MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rozchwiana szala

Paweł Kozłowski, Marcin Łada
Kibice Orła spodziewali się łatwego 3:0, a tymczasem taniec radości mogli odtańczyć dopiero po czterech setach
Kibice Orła spodziewali się łatwego 3:0, a tymczasem taniec radości mogli odtańczyć dopiero po czterech setach fot. Ryszard Poprawski
Faworyci z Sulęcina i Międzyrzecza musieli się ostro napracować, by pokonać niżej notowanych rywali.

Znów potwierdziło się, że w derbach drugiej ligi wszystko jest możliwe.

Czy trapiony kontuzjami Chrobry mógł zrobić krzywdę uzbrojonemu po zęby Orłowi. Fani w Międzyrzeczu z niepokojem zerkali na parkiet, kiedy okazało się, że tak. Wyrównana pierwsza partia, zwycięstwo gości w drugiej i zdecydowany opór w czwartej były zapowiedzią tie breaku. Do piątego seta jednak nie doszło, bo międzyrzeczanie zdołali się spiąć.

- Bardzo słabo przyjmowaliśmy i pozwoliliśmy przeciwnikom odrzucić się od siatki. Było sporo balonów, które trzeba odbierać palcami, przyspieszyć - ocenił szkoleniowiec Chrobrego Piotr Szarejko. - Później mogliśmy zagrywać tylko do przodu. Piłki kierowane z głębi pola na skrzydła były bardzo czytelne dla bloku Orła.

Zagrywka i blok

To nie przypadek, że w decydujących momentach Chrobry był bezradny. Trener gospodarzy Andrzej Stanulewicz szybko odkrył, że przyjezdni walczą bez drugiej linii i przyjmują prawie wyłącznie dołem. - Zmieniliśmy taktykę zagrywki. Zamiast agresywnej, z wyskoku, postawiliśmy na stacjonarną, szybującą - ocenił.

W swoim stylu uderzał tylko Grzegorz Pająk, ale on niczego nie musiał zmieniać. - Pierwszy set był bardzo dobry do momentu 16:16. Szliśmy punkt za punkt, ale Pająk wszedł na zagrywkę i pozamiatał - powiedział Szarejko.

Zdaniem Stanulewicza, jego zespół zdecydowanie odskoczył, kiedy zaczął działać blok. - Prawda jest taka, że kiedy on spisuje się dobrze, napędza pozostałych - skwitował.

Żal za przestój

W derbach w Sulęcinie wygrał faworyt, czyli miejscowa Olimpia. Lecz liderowi drugiej ligi zwycięstwo nie przyszło łatwo. Podopieczni Jerzego Boguty dopiero w piątym secie przechylili szalę zwycięstwa. - Zdobycie punktu na boisku lidera można uznać za dobry wynik, ale mam żal do chłopców za przestój w trzecim secie. Prowadziliśmy 13:9 i mieliśmy piłkę do skończenia. Niestety, atak poszedł w aut, a po chwili przydarzyły się nam dwa błędy - komentował po meczu trener Oriona Marek Szczepaniuk. - Gładko zwyciężyliśmy w pierwszym secie, a następnego przegraliśmy do 16. To jest zastanawiające. Nie wiem dlaczego gramy falami. Gdybym znał odpowiedź na to pytanie, z pewnością bylibyśmy wyżej w tabeli.

Ważny punkt

Sulechowianie pokazali, że stać ich na wyrównaną walkę z najlepszymi, lecz trzeba przyznać, iż Olimpia zagrała w rezerwowym składzie. - W tabeli nad GTS-em Gdańsk mamy przewagę sześciu punktów. Jest więc możliwość, aby poeksperymentować i ogrywać wszystkich zawodników - przyznał Boguta, grający trener, który ze względu na chorobę bardzo krótko przebywał na boisku. - Jednak spodziewaliśmy się dużego oporu ze strony Oriona, bo im potrzebny jest każdy punkt. Z nami jeden zdobyli i kto wie, czy ten punkt nie zadecyduje o wejściu do szóstki, gwarantującej udział w play offach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska