W nadchodzącym roku szkolnym rodzice mają jeszcze wybór czy sześciolatki pójdą do szkoły czy nie. Jednak sytuacja zupełnie się zmieni w roku szkolnym 2012-2013. Wtedy wszystkie dzieci w wieku sześciu lat będą musiały pójść do szkół. - Do tej pory tylko kilkanaścioro dzieci z Głogowa poszło wcześniej do szkół - mówi Hanna Żmuda, naczelnik Wydziału Edukacji, Kultury i Kultury Fizycznej w Urzędzie Miasta. - W przyszłym roku szkolnym będzie ich około 50.
- Na dzień dzisiejszy mamy zgłoszonych 17 sześciolatków, które w przyszłym roku szkolnym rozpoczną u nas edukację - mówi Wanda Bałajewicz, ze szkoły Podstawowej nr 10. - Będą oni chodzili do klas razem z siedmiolatkami.
Podobna sytuacja będzie w Szkole Podstawowej nr 7. - Od września będziemy mieli ośmiu sześciolatków w klasach pierwszych - mówi Grażyna Młynkowiak.
Sytuacja jednak zmieni się rok później. W roku szkolnym 2012-2013 będziemy mieli aż 1260 sześciolatków w klasach pierwszych. To jest prawie 50 proc. więcej niż normalnie.
Tak duża liczba dzieci w szkołach niesie za sobą szereg zmian, jakie urząd miasta zaczyna już powoli wprowadzać. - Przede wszystkim musimy doposażyć szkoły - mówi Hanna Żmuda. - Musimy stworzyć sale dla tych dzieci, które będą miały także kącik zabaw.
Jak mówi naczelnik wydziału edukacji, konieczna będzie także dodatkowa kadra pedagogiczna, a w przypadku zbyt dużego przepełnienia szkół wprowadzona zostanie dwuzmianowość pracy szkoły. To będzie wyzwanie dla szkół, dyrektorów i całej kadry pedagogicznej.
Choć rodzice protestują przeciwko obowiązkowi szkolnemu sześciolatków, nie to jest największym problemem. - Rodzice piszą petycje, głoszą hasła "Nie zabierajcie naszym dzieciom dzieciństwa", jednak przygotowanie dzieci do rozpoczęcia szkoły, to nieco mniej znaczący problem - mówi Hanna Żmuda. Sześciolatki, które już rozpoczęły szkolę radzą sobie bardzo dobrze. Patrząc jednak w przyszłość ten problem dotknie wszystkich szczebli edukacyjnym. Teraz szkoły podstawowe, później gimnazja, szkoły średnie i uczelnie wyższe. Każda z nich będzie musiała poradzić sobie z natłokiem uczniów, studentów. To może odbić się kosztem tych dzieci.
Ten projekt ma też pozytywne strony. Po pierwsze, zwiększenie liczby uczniów w szkołach wiązać się będzie ze zwiększeniem kadry pedagogicznej, w więc będzie możliwość ewentualnego zatrudnienia w szkołach. Po drugie, Polska podąża za krajami Unii Europejskiej. - Jesteśmy jednym z krajów Unii, w którym dzieci idą najpóźniej do szkół - mówi Hanna Żmuda. - Ten projekt może to zmienić i przybliżyć nas do krajów europejskich.
Po trzecie, w związku z większą liczbą uczniów szkoły otrzymają wyższe subwencje oświatowe, jednak nikt nie daje pewności czy pokryją one w pełni koszty przygotowawcze szkół.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?