Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Święta u starosty

Renata Zdanowicz
Archiwum prywatne
Zbigniew Szumski, Starosta Powiatu Świebodzińskiego, ceni sobie święta w rodzinnym gronie. Z żoną Aliną ustalili jasny podział obowiązków. Jaki? Przeczytajcie koniecznie!

Na co dzień widujemy naszych lokalnych VIP-ów w garniturach i garsonkach. Każdy pewnie kiedyś się zastanawiał, jacy oni są w domu, kiedy już zrzucą swoje zawodowe uniformy? Postanowiliśmy wyjść Wam na przeciw i w te święta pokazać VIP-ów swojsko, „po cywilnemu”, we własnych kuchniach.

W dzisiejszym wydaniu prezentujemy kolejną czwórkę, która nam zaufała i zdradziła rodzinne sekrety. Tydzień temu na naszych łamach gościli: Arleta Miśkiewicz, Izabela Zabłocka, Dorota Karbowiak i Dariusz Bekisz.

Dlaczego warto poczytać o naszych VIP-ach? Każda z tych osób nie stroni od kuchni, a jeśli nawet sama nie jest mistrzem rondla i patelni, to jest wspaniałym pomocnikiem, bo przecież pary potrafią się wspaniale uzupełniać.

Kolejnym walorem tych wigilijno-świątecznych opowieści jest przywiązanie do tradycji i pielęgnowanie jej w domu. Dlatego rozmawiamy o potrawach, ubieraniu choinki, prezentach oraz szczególnej roli rodziców i dzieci.

Musi być tradycyjnie, ale bez hucznego biesiadowania
Nasz kolejny VIP, czyli bardzo ważna osoba, kilkanaście lat temu diametrialnie zmienił formułę świętowania. - Przełom dokonał się na przełomie 2000/2001, żyliśmy pod presją moich rodziców, a u nich obowiązywał wariant kresowy - żarcia do oporu, wóda, trudna do zliczenia liczba gości. Do dzisiaj nie mam pojęcia, jak moja mama to wszystko ogarniała - opowiada nam starosta Zbigniew Szumski.

Co spowodowało odejście od hucznego biesiadowania? - Jak dziewczyny (trzy córki - przyp. red.) zaczęły dorastać, zaczęliśmy z żoną zwracać uwagę na to, co dzieje się u nas w domu. Zrozumieliśmy, że te święta są z jakiegoś powodu. Dzisiaj podstawą jest przeżywanie świąt religijnie.

Czas Bożego Narodzenia rodzina Szumskich dzieliła między byciem na miejscu lub wyjazdem do rodziców żony do Inowrocławia.

W domu panuje jasny podział obowiązków. - Ja zajmuję się mięsami i rybami, żona - ciastem. Od lat tak było - przyznaje starosta. - A zaczęło się od naszego wesela, kiedy w tym całym ferworze przygotowań zapomnieliśmy o mięsach i moja rodzina w błyskawicznym tempie tym się zajęła.

Podział ról przekazany został córkom. - Dziewczyny też głównie pomagają przy cieście. Po prostu każdy robi to, co lubi - podkreśla nasz rozmówca.

Choinka? Musi być żywa, gospodarz sam wybiera drzewko na plantacji. - Ubierają moje córki i żona. Ja tylko światełka montuję, ale i tak żona później poprawia! Z dzieciństwa pamiętam, że nasi rodzice zawsze kłócili się przy ubieraniu choinki. I tak chyba jest w każdym domu.

Prezenty? - Co roku jest mówienie, że robimy sobie tylko minimalne prezenty, ale rzeczywistość i tak okazuje się być inna.

Jedzenie nie jest najważniejsze, lecz musi być dobre
W wieczerzy wigilijnej u Szumskich z seniorów uczestniczy już tylko dziadek. Wspólne spotkanie przy stole zawsze zaczyna się od modlitwy. - Usiłowania zmuszenia nas do śpiewania kolęd na nic się zdają, nie wychodzi nam to i już! Na godzinę dwunastą idziemy na pasterkę.

Co na stole? - Nie żyjemy w kulcie jedzenia. Jeżeli już, to dbamy o to i staramy się, aby było ono dobre i inne, niż to, które jadamy na co dzień. Karpia jem tylko ja, reszta rodziny preferuje ryby bez ości.

Zbigniew Szumski uważa, że święta to nie ma być męczarnia, a jedzenie powinno składać się z potraw tradycyjnych. Dlatego na stole świątecznym stole musi znaleźć się barszcz z grzybów suszonych, kaczka albo gęś, trochę łososia oraz duży zestaw golonek, pieczeń z karkówki, szynki. - Zawsze dbam, żeby była różnorodność. No, i znikoma ilość kupowanych wędlin.

Nasz rozmówca dodaje, że jak upoluje dzika, to w tym roku będzie też coś z dziczyzny. - Od roku mam uprawnienia łowieckie i od tego czasu zwierzyna mnie omija - przyznaje z rozbrajającą szczerością.

Kaczkę pekińską co najmniej 24 godziny przed pieczeniem nacieram z zewnątrz mieszaniną oleju, umiarkowaną ilością soli do peklowania, sproszkowanego czosnku, odrobiną majeranku oraz papryki słodkiej. Mieszanina do bejcowania powinna mieć konsystencję gęstawego płynu. Od środka kaczkę należy lekko osolić. Ptaka wkładamy do lodówki lub trzymamy za oknem, gdy temperatura jest odpowiednio niska. Moim zdaniem, im dłużej, tym lepiej.
Przed procesem pieczenia zmywam bejcę z kaczki i po osuszeniu mięsa na nowo nacieram papryką i sproszkowanym czosnkiem. Można też posypać odrobiną vegety. Jabłka, najlepiej szare renety lub podobne, kroję na ćwiartki, mieszam z majerankiem i nadziewam kaczkę. Wszelkie dziury – jako syn krawcowej – bardzo umiejętnie zaszywam.
Wstawiam w naczyniu żaroodpornym do piekarnika nagrzanego do ok. 200 stopni, bez przykrycie (z termoobiegiem). Gdy gorące powietrze zwiąże tkankę, nakrywam naczynie ze zwierzem. Piekę na wyczucie, chyba ok. półtorej godziny minimum, w temperaturze 170 - 180 stopni, bez termoobiegu, do miękkości. Na koniec można odkryć kaczkę na kilka minut i włączyć obieg powietrza, wówczas skórka będzie chrupiąca. Smacznego!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska