Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisław Soyka: - Jan Paweł II był dla mnie pełniącym obowiązki Chrystusa

Danuta Kuleszyńska 68 324 88 43 [email protected]
fot. Mariusz Kapała
- Jego wzroku nigdy nie zapomnę: miał w sobie dobro ojcowskie, a zarazem surowość i potężną moc. W takim oku człowiek czuje się nagi - papieża wspomina Stanisław Soyka, wokalista jazzowy, który napisał muzykę do poematu Jana Pawła II "Tryptyk Rzymski"

- Kres jest tak niewidzialny, jak początek. Wszechświat...
- ... wyłonił się ze Słowa i do Słowa też powraca. W samym centrum Sykstyny artysta ten niewidzialny kres wyraził w widzialnym dramacie Sądu... Ten cytat o kresie i cała medytacja o Sykstynie, to w dużej części mowa papy na odsłonięcie kaplicy Sykstyńskiej po 15 latach renowacji.

- "Tryptyk Rzymski" Jana Pawła II, to był twój hołd złożony papieżowi na 25-lecie pontyfikatu, czy też fascynacja poematem?
- To był tekst moich marzeń, a że napisał go Jan Paweł II stało się bardziej fascynujące i kluczowe. Od dawna myślałem, żeby śpiewać coś w rodzaju prozy. Nawet ze Stasiem Tymem rozmawialiśmy kiedyś o śpiewanych felietonach. "Tryptyk" wprawdzie nie jest prozą, ale jest "białym" poematem. Nie ma rymów, ale są ukryte rytmy. Poemat ukazał się w lutym 2003 roku. W marcu zadzwonił do mnie znajomy przedsiębiorca z Mazowsza, pytał czy czytałem, że może warto napisać muzykę. Kupiłem, zacząłem czytać i się wystraszyłem. Bo to nie były wiersze, jak wcześniej myślałem, ale bardzo złożony tekst. Czytam i nie rozumiem. Na zasadzie: człowiek patrzy i nie widzi. Dwadzieścia razy do tego wracałem, aż któregoś dnia w głowie coś mi się otwarło. Wreszcie poczułem, że wiem o co chodzi i muzyka zaczęła pisać się sama. Porwały mnie pierwsze cztery wersy: zatoka lasu zstępuje w rytmie górskich potoków, ten rytm objawia mi Ciebie, Przedwieczne Słowo... Nawet teraz mam dreszcze gdy to mówię. Cała medytacja "Strumienia" jest niezwykła... Pozwól mi się tutaj zatrzymać - pozwól mi się zatrzymać na progu...

- Miałeś okazję wykonać "Tryptyk" przed samym papieżem.
- Telewizja Polska z TV Watykana organizowały koncert z okazji imienin papy w listopadzie 2003 roku. Zostaliśmy zaproszeni, zaśpiewałem obszerne fragmenty "Tryptyku". A później szambelan poprowadził nas do papy. Pamiętam, że z dziesięć razy mówiłem "dziękuję ci Ojcze, dziękuję bardzo". Byłem w jakimś amoku. A papa tylko spojrzał i z trudem powiedział "braawo". Był już wtedy bardzo chory, ale z niezwykle witalnym pazurem. Jego wzroku nigdy nie zapomnę: miał w sobie dobro ojcowskie, a zarazem surowość i potężną moc. W takim oku człowiek czuje się nagi.

- Dotknąłeś świętość papieża?
- Uważam papę za świętego, odkąd tylko Go znam. Tak mnie się wydaje... To całe Jego życie, jak siał wokół miłość, miłość i jeszcze raz miłość. On wydobywał z ludzi najpiękniejsze rzeczy, jakie tylko mogę wyśpiewać. On był dla mnie pełniącym obowiązki Chrystusa. Często odnoszę się do Jego słów. Ta świętość jest pewną rzeczywistością, za którą czuję wdzięczność Panu Bogu, że urodził się taki człowiek jak Jan Paweł II. Że jest niezwykłym przykładem dla innych... Oczywiście to wszystko nie dzieje się natychmiast. Nie każdy usłyszał Jego słowa, niektórzy są wrogami papy, ale to nie zmienia faktu, że dla mnie i dla milionów na świecie był i pozostaje pewną rzeczywistością cudną, dobrą... Tam gdzie się pojawił była miłość, tam gdzie się pojawił było dobro, człowiek stawał się lepszy. Wydaje mi się, że praca Jana Pawła II była po to, żebyśmy - po tym jak już odejdzie - byli w stanie dostrzegać to wszystko o czym mówił. Mocno dotarły do mnie Jego nauki o człowieczeństwie. W wielu ludziach zaszły zmiany wewnętrzne, duchowe. We mnie też. Że świat nie zginie pod ciężarem zła. Ja wierzę w to, że dobro zwycięża zło. I byłem świadkiem wielokroć, że tak jest. Mam 50 lat i uważnie idę przez życie. I widziałem nieraz jak to jest niesamowicie skuteczne uśmiechnąć się do kogoś, kto jest wściekły.

- Zdarza ci się modlić do Jana Pawła II?
- Nie. Dlatego, że jestem niereligijny zbytnio. Ale jeśli się modlę, to do Boga.

- Myślisz, że święty Piotr otworzył papieżowi szeroko wrota na salony niebios?
- No pewnie. I jeszcze zapytał "gdzie narty żeś zostawił".

- Jak przeżyłeś Jego odejście?
- Pamiętam dzień, chyba piątek. Wiadomo było, że papa jest na łożu śmierci. I to był bardzo smutny dzień dla mnie. Graliśmy koncert we Wrocławiu, wieczorem wróciłem do hotelu i agencje mówiły, że już odszedł...

- I łza spłynęła ci po policzku?
- To było coś znacznie więcej. To było takie... poczucie opuszczenia... To było Jego ostatnie świadectwo. On pozwolił się odprowadzać, żeby dać świadectwo, że każdego z nas to czeka i że można godnie odejść...(Staszek zawiesza głos, długo milczy)... Następny dzień był taki pogodny, taki spokojny... Cudowny dzień kwietniowy, cały świat, ruch drogowy... jechaliśmy do Poznania... poczułem taką lekkość... I do dziś to czuję...Ja noszę w sobie twe imię, to imię jest znakiem Przymierza, które zawarło z tobą Słowo Przedwieczne zanim stworzony był świat. Zapamiętaj to miejsce, kiedy stąd odejdziesz, ono będzie oczekiwać na swój dzień... (Tryptyk Rzymski, część trzecia Wzgórze w Krainie Moria - przyp. DK).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska