócę się o pomoc do prawników, a sprawa na pewno skończy się wówczas w sądzie. Ja tego nie odpuszczę - zapewnia rolnik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska