Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świąteczne pogotowie. Te dwie rodziny czekają na Mikołaja

Anna Białęcka, Dorota Nyk 76 833 56 65 [email protected]
Z lewej Amelia Biała z piątką synów: Patrykiem, Damianem, Mateuszem, Arturkiem i Bartkiem. Z prawej Ewelina i Paweł Zawadkowie z trzymiesięcznym Dawidkiem, Nikolą, Weroniką i Alicją
Z lewej Amelia Biała z piątką synów: Patrykiem, Damianem, Mateuszem, Arturkiem i Bartkiem. Z prawej Ewelina i Paweł Zawadkowie z trzymiesięcznym Dawidkiem, Nikolą, Weroniką i Alicją fot. Dorota Nyk, Anna Białęcka
- Synkowie dużo jedzą i zawsze brakuje nam żywności - przyznaje Amelia Biała. Z kolei Ewelina i Paweł Zawadkowie chcieliby wyremontować łazienkę. Czego jeszcze potrzeba tym dwóm rodzinom?

Przeczytaj też: Kolejny raz uruchamiamy Świąteczne Pogotowie. I Ty możesz zostać św. Mikołajem!

- Radzimy sobie jak możemy, dzieci są czysto ubrane, nie chodzą głodne - mówi Ewelina Zawadka. - Ale wiadomo, że pieniędzy na "luksusy" nie ma. Mąż dostał teraz pracę w firmie budowlanej, zarabia na rękę 1.300 zł. Ale cieszymy się z Pawłem, to zawsze jest stały pieniądz i ubezpieczenie. Pomaga nam moja mama. Też nie ma za dużo, ale jakoś gospodarzy, by i nam coś dorzucić.
Zawadkowie mają czworo dzieci. Nikola ma 10 lat, Weronika sześć, Alicja pięć. Najmłodszy jest Dawid, który ma trzy miesiące, choruje, dużo płacze, bo cierpi z powodu skurczy mięśni. - Musimy Dawidkowi podawać takie drogie mleko Enfamil, tak mówi lekarz, bo ono dobrze na niego działa - mówi zatroskana mama. - Chodzę z synkiem na rehabilitację, sama też w domu dużo z nim ćwiczę.

Kiedy pytam rodziców o świąteczne marzenia są bardzo zdziwieni. - Czy ktoś mógłby je spełnić, czy kogoś mogą obchodzić tacy ludzie jak my? - pytają. Ale od razu zgodnie odpowiadają: - Naszym największym pragnieniem jest to, żeby nasz Dawidek wyzdrowiał, żeby już nie cierpiał i nie płakał.
Ale mają i inne marzenia. Jednym z nich jest wyremontowana łazienka, taka z czystymi kafelkami, na ścianach i podłodze. - Ja to wszystko sam bym zrobił, ale brakuje nam pieniędzy na te materiały - mówi pan Paweł. - A potrzeba 8 mkw. na podłogę i jakieś 20 na ściany. Znam się na kładzeniu glazury, więc nie ma problemu z robotą. Myślimy o tym od dawna, ale jakoś nie daliśmy rady odłożyć na taki zakup.
Weronika i Ala marzą o lalkach i wózkach. Ale nie tylko. Ala napisała list do św. Mikołaja i gorąco go poprosiła: o czekoladę, parówki i ogórka. Jak tłumaczy mama, dziewczynka lubi jeść. Nikola marzy o komputerze, telefonie komórkowym i przyborach szkolnych. - Dla dziewczynek przydałoby się nowe łóżko, bo z tego starego już "wyrosły" - dodaje pani Ewelina.

Rodzina Amelii Białej półtora miesiąca temu przeprowadziła się do małego mieszkania komunalnego w starym bloku przy ul. Folwarcznej. Siedem osób ciśnie się w jednym pokoju, mają też kuchnię i łazienkę. Wszystko ogrzewane jest piecem. Ale na warunki nie narzekają. - Przez pięć lat chodziłam do prezydenta miasta i wychodziłam to mieszkanie. Bardzo się z niego cieszymy - mówi A. Biała.
Tylko jej partner ma pracę - jest kierowcą-zaopatrzeniowcem w księgarni. Pracuje od rana do wieczora. W domu się nie przelewa, trudno powiązać koniec z końcem, trudno wyżyć z jednej wypłaty i wsparcia ośrodka pomocy społecznej. Pani Amelia zajmuje się domem i dziećmi. Najstarszy Patryk ma 11 lat. Damian to 10-latek. Potem jest sześcioletni Mateusz, następnie trzyletni Arturek. No i ten, o którego wszyscy najbardziej się troszczą - półtoraroczny Bartek. - Lubimy dużo jeść - przyznają wszyscy chłopcy.
Wiadomo, że zbliżają się święta i każdy z nich marzy o prezentach, na które ich rodziców nie będzie stać.

Całej piątce marzą się słodycze. Jeden z chłopców chciałby dostać deskę snowboardową, a Arturek marzy o sankach. Mateusz, gdyby mógł, to prosiłby Mikołaja o zegarek z Bena 10, bardzo modną teraz zabawkę. Damian przyznaje, że ma kłopot z podręcznikami. Chłopakom przydałyby się książki do szkoły, a jemu w szczególności podręczniki do języka angielskiego, których nie ma, bo są bardzo drogie.
Mama chłopców przyznaje, że właściwie to w domu wszystko by się przydało. Jak tu się wprowadzili, to każdą rzecz mają od ludzi. - Zakład gospodarki mieszkaniowej dał nam kuchenkę i dwa wiadra farby do odświeżenia mieszkania - opowiada. - Meble kuchenne przywiózł znajomy, lodówkę dostaliśmy z domu samotnej matki, pralkę też. Wersalkę i fotele także dostaliśmy, mamy teraz na czym spać.
Pani Amelia przyznaje jednak, że najbardziej przydałyby się nie tyle meble i domowe sprzęty, co żywność. Jedzenie w jakiejkolwiek formie, po prostu wszystko. Poza tym odzież i buty. - To wszystko się zużywa, a nie stać nas, żeby pójść do sklepu i kupić - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska