Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Serce wciąż bije

Janczo Todorow
- Woda w stawie sięgała mi dotąd - pokazuje Dawid Kozina. Obok dziadek Klaudii Stanisław Augustyn
- Woda w stawie sięgała mi dotąd - pokazuje Dawid Kozina. Obok dziadek Klaudii Stanisław Augustyn fot. Janczo Todorow
Dziadek dziewczynki dziękuje wszystkim, którzy ją ratowali.

Pięcioletnia Klaudia z Sanic topiła się w stawie w środku wsi. Po blisko godzinnej akcji ratunkowej lekarze przywrócili akcję jej serca. Dziewczynka walczy teraz o życie w szpitalu w Zielonej Górze.

We wtorek było bardzo ciepło. Klaudia poszła z koleżanką Natalią nad staw. - Wróciłem ze szkoły i wszedłem do domu, a tu widzę, jak Natalka płacze. Opowiedziała mi co się stało i pobiegłem na ratunek razem z kuzynem Piotrem. Na kładce na brzegu stawu zobaczyłem ubrania Klaudii. Potem zauważyłem, że płynie kawałek dalej. Wszedłem do wody i wyniosłem ją - opowiada gimnazjalista Dawid Kozina.

Świeże bukieciki
Na brzegu już czekał Czesław Klisowski, który zaczął reanimować nieprzytomną dziewczynkę. Odpoczywał na ławce, kiedy usłyszał krzyk. Zaczął ratować dziecko, jak tylko mógł. Zastosował masaż serca i jednocześnie sztuczne oddychanie usta usta.
- Nigdy tego nie zapomnę - nie może powstrzymać łez.

Wreszcie przyjechała karetka i lekarze po blisko godzinie przywrócili akcję serca. Potem śmigłowiec zabrał dziecko do szpitala w Zielonej Górze. - Nie mogę się pozbierać. Zaledwie kilka godzin wcześniej moja wnuczka Klaudia przyniosła mi i żonie malutki bukiecik. Kilka razy dziennie zrywała kwiatki i przynosiła je nam - płacze dziadek Stanisław Augustyn.

Reaguje na dźwięki

Dziadek jest załamany, ma dużo wnuków, ale Klaudia jest najukochańsza, zawsze wesoła i roześmiana. - Jej serce bije, ale ciągle jest nieprzytomna. W piątek zaczęła reagować na dźwięki - drży jego głos. Kilka razy dziennie wydzwania do synowej, która czuwa przy łóżku dziecka. - Dziękuję wszystkim, którzy pomagali przy jej ratowaniu. Bardzo dziękuję - mówi.

Cz. Klisowski też nie może siedzieć spokojnie. - Klaudię wychowywaliśmy razem z rodzicami, to prawie jak nasze dziecko. Dzieci na wsi chowają się inaczej, są bardziej swobodne. Ale kto by pomyślał, że w kwietniu takie dziecko pójdzie się kąpać - zastanawia się. Dodaje, że wierzy w zielonogórskich lekarzy, ale jeżeli zajdzie potrzeba przenieść dziecko do jakieś kliniki, nie pożałuje grosza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska