Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słubiczanin Szymon Łudzicz powiedział "tak" Europie

Beata Bielecka
Szymon Łudzicz ma nadzieję, że dzięki Unii Słubice i Frankfurtu staną się w końcu jednym miastem.
Szymon Łudzicz ma nadzieję, że dzięki Unii Słubice i Frankfurtu staną się w końcu jednym miastem. fot. Beata Bielecka
Ma 19 lat i wybory obserwował dotychczas zza pleców rodziców. W tym roku po raz pierwszy poszedł głosować sam.

Na UE patrzy przez pryzmat życia na granicy. I wiele od niej oczekuje, bo mimo, że Słubice i Frankfurt to miasta bliźniacze, które przed wojną stanowiły jedność, dziś bardzo wiele je dzieli.

Stereotypy i bariera językowa

- Przede wszystkim mentalność i stereotypy, które wynikają z nieznajomości sąsiada. I bariera językowa - twierdził Szymon. Językiem sąsiada stale jeszcze posługuje się niewielka liczba osób. Od lat mówi się o tym, że trzeba go uczyć już od przedszkola, ale niewiele się w tym kierunku robi. Pojedyncze, nawet najbardziej modelowe projekty, nie są w stanie wypełnić luki.

A może być jeszcze gorzej. Gdy kilka dni temu frankfurtczycy i słubiczanie dyskutowali o wspólnej przyszłości mówiono także o języku. Jeden ze słubickich germanistów przestrzegał, że za dwa lata niemiecki ma zostać zastąpiony w szkole angielskim i wtedy będzie jeszcze gorzej. Niemcy też nie mieli dobrych wieści. Przyznali, że rodzice uczniów ze szkół podstawowych nie są specjalnie zainteresowani tym, żeby ich dzieci uczyły się polskiego. Też wolą angielski.

- Demokracja - skomentował nadburmistrz Martin Patzelt. - Do wielu osób nie trafia argument, że żyjąc tu na granicy język sąsiada jest bardzo przydatny, bo oni wcale nie planują tu zostać - mówił. Podobnie myśli Szymon, który też nie mówi po niemiecku, za to bardzo dobrze radzi sobie z angielskim. - Wybrałem ten język, bo nie zamierzam zostać w Słubicach - tłumaczył. Marzą mu się studia w Szkocji lub Anglii.

- Tam z większą sympatią patrzą na Polaków. Poza tym studenci z Polski mają szansę dostać spore stypendia - opowiadał. - Niemcy wydają mi się stale zbyt zamkniętym i mało przyjaznym krajem. Jakby ta granica nadal istniała. Nie podoba mi się też, że nie otworzyli dla nas swojego rynku pracy tak jak zrobiły to inne kraje - dodał.

Przeszkadza historia

Co jeszcze dzieli? - Historia - mówił Szymon. - Mam kolegów, którzy nie pójdą na dyskotekę do Frankfurtu, bo twierdzą, że z Niemcami bawić się nie będę. Nawet nie mieliby takiej okazji, bo Niemcy i tak zawsze bawią się sami a Polacy sami - podkreślał. On z grupą przyjaciół bywa we frankfurckiej dyskotece często. Opowiadając o niej mówi "nasza" Kamea. Dla niego nie ma w ogóle znaczenia, że znajduje się ona po niemieckiej stronie.

- W Słubicach nie ma takiej fajnej dyskoteki więc idziemy potańczyć tam. Ale żadnych znajomości z frankfurtczykami jeszcze nigdy nie nawiązaliśmy - mówił. - Oni zachowują dystans. Może czują się lepsi. A może wprost przeciwnie wstydzą się. Może mają poczucie winy, że to ich kraj wyrządził tyle krzywd podczas wojny - zastanawiał się Szymon. Mówił, że jego pokolenie do przeszłości już w ogóle nie wraca.

Patrzy w przyszłość i chciałoby, żeby w końcu przez Odrę jeździł tramwaj lub autobus, bo Słubice i Frankfurt to już przecież jedno miasto. Żeby było więcej wspólnych imprez, bo może wtedy udałoby się wreszcie lepiej poznać i żeby Polska dogoniła Niemcy, bo wtedy moglibyśmy czuć się równorzędnymi partnerami. - Taką szansę daje nam unia dlatego poszedłem na te wybory. W końcu każdy głos się liczy - stwierdził słubiczanin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska