Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sos własny

Rafał Darżynkiewicz
Ostatnie dni należały do piłkarzy. Jednak nie do tych, którzy potrafią piłkę kopać, tylko tych, którzy nią rzucają.

Nawiasem mówiąc, najlepszym z naszych został ten, który w tej grze nóg używać może. Ja jednak nie o Sławomirze Szmalu i jego kolegach chciałbym. Poniedziałkowe wydarzenia na lotnisku Okęcie w Warszawie i Pałacu Prezydenckim dedykowane powinny być wszystkim włodarzom polskiego sportu żużlowego.

Piłkarze ręczni medalu nie zdobyli. Przegrali, ale z honorem. Wrócili na tarczy, a witano ich z pompą należną zwycięzcom. Dlaczego? Po prostu ktoś w PZPR, przepraszam ZPRP pomyślał. Działacze? Raczej nie. Krytykowanych przez reprezentantów i samego Bogdana Wentę zarządców związku wyręczyli sponsorzy kadry. Oni kupili "towar". Towar wartościowy. Inwestycja, mimo braku medalu mistrzostw Europy, musi się zwrócić. Wystarczyło kilka prostych zabiegów marketingowych i trochę chęci. Trener, zawodnicy a za ich sprawą także sponsorzy, przez cały poniedziałek pojawiali się w każdej stacji telewizyjnej. O gorącym powitaniu mówiło się w radiu, nie zapominają o wydarzeniu także dzisiejsze gazety, o portalach internetowych nie wspominam.

Gdzie w tym wszystkim jest żużel? Pytanie raczej brzmieć powinno: gdzie jest ze swoimi sukcesami żużel? Ni widu, ni słychu. Chwilę po zdobyciu Drużynowego Pucharu Świata reprezentantom nakazano na złamanie karku gonić na mecze ligowe. Tak zdecydowało kilku prezesów. Poniedziałek żużlowcy mieli wolny, działacze pewnie też. Po takim sukcesie czasem ciężko wstać, a co dopiero zorganizować oficjalną konferencję, czy spotkanie z prezydentem RP. Zresztą jak ostatnio usłyszałem Gale Sportu Żużlowego w Warszawie się nie przyjęły, bo tam nie ma kibiców żużlowych - rzucił w wywiadzie przewodniczący GKSŻ. Zaświadczam, że są.

Tak jak są kibice piłki ręcznej, mimo że Warszawianka, której barw bronili Szmal, Grzegorz Tkaczyk czy Artur Siódmiak kilka miesięcy temu przestała istnieć.

Wracając do takiej żużlowej konferencji-powitania. Kibice na pewno by się pojawili, ale celem jest pokazanie dyscypliny. Pokazanie dyscypliny sukcesu. Pokazanie sponsorów, by po kolejnej wygranej w drużynówce hojniej sypnęli groszem, a może zapukaliby też inni. Co pozostało po minionym złotym roku w polskim żużlu? Sponsor? Tak, bo facet kocha żużel pewnie bardziej niż niejeden fanatyczny kibic. O kolejnych darczyńcach się mówi, ale konkretów brak. Brak nawet trenera, bo ciągle tak chwalony i cieszący się zaufaniem żużlowych władz Marek Cieślak pracuje na umowę zlecenie - i to tylko na czas trwania DPŚ i rywalizacji drużyn juniorskich. Nie jest tajemnicą, że nosi się z zamiarem opuszczenia statku "Reprezentacja Polski".

Oliwy do ognia dolała słynna sprawa ministerialnych gratyfikacji, które niesłusznie ominęły reprezentację. GKSŻ, a może także PZMot. ograniczyły się do listu wysłanego do ministerstwa sportu i turystyki. Pismo wysłane - sprawa załatwiona. Pismem "załatwiono" też nominacje (czyli ich brak) w kategorii drużyna roku i trener roku. Pełen piśmienniczy profesjonalizm.

Piłka ręczna zdystansowała żużel. Wcześniej uczyniła to siatkówka, za kilka dni, a może tygodni kolejna dyscyplina będzie lepsza, a o sukcesach polskich żużlowców wiedzieć będą tylko kibice w żużlowych miastach i paru pozytywnie zakręconych ludzi, którzy kochają żużel w sosie własnym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska