1/69
Nie można myśleć o sukcesie gając dobrze przez trzy minuty....
fot. Mariusz Kapała / GL

Nie można myśleć o sukcesie gając dobrze przez trzy minuty. Stelmet Enea BC przegrał z Rosą.

Zielonogórzanie zagrali osłabieni brakiem Borisa Savovicia, który doznał zatrucia pokarmowego. Wyszli na parkiet nieco eksperymentalną piątką, z Alejandro Hernandezem i Łukaszem Koszarkiem na ławce, na której kapitan zespołu spędził całą pierwszą połowę. Czekaliśmy, że może wreszcie nasz zespół zacznie mecz od mocnego uderzenia. Obejmie wysokie prowadzenie i będzie kontrolował sytuację. Nic z tego. Znów byliśmy rozkojarzeni i jakby obok tego meczu.

Jedynym, który walczył na swoim normalnym poziomie, był Vladimir Dragicević. Dzięki jego akcjom byliśmy dość blisko. W 6 min przegrywaliśmy 13:15 i aż 10 punktów zdobył dla nas Czarnogórzec. Zresztą wysoką skuteczność utrzymał do przerwy, a 20 zdobytych punktów z 42 zespołu musiało robić wrażenie. Z resztą było gorzej. Męczyliśmy się straszliwie. Rywal bezkarnie zbierał piłki i ponawiał akcje, popełnialiśmy głupie błędy. Nic więc dziwnego, że Rosa prowadziła i nie mogliśmy jej dojść.

Stało się to dopiero w 12 min, po rzucie Martynasa Geceviciusa, kiedy po raz pierwszy w tym meczu objęliśmy prowadzenie 27:26. Niestety, nie potrafiliśmy pójść za ciosem. Stać nas było tylko na trzy punkty przewagi, zresztą po chwili straconej. Na szczęście, mieliśmy w zespole niezawodnego Dragicevicia i po jego trafieniu schodziliśmy na przerwę przy dwupunktowym prowadzeniu. Było jednak słabo, nikt nie mógł być zadowolony z tego, co pokazuje mistrz Polski.

W trzeciej kwarcie nadal trwały straszne męczarnie. Graliśmy słabo, wolno, bez blasku. Nic więc dziwnego, że Rosa nie zamierzała ustępować. W 27 min na parkiecie pojawił się Koszarek. Niewiele to zmieniło. Nie potrafiliśmy kończyć ataków trafieniem, a rywal robił to znacznie lepie. W 30 min, po rzucie wolnym Ryana Harrowa, Rosa wygrywała już 65:58. Trójka Jarosława Mokrosa w ostatniej sekundzie kwarty tylko nieznacznie poprawiła humor.

Ciągle czekaliśmy na jakieś przełamanie. Niestety, nie następowało. W 32 min, po rzucie Patrika Audy, rywal prowadził już 70:61. Na szczęście, w samej końcówce, głównie za sprawą skuteczności Jamesa Floren¬ce’a, potrafiliśmy dojść i nawet objąć prowadzenie. Wydawało się, że damy radę.

Jednak sama końcówka należała do Rosy, która zasłużenie wygrała. Nie można jednak myśleć o sukcesie, jeśli dobrze gra się jedynie przez kilka minut...

Stelmet Enea Zielona Góra 88
Rosa Radom 91

Kwarty: 20:24, 22:16, 19:25, 27:26.
Stelmet Enea BC: Dragicević 29, Mokros 14 (2), Zamojski 5 (1), Gecevicius 3 (1), Hernanadez 0 oraz Florence 17 (3), Kelati 9 (1), Koszarek 7 (1), Murić i Hrycaniuk po 2, Matczak 0.
Rosa: Sokołowski 22 (2), English 12, Harrow 8 (1), Szymański 4, Fraser 2 oraz Auda 24 (1), Zajcew 8, Szymkiewicz 7 (1), Zegzuła 4, Piechowicz 0.
Sędziowali: Jakub Zamojski, Marcin Kowalski (obaj Wrocław), Damian Ottenburger (Gdańsk).
Widzów 2 335.


Zobacz też: Koszykarze Stelmetu Enea BC Zielona Góra składają życzenia z okazji Dnia Kobiet



2/69
Nie można myśleć o sukcesie gając dobrze przez trzy minuty....
fot. Mariusz Kapała / GL

Nie można myśleć o sukcesie gając dobrze przez trzy minuty. Stelmet Enea BC przegrał z Rosą.

Zielonogórzanie zagrali osłabieni brakiem Borisa Savovicia, który doznał zatrucia pokarmowego. Wyszli na parkiet nieco eksperymentalną piątką, z Alejandro Hernandezem i Łukaszem Koszarkiem na ławce, na której kapitan zespołu spędził całą pierwszą połowę. Czekaliśmy, że może wreszcie nasz zespół zacznie mecz od mocnego uderzenia. Obejmie wysokie prowadzenie i będzie kontrolował sytuację. Nic z tego. Znów byliśmy rozkojarzeni i jakby obok tego meczu.

Jedynym, który walczył na swoim normalnym poziomie, był Vladimir Dragicević. Dzięki jego akcjom byliśmy dość blisko. W 6 min przegrywaliśmy 13:15 i aż 10 punktów zdobył dla nas Czarnogórzec. Zresztą wysoką skuteczność utrzymał do przerwy, a 20 zdobytych punktów z 42 zespołu musiało robić wrażenie. Z resztą było gorzej. Męczyliśmy się straszliwie. Rywal bezkarnie zbierał piłki i ponawiał akcje, popełnialiśmy głupie błędy. Nic więc dziwnego, że Rosa prowadziła i nie mogliśmy jej dojść.

Stało się to dopiero w 12 min, po rzucie Martynasa Geceviciusa, kiedy po raz pierwszy w tym meczu objęliśmy prowadzenie 27:26. Niestety, nie potrafiliśmy pójść za ciosem. Stać nas było tylko na trzy punkty przewagi, zresztą po chwili straconej. Na szczęście, mieliśmy w zespole niezawodnego Dragicevicia i po jego trafieniu schodziliśmy na przerwę przy dwupunktowym prowadzeniu. Było jednak słabo, nikt nie mógł być zadowolony z tego, co pokazuje mistrz Polski.

W trzeciej kwarcie nadal trwały straszne męczarnie. Graliśmy słabo, wolno, bez blasku. Nic więc dziwnego, że Rosa nie zamierzała ustępować. W 27 min na parkiecie pojawił się Koszarek. Niewiele to zmieniło. Nie potrafiliśmy kończyć ataków trafieniem, a rywal robił to znacznie lepie. W 30 min, po rzucie wolnym Ryana Harrowa, Rosa wygrywała już 65:58. Trójka Jarosława Mokrosa w ostatniej sekundzie kwarty tylko nieznacznie poprawiła humor.

Ciągle czekaliśmy na jakieś przełamanie. Niestety, nie następowało. W 32 min, po rzucie Patrika Audy, rywal prowadził już 70:61. Na szczęście, w samej końcówce, głównie za sprawą skuteczności Jamesa Floren¬ce’a, potrafiliśmy dojść i nawet objąć prowadzenie. Wydawało się, że damy radę.

Jednak sama końcówka należała do Rosy, która zasłużenie wygrała. Nie można jednak myśleć o sukcesie, jeśli dobrze gra się jedynie przez kilka minut...

Stelmet Enea Zielona Góra 88
Rosa Radom 91

Kwarty: 20:24, 22:16, 19:25, 27:26.
Stelmet Enea BC: Dragicević 29, Mokros 14 (2), Zamojski 5 (1), Gecevicius 3 (1), Hernanadez 0 oraz Florence 17 (3), Kelati 9 (1), Koszarek 7 (1), Murić i Hrycaniuk po 2, Matczak 0.
Rosa: Sokołowski 22 (2), English 12, Harrow 8 (1), Szymański 4, Fraser 2 oraz Auda 24 (1), Zajcew 8, Szymkiewicz 7 (1), Zegzuła 4, Piechowicz 0.
Sędziowali: Jakub Zamojski, Marcin Kowalski (obaj Wrocław), Damian Ottenburger (Gdańsk).
Widzów 2 335.


Zobacz też: Koszykarze Stelmetu Enea BC Zielona Góra składają życzenia z okazji Dnia Kobiet



3/69
Nie można myśleć o sukcesie gając dobrze przez trzy minuty....
fot. Mariusz Kapała / GL

Nie można myśleć o sukcesie gając dobrze przez trzy minuty. Stelmet Enea BC przegrał z Rosą.

Zielonogórzanie zagrali osłabieni brakiem Borisa Savovicia, który doznał zatrucia pokarmowego. Wyszli na parkiet nieco eksperymentalną piątką, z Alejandro Hernandezem i Łukaszem Koszarkiem na ławce, na której kapitan zespołu spędził całą pierwszą połowę. Czekaliśmy, że może wreszcie nasz zespół zacznie mecz od mocnego uderzenia. Obejmie wysokie prowadzenie i będzie kontrolował sytuację. Nic z tego. Znów byliśmy rozkojarzeni i jakby obok tego meczu.

Jedynym, który walczył na swoim normalnym poziomie, był Vladimir Dragicević. Dzięki jego akcjom byliśmy dość blisko. W 6 min przegrywaliśmy 13:15 i aż 10 punktów zdobył dla nas Czarnogórzec. Zresztą wysoką skuteczność utrzymał do przerwy, a 20 zdobytych punktów z 42 zespołu musiało robić wrażenie. Z resztą było gorzej. Męczyliśmy się straszliwie. Rywal bezkarnie zbierał piłki i ponawiał akcje, popełnialiśmy głupie błędy. Nic więc dziwnego, że Rosa prowadziła i nie mogliśmy jej dojść.

Stało się to dopiero w 12 min, po rzucie Martynasa Geceviciusa, kiedy po raz pierwszy w tym meczu objęliśmy prowadzenie 27:26. Niestety, nie potrafiliśmy pójść za ciosem. Stać nas było tylko na trzy punkty przewagi, zresztą po chwili straconej. Na szczęście, mieliśmy w zespole niezawodnego Dragicevicia i po jego trafieniu schodziliśmy na przerwę przy dwupunktowym prowadzeniu. Było jednak słabo, nikt nie mógł być zadowolony z tego, co pokazuje mistrz Polski.

W trzeciej kwarcie nadal trwały straszne męczarnie. Graliśmy słabo, wolno, bez blasku. Nic więc dziwnego, że Rosa nie zamierzała ustępować. W 27 min na parkiecie pojawił się Koszarek. Niewiele to zmieniło. Nie potrafiliśmy kończyć ataków trafieniem, a rywal robił to znacznie lepie. W 30 min, po rzucie wolnym Ryana Harrowa, Rosa wygrywała już 65:58. Trójka Jarosława Mokrosa w ostatniej sekundzie kwarty tylko nieznacznie poprawiła humor.

Ciągle czekaliśmy na jakieś przełamanie. Niestety, nie następowało. W 32 min, po rzucie Patrika Audy, rywal prowadził już 70:61. Na szczęście, w samej końcówce, głównie za sprawą skuteczności Jamesa Floren¬ce’a, potrafiliśmy dojść i nawet objąć prowadzenie. Wydawało się, że damy radę.

Jednak sama końcówka należała do Rosy, która zasłużenie wygrała. Nie można jednak myśleć o sukcesie, jeśli dobrze gra się jedynie przez kilka minut...

Stelmet Enea Zielona Góra 88
Rosa Radom 91

Kwarty: 20:24, 22:16, 19:25, 27:26.
Stelmet Enea BC: Dragicević 29, Mokros 14 (2), Zamojski 5 (1), Gecevicius 3 (1), Hernanadez 0 oraz Florence 17 (3), Kelati 9 (1), Koszarek 7 (1), Murić i Hrycaniuk po 2, Matczak 0.
Rosa: Sokołowski 22 (2), English 12, Harrow 8 (1), Szymański 4, Fraser 2 oraz Auda 24 (1), Zajcew 8, Szymkiewicz 7 (1), Zegzuła 4, Piechowicz 0.
Sędziowali: Jakub Zamojski, Marcin Kowalski (obaj Wrocław), Damian Ottenburger (Gdańsk).
Widzów 2 335.


Zobacz też: Koszykarze Stelmetu Enea BC Zielona Góra składają życzenia z okazji Dnia Kobiet



4/69
Nie można myśleć o sukcesie gając dobrze przez trzy minuty....
fot. Mariusz Kapała / GL

Nie można myśleć o sukcesie gając dobrze przez trzy minuty. Stelmet Enea BC przegrał z Rosą.

Zielonogórzanie zagrali osłabieni brakiem Borisa Savovicia, który doznał zatrucia pokarmowego. Wyszli na parkiet nieco eksperymentalną piątką, z Alejandro Hernandezem i Łukaszem Koszarkiem na ławce, na której kapitan zespołu spędził całą pierwszą połowę. Czekaliśmy, że może wreszcie nasz zespół zacznie mecz od mocnego uderzenia. Obejmie wysokie prowadzenie i będzie kontrolował sytuację. Nic z tego. Znów byliśmy rozkojarzeni i jakby obok tego meczu.

Jedynym, który walczył na swoim normalnym poziomie, był Vladimir Dragicević. Dzięki jego akcjom byliśmy dość blisko. W 6 min przegrywaliśmy 13:15 i aż 10 punktów zdobył dla nas Czarnogórzec. Zresztą wysoką skuteczność utrzymał do przerwy, a 20 zdobytych punktów z 42 zespołu musiało robić wrażenie. Z resztą było gorzej. Męczyliśmy się straszliwie. Rywal bezkarnie zbierał piłki i ponawiał akcje, popełnialiśmy głupie błędy. Nic więc dziwnego, że Rosa prowadziła i nie mogliśmy jej dojść.

Stało się to dopiero w 12 min, po rzucie Martynasa Geceviciusa, kiedy po raz pierwszy w tym meczu objęliśmy prowadzenie 27:26. Niestety, nie potrafiliśmy pójść za ciosem. Stać nas było tylko na trzy punkty przewagi, zresztą po chwili straconej. Na szczęście, mieliśmy w zespole niezawodnego Dragicevicia i po jego trafieniu schodziliśmy na przerwę przy dwupunktowym prowadzeniu. Było jednak słabo, nikt nie mógł być zadowolony z tego, co pokazuje mistrz Polski.

W trzeciej kwarcie nadal trwały straszne męczarnie. Graliśmy słabo, wolno, bez blasku. Nic więc dziwnego, że Rosa nie zamierzała ustępować. W 27 min na parkiecie pojawił się Koszarek. Niewiele to zmieniło. Nie potrafiliśmy kończyć ataków trafieniem, a rywal robił to znacznie lepie. W 30 min, po rzucie wolnym Ryana Harrowa, Rosa wygrywała już 65:58. Trójka Jarosława Mokrosa w ostatniej sekundzie kwarty tylko nieznacznie poprawiła humor.

Ciągle czekaliśmy na jakieś przełamanie. Niestety, nie następowało. W 32 min, po rzucie Patrika Audy, rywal prowadził już 70:61. Na szczęście, w samej końcówce, głównie za sprawą skuteczności Jamesa Floren¬ce’a, potrafiliśmy dojść i nawet objąć prowadzenie. Wydawało się, że damy radę.

Jednak sama końcówka należała do Rosy, która zasłużenie wygrała. Nie można jednak myśleć o sukcesie, jeśli dobrze gra się jedynie przez kilka minut...

Stelmet Enea Zielona Góra 88
Rosa Radom 91

Kwarty: 20:24, 22:16, 19:25, 27:26.
Stelmet Enea BC: Dragicević 29, Mokros 14 (2), Zamojski 5 (1), Gecevicius 3 (1), Hernanadez 0 oraz Florence 17 (3), Kelati 9 (1), Koszarek 7 (1), Murić i Hrycaniuk po 2, Matczak 0.
Rosa: Sokołowski 22 (2), English 12, Harrow 8 (1), Szymański 4, Fraser 2 oraz Auda 24 (1), Zajcew 8, Szymkiewicz 7 (1), Zegzuła 4, Piechowicz 0.
Sędziowali: Jakub Zamojski, Marcin Kowalski (obaj Wrocław), Damian Ottenburger (Gdańsk).
Widzów 2 335.


Zobacz też: Koszykarze Stelmetu Enea BC Zielona Góra składają życzenia z okazji Dnia Kobiet



Kontynuuj przeglądanie galerii
Dalej

Polecamy

Czesław Mozil z zespołem na otwarcie Lubuskiego Festiwalu Otwartych Piwnic i Winnic

Czesław Mozil z zespołem na otwarcie Lubuskiego Festiwalu Otwartych Piwnic i Winnic

Audi A3 i S3 po liftingu. Co się zmieniło w odświeżonym kompakcie z Ingolstadt?

Audi A3 i S3 po liftingu. Co się zmieniło w odświeżonym kompakcie z Ingolstadt?

Bieg Grażyn i Januszów to było coś. Niektórzy aż gubili buty!

Bieg Grażyn i Januszów to było coś. Niektórzy aż gubili buty!

Zobacz również

Zabytki motoryzacji zjechały do Słubic. Wraz z nimi setki fanów!

Zabytki motoryzacji zjechały do Słubic. Wraz z nimi setki fanów!

Majówka w Żarach ruszyła. Zobaczcie relację z marszobiegu dla rodzin

Majówka w Żarach ruszyła. Zobaczcie relację z marszobiegu dla rodzin