Była niedziela, trzy minuty przed północą. Jego służbowy automat wypalił cztery razy.
- Ta śmierć była dla nas wszystkich szokiem - mówi Artur Kulik ze służby więziennej. - Nie było żadnych sygnałów, był bardzo lubiany, zapowiadał się na bardzo dobrego funkcjonariusz.
Wczoraj na stronie internetowej Prokuratury Okręgowej pojawiła się informacja o tym, że śledztwo zakłada, że ktoś "pomógł" więziennikowi w podjęciu tragicznej decyzji. Natychmiast pojawiły się plotki i domysły.
- Musiał coś wykryć, czegoś się dowiedzieć - zapewnia osoba twierdząca, że należy do kręgu najbliższych funkcjonariuszowi.
Prokurator Kazimierz Rubaszewski mówi o przesadzie. Wśród zakładanych wersji jest ta mówiąca o nakłanianiu do samobójstwa przez nieustaloną osobę. Jednak to raczej prawny wybieg pozwalający dokładniej przyjrzeć się sprawie. Dlaczego prokuratorzy chcą jej się przyjrzeć skoro było to samobójstwo i to - jak stwierdzono w poniedziałkowy ranek - bez udziału osób trzecich?
Jak mówi się nieoficjalnie tak na wszelki wypadek. Wątpliwości budziło, czy można strzelić do siebie z automatu czterema pociskami. Okazuje się, że można. Balistyk stwierdził, że w tak krótkim czasie mogło to być nawet siedem kul.
Funkcjonariusz służył w więziennictwie ledwie od marca. Został przeszkolony, przebadany - także przez psychologa, zdał egzamin. Był pracownikiem ochrony. W niedzielę podczas zmiany - więziennicy zmieniają stanowiska co dwie godziny - normalnie rozmawiał z kolegami. Mowa była o meczu piłkarskim, w którym obaj funkcjonariusze brali udział.
- Nasz okręgowy inspektorat wszczął postępowanie wyjaśniające - dodaje Kulik. - Oczywiście dla nas też wiążące są wyniki śledztwa prokuratury.
Funkcjonariusz mieszkał w Nowogrodzie Bobrz., miał żonę i trzyletniego syna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?