Jak Pan trafił do straży miejskiej?
Jako młody człowiek pracowałem w Żagańskich Zakładach Przemysłu Wełnianego w brygadzie budowlanej. Później przez rok prowadziłem własną działalność. 22 lata temu na szybie Urzędu Miasta znalazłem informację o tworzeniu straży miejskiej. Zgłosiłem się. Na jedno miejsce przypadało 10 kandydatów, ale mi się poszczęściło. To ciężka praca, ale przynosi też sporo satysfakcji.
Czy władze miasta nigdy nie naciskały na strażników, aby zarabiali na siebie, wlepiając mandaty?
Nie, nigdy nie było takich nacisków. Jeśli chodzi o mandaty, to rzadko po nie sięgamy. Naszą najważniejszą funkcją jest pomaganie ludziom. Nie jesteśmy formacją opresyjną, chociaż oczywiście niektórzy na nas narzekają. Sięgamy po bloczek tylko gdy ktoś uporczywie narusza przepisy i nie reaguje na pouczenia.
Co jest największym utrapieniem strażników?
Bardzo dużo bezpańskich zwierząt. W tym roku mieliśmy już 50 psów i wiele kotów, które odwieźliśmy do naszego przytuliska przy Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej. Staramy się szukać dla nich nowych domów, co na szczęście często nam się udaje.
Utrapieniem są też pijani. Często odwozimy ich do izby wytrzeźwień, na policję, czy też do ich własnych domów, żeby w bezpiecznych warunkach mogli wytrzeźwieć.
Ilu ma Pan strażników?
Razem ze mną jest nas ośmiu. Bardzo często patrolujemy miasto razem z policjantami, szczególnie w weekendowe noce. Mamy też rowery, na których jeździmy od maja do jesieni. Docieramy na nich w miejsca, w które trudno dojechać samochodem. Na przykład w parku. Dzięki wspólnym patrolom na ulicach widać mundurowych. Muszę powiedzieć, że moi koledzy są bardzo zaangażowani i świetnie się z nimi pracuje.
Zobacz też: Kandydaci na prezydentów, wójtów i burmistrzów w Lubuskiem (pełna lista)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?