Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z gorzowianinem Jerzym Synowcem

Henryka Bednarska 0 95 722 57 72 [email protected]
- Potrzebna jest ekipa młodych, którzy mają pomysły i którym dobro Gorzowa leży na sercu - mówi Jerzy Synowiec.
- Potrzebna jest ekipa młodych, którzy mają pomysły i którym dobro Gorzowa leży na sercu - mówi Jerzy Synowiec. fot. Kazimierz Ligocki
Ma 55 lat, gorzowianin od urodzenia, skończył prawo na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Adwokat od 1983 r. Bronił w sprawach politycznych.

- Co pana wk... w Gorzowie? Przed chwilą tak właśnie, mocno, wyraził pan swoje zdanie.
- To, że niektóre sprawy idą za wolno, choćby remont ul. Wyszyńskiego. Ona przynosi wstyd miastu. Chciałbym, żeby była zrobiona szybko i ładnie, ale na to się nie zanosi. Bo są jakieś dziwne kontredanse wokół tego, kto ma to wykonywać. Boję się, że skończy się jak zwykle: miasto będzie musiało zapłacić dużo więcej, niż planowało. Miasto nie przymierza się też do Kostrzyńskiej. Nią wjeżdżają do Gorzowa ludzie z Zachodu, powinna więc wyglądać jak ulica w mieście, a nie jak ta na syberyjskim przedmieściu. Martwi mnie, że nie jest robiona druga część bulwaru, że za wolno zmienia się Zawarcie. Jest tam rondo, buduje się piękna przystań, będzie Nova Park, ale po 60 latach zapomnienia Zawarcie powinno dostać dużo więcej.
- Dlaczego wszystko idzie tak wolno?
- Trwają niepotrzebne przepychanki między prezydentem a radnymi. Nie wiem, o co można kruszyć kopie, gdy idzie o rozwój miasta czy budowę dróg. Można dyskutować o detalach, ale nie o pierwszorzędnych potrzebach. Nie rozumiem tego.

- Ale Wyszyńskiego się ślimaczy ze względu na nieporadność urzędników i skomplikowany wybór wykonawcy...
- Tak i tego też nie rozumiem.

- Czy w tym roku wydarzyło się coś pozytywnego, co pan zapamięta?
- Zawsze dzieje się dużo. Choćby to, że prezydent błyskawicznie zdecydował, a radni szybko przyznali pieniądze na adaptację niszczejącego od lat basenu. Dziś jest to jedna z piękniejszych w Polsce hal do tenisa stołowego, która będzie tętniła życiem od 7.00 do 22.00. Można było zrobić coś szybko i wyszło. Tak powinno być ze wszystkim, co jest potrzebne mieszkańcom.

- Adaptację basenu wymyślił pan i klub. Nie wydaje się panu, że iskry, pomysłów zupełnie nie ma magistrat?
- Pomysły płyną tylko od prezydenta. Natomiast daleko idącą bierność wykazują miejscy urzędnicy. Każdy z wydziałów codziennie powinien tryskać pomysłami na zmiany w mieście. A tu nie ma kompletnie żadnej inicjatywy. To tak, jakby poza prezydentem nikt w ratuszu nie pracował. Jedyny aktywny, były szef wydziału komunalnego Leszek Rybka, jest dziś bez pracy. Dla mnie to rzeczy niepojęte.

- Urzędnicy to zło tego miasta?
- Trochę tak. Bo ich inicjatywa nie jest mała, ale jej w ogóle nie ma!

- Czyli urzędnicy do wymiany?
- Potrzebna jest ekipa młodych, którzy mają pomysły i którym dobro Gorzowa leży na sercu. Mogliby być przeciwwagą albo uzupełnieniem dla radnych. Prezydent musiałby ich darzyć zaufaniem, dać im wolną rękę.

- A może prezydentowi jest tak wygodnie? Samotny żagiel z pomysłami i długo nic.
- Prezydent dostaje baty, kiedy idzie coś źle, zbiera laury, gdy idzie dobrze. Jeśli będzie miał superurzędników, aktywnych i mądrych, dostanie laury, a więc powinno mu na tym zależeć.

- Jaki to był rok dla Gorzowa? Stagnacji?
- W sensie oddanych inwestycji - tak. Ale ogólnie nienajgorszy, choć zawsze twierdzę, że można zrobić więcej. Nie można mówić, że był dobry, zrobiło się i to wszystko, bo za chwilę będzie tylko mniej.

- Co się zrobiło? Na razie wymienił pan tylko zagospodarowanie basenu.
- Tak, nie było niczego spektakularnego, może poza modernizacją stadionu żużlowego. Ale zainicjowano budowę kompleksu sportowego przy Mironickiej. Chciałbym, żeby powstał. Może nie taki jak w planach, bo gigantomania jest niewskazana, ale niech będzie stadion piłkarski. Hala sportowa zaś mogłaby stanąć na placu cyrkowym. Dobrze, że zakończyły się przepychanki wokół CEA, bo sala widowiskowa jest miastu bardzo potrzebna. Martwi mnie za to, że powoli idzie likwidacja kilkudziesięciu ruin. To można zrobić tanio i łatwo.

- To dlaczego się tego nie robi?
- Bo urzędnicy odpowiedzialni za nadzór budowlany tego nie robią. Codziennie powinni doprowadzać do wyburzenia jednej ruiny, wymuszając to na właścicielu obiektu, a jeśli nie będzie chciał tego zrobić, prowadząc go do prokuratury. Urzędnik ma takie prawo, chyba tylko o tym nie wie.

- Czy spowolnienie, o którym pan mówi, nie wynika też z tego, że prezydent ma problemy, jest oskarżony w aferze budowlanej, a teraz niemal co drugi dzień siedzi w sądzie?
- To na pewno nie jest dobre. Ale po złożeniu wyjaśnień codzienna obecność prezydenta w sądzie nie będzie konieczna. Bo to szkodzi i jemu, i urzędowi. Ten proces ma też inne negatywne znaczenie - miejscy urzędnicy, żeby nie mieć kłopotów, boją się robić cokolwiek.

- Może po prostu trzeba robić uczciwie i dobrze?
- Oczywiście, to tylko sprawa ludzi, od nich wszystko zależy. W Polsce są miasta, które się rozwijają - jak Wrocław, i takie, które nic się nie zmieniły od wojny - jak Szczecin. Trzeba zwyczajnie chcieć coś robić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska