Trener Marek Cieślak to majster ze sporymi umiejętnościami, ale momentami brak mu zawodników. Co z tego, że nakłonił Artema Łagutę, by przypomniał sobie przepis na jazdę na najwyższym poziomie, skoro zawodzą inne filary. Bez pomocy Janusza Kołodzieja i Martina Vaculika nawet Cieślak nie dokona cudu. Właśnie dziurawy skład zadecydował, że bonus praktycznie wymknął się Unii z rąk. W puli są jeszcze dwa, bardzo potrzebne obu zespołom, punkty i o te "Jaskółki" powalczą niczym jastrzębie. Tor i przełożenia będą gotowe grubo przed planowaną godziną rozpoczęcia meczu, a wymiana osłabionego przez chorobę Leona Madsena na Patricka Hougaarda pokazuje, że nie ma żartów.
W Stelmecie Falubazie wszyscy dobrze wiedzą, że rewanż na torze przeciwników to nowe rozdanie, a przewaga psychiczna, kiedy zamieni się w nonszalancję, może się okazać bardzo złudna. Panuje pełna mobilizacja, a trener Rafał Dobrucki stara się prowadzić treningi.
- Przygotowania prowadzimy na tyle, na ile pozwala nam pogoda. Duże opady prawdopodobnie storpedują środowy trening, choć prace na torze trwają. Musimy trafić między jednym deszczem a drugim. Staramy się zrobić wszystko jak najlepiej. Wiemy czego spodziewać się w Tarnowie. Pojedziemy zdeterminowani i najskuteczniej, jak to tylko będzie możliwe - zapowiedział Dobrucki. - Zajęcia planujemy także w piątek, ale jeśli ktoś będzie miał dodatkową potrzebę sprawdzenia sprzętu czy przetestowania czegokolwiek, w każdym momencie możemy to zrobić.
Prawie wszyscy w zespole są gotowi fizycznie i sprzętowo. Prawie, bo drobne problemy zasygnalizował kapitan zespołu Piotr Protasiewicz.
- Na pewno nie możemy patrzeć na ten pojedynek przez pryzmat meczu z Tarnowem na własnym torze. Przeciwnicy są na własnym obiekcie zespołem zdecydowanie silniejszym niż na wyjazdach. Ogniwa, które zawiodły w Zielonej Górze będą się chciały zrehabilitować i pojechać dużo lepiej. Mówię o Vaculiku i Kołodzieju. My też jedziemy powalczyć, bo wiem, że upragniony awans do czwórki nie jest łatwą drogą. Trzeba dać z siebie wszystko, a margines błędu jest bardzo wąski. Można powiedzieć, że praktycznie go nie ma. Zdajemy sobie z tego sprawę - ocenił "PePe". - Warunki torowe od dwóch lat praktycznie się w Tarnowie nie zmieniają. Obiekt ten preferuje moment startu, który był naszą bolączką. Wierzę, że uda nam się naprawić stare błędy - dodał pan Piotr, który przechodził w mijającym tygodniu intensywną rehabilitację.
Okazuje się, że nasz rutyniarz ma zabliźnioną kontuzję kręgosłupa. Złamany w przeszłości odcinek jest bardzo wrażliwy na upadki i niestety, po ostatnim w półfinałach IMP znów się odezwał. "PePe" z uśmiechem zauważył, że nie jest coraz młodszy, ale całkiem poważnie dodał, że dawny uraz mógłby się odnowić, a nawet pogłębić i dlatego intensywnie z nim walczy. Protasiewicz dodał, że jego tuner nie przygotował jeszcze silników, bo miał priorytet w postaci sobotniej Grand Prix w Cardiff. Kapitan musi więc trochę improwizować, ale nie wyglądał na złego, więc wszystko pewnie będzie OK.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?