Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sebastian Świderski: - Dziś w sporcie decyduje kasa

Jakub Lesiński 68 324 88 06 [email protected]
Sebastian Świderski ma 36 lat. Były reprezentant Polski (322 występy), grał na pozycji przyjmującego. Wychowanek Znicza Gorzów, następnie zawodnik Stilonu Gorzów, z którym zdobył Puchar Polski (1997) oraz brąz (1999) i srebro (2000) mistrzostw Polski. Największe sukcesy osiągnął z Mostostalem Kędzierzyn-Koźle (m.in. trzykrotny MP). Przez siedem lat występował w lidze włoskiej. Obecnie trener.
Sebastian Świderski ma 36 lat. Były reprezentant Polski (322 występy), grał na pozycji przyjmującego. Wychowanek Znicza Gorzów, następnie zawodnik Stilonu Gorzów, z którym zdobył Puchar Polski (1997) oraz brąz (1999) i srebro (2000) mistrzostw Polski. Największe sukcesy osiągnął z Mostostalem Kędzierzyn-Koźle (m.in. trzykrotny MP). Przez siedem lat występował w lidze włoskiej. Obecnie trener. Tomasz Gawałkiewicz
- Szkoda, że w naszym regionie, gdzie jednak mamy pewne tradycje, tej siatkówki na najwyższym poziomie nie ma. Lubuskie zasługuje na to, aby mieć drużynę w ekstraklasie - uważa Sebastian Świderski, były reprezentant Polski.

- Jak pan wspomina swoją karierę zawodniczą?
- Minęła dość szybko. Niestety, zakończyła się w przykry sposób. Podczas jej trwania spełniłem jednak wiele swoich marzeń, począwszy od medali mistrzostw Polski, poprzez wyjazd na Igrzyska Olimpijskie. Brakuje mi kilku rzeczy, które chciałem osiągnąć. Jednak w pewnym sensie czuję się spełniony. Niektóre chwile będę wspominał do końca życia.

- Gdyby nie problemy ze zdrowiem, to teraz jeszcze oglądalibyśmy pana na boisku?
- Nie wiem. Minęły już dwa lata od chwili, gdy zakończyłem karierę. Na pewno byłby jakiś plan pożegnania się z boiskiem w normalny sposób, a nie przez kontuzję. Do pewnego momentu czułem się bardzo dobrze. Gdyby nie ten nieszczęsny uraz, to może jeszcze bym występował. Chociaż czas nieubłaganie leci, wiek robi swoje, a poziom sportowy idzie do góry.

- Przez wiele lat występował pan w kadrze. Jakie to uczucie?
- Dla mnie było to duże wyróżnienie. Człowiek cieszył się tymi meczami, a do tego mógł zwiedzić praktycznie cały świat. To miły dodatek do kariery. Niestety, tych sukcesów było trochę mało. Brakowało wygranej Ligi Światowej czy mistrzostw Europy, które przyszły później już bez mojego udziału.

- Odniósł pan wiele innych sukcesów. Który cieszy najbardziej?
- Były różne, nie ma jednego wielkiego. Tak naprawdę nie przykładam wagi do indywidualnych wyróżnień, chociażby z tego względu, że siatkówka jest grą zespołową i zwycięża drużyna. Największym moim osiągnięciem jest wicemistrzostwo świata.

- Szybko został pan trenerem. Szkolenie miało być pomysłem na dalsze życie?
- Nie, ponieważ nie planowałem, że tak szybko skończę grać. Nie było żadnych planów. Pół roku byłem przy Zaksie, pomagałem. Kiedy rozstano się ze mną w Kędzierzynie-Koźlu, padła propozycja, żebym na koniec sezonu przejął drużynę z Kielc. Powiem szczerze, że trochę się wahałem. Po kilku rozmowach zdecydowałem się pójść w tym kierunku. Bardzo się cieszę z podjęcia tego kroku. Robię to, co lubię, choć już nie na boisku, ale przy nim.

- Pracował pan z wieloma fachowcami. Który jest dla pana wzorem?
- Od każdego starałem się zapamiętać coś, co było pozytywne dla mnie i dla zespołu. Będę się starał to praktykować. Największe wrażenie zrobił na mnie Daniel Castellani. Na pewno nie będę go powielał, bo taką osobę jak on ciężko jest bezpośrednio naśladować. Daniel jest bardzo dobrym znawcą tego sportu, świetnym psychologiem. Staram się kontynuować jego myśl szkoleniową, wraz z kilkoma moimi pomysłami.
- Jak często odwiedza pan nasz region?
- Ostatnio troszeczkę rzadziej niż kilka lat temu. Ze względu na pracę, tego czasu jest mało. Przeprowadziłem się do Kędzierzyna-Koźla, natomiast posiadam też mieszkanie w Gorzowie. Bywam tam na zawodach żużlowych, szczególnie na Grand Prix. Poznałem się z kilkoma zawodnikami, z którymi mam kontakt.

- Śledzi pan wyniki gorzowskiej drużyny, w której niegdyś pan występował?
- Staram się. Mam tam swoich dobrych znajomych. Przez kilka lat grałem wspólnie z obecnym trenerem Radkiem Maciejewiczem. Ostatnio rozmawialiśmy o przyszłości siatkówki w tym mieście. Pytał się o zawodników, których mogę mu polecić. Szkoda, że w tym regionie, gdzie jednak mamy pewne tradycje, tej siatkówki na najwyższym poziomie nie ma. Lubuskie zasługuje na to, aby mieć drużynę w ekstraklasie.

- Dlaczego GTPS Gorzów jest obecnie w takim miejscu?
- W dzisiejszym sporcie, nie tylko w siatkówce, o sukcesie decydują pieniądze. Mamy przykład Chemika Police, który awansował do Orlen Ligi. Sponsor wyłożył tam fundusze na gwiazdy światowego formatu i teraz mogą walczyć o mistrzostwo kraju. Wszystko rozbija się więc o finanse.

- Jak pan oceni obecny poziom lubuskiej siatkówki?
- Należy się cieszyć z tego, co się ma. Oczywiście, aspiracje zawsze są dużo większe. Często nie docenia się to, co jest na miejscu. Uważam, że lepiej pograć w niższej lidze, zbudować sobie podstawy, zaplecze, aby dopiero później gdzieś dostać się do wyższej klasy rozgrywkowej. Bywały sytuacje, że drużyny mocno nastawiały się na awans, a po roku gry na wyższym poziomie, okazywało się, że ich na to nie stać. Dzieci i młodzież, w które się inwestuje, to przyszłość nie tylko tutejszego regionu.

- Dziękuję.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska