Intermarche Zastal Zielona Góra - Victoria Górnik Wałbrzych 79:59
Z czego wynika? Najlepiej określił to trener zielonogórzan Tomasz Herkt. - Gdybyśmy zdobyli o 10 punktów więcej i stracili o 10 mniej byłoby w porządku - powiedział szkoleniowiec. - A tak nie mogę być do końca zadowolony. Przed tym spotkaniem liczyłem, że zagramy tak, jak w ostatnich meczach wyjazdowych: szybko, agresywnie i dokładnie. Miałem nadzieję, że kibice zobaczą taki właśnie zespół. Niestety, stało się inaczej. Oczywiście byliśmy lepsi i ani przez moment nasze zwycięstwo nie było zagrożone. W statystykach, poza rzutami osobistymi, też górowaliśmy. W wolnych wypadliśmy skandalicznie. Na 31 prób trafiliśmy 16 razy, osiągając zaledwie 51 procent skuteczności.
Trener Herkt ma rację. Zielonogórzanie są po prostu mocniejsi i pewnie wygrali. Było to jednak zwycięstwo bez blasku i wynikało z tego, że nasz zespół ma po prostu więcej amunicji niż rywale. Jeśli więc zielonogórzanie robią ,,zaciemnienie" przed play offami, to nie ma sprawy. W innym przypadku musimy się trochę bać, jak ułożą się wydarzenia kiedy przyjdzie nam zmierzyć się z silniejszym przeciwnikiem. Też podzielamy niepokój trenera jeśli chodzi o rzuty wolne. Żaden z naszych zawodników nie wykonał dobrze wszystkich, a już najgorszy bilans miał Rafał Rajewicz. Na sześć prób nie trafił ani razu! To jest bardzo niepokojące i aż strach myśleć, jak to może wyglądać, kiedy wynik będzie na styk.
Obie ekipy doskonale się znają. W Górniku gra trzech wychowanków Zastalu: Mariusz Matczak, Marcin Wróbel i Sławomir Buczyniak, jeszcze w tym sezonie zespół prowadził Grzegorz Chodkiewicz, były szkoleniowiec Intermarche Zastalu, dziś Spójni Stargard Szczec. Życzymy Górnikowi utrzymania, ale w sobotę nie mogło być sentymentów.
Historia tego meczu jest bardzo krótka. Zaczął Marcin Flieger, wyrównał Wróbel, a po chwili Matczak rzucił za trzy. Górnik prowadził 5:2. Nasi szybko dogonili i było 6:5, raz jeszcze po osobistych Wróbla prowadził Górnik 7:6 i w zasadzie tyle miął do powiedzenia. Gospodarze szybko uciekli i już w pierwszej kwarcie widać było, że różnica w umiejętnościach jest zbyt duża, by rywal mógł coś nam zrobić. Cieniem położyła się kontuzja Marcina Chodkiewicza, który w 7 min po jednym ze starć podkoszowych upadł i doznał urazu. Pierwsze, wstępne rozpoznanie mówiło o urazie stawu skokowego. Potem ani przez chwilę wynik nie był zagrożony i pewnie zwyciężyliśmy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?