Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tim Howard: - Umiemy podnieść się z kolan

Robert Gorbat [email protected]
Tim Howard od wielu lat jest uważany za najlepszego amerykańskiego bramkarza. Ma 31 lat i 187 cm wzrostu. Na co dzień gra w angielskim Evertonie. Od nowego sezonu jego klubowym kolegą będzie... Słowak Jan Mucha, występujący ostatnio w Legii Warszawa.
Tim Howard od wielu lat jest uważany za najlepszego amerykańskiego bramkarza. Ma 31 lat i 187 cm wzrostu. Na co dzień gra w angielskim Evertonie. Od nowego sezonu jego klubowym kolegą będzie... Słowak Jan Mucha, występujący ostatnio w Legii Warszawa. fot. FIFA
- Zasady sędziowania nie zmieniają się od lat. Decyzji arbitra nie można cofnąć nawet wtedy, gdy była ona błędna. Trzeba to jakoś przeżyć i iść naprzód - mówi TIM HOWARD, bramkarz reprezentacji USA i angielskiego Evertonu

- Za wami niezwykle trudny i dramatyczny mecz ze Słowenią. Czy w najbliższą środę będziecie w stanie pokonać Algierię i awansować do 1/8 finału?
- Tak, jestem o tym przekonany. Rozpoczynając turniej wiedzieliśmy, że o końcowym wyniku zadecydują wszystkie trzy gry. I że w każdej musimy dać z siebie wszystko. Nadal wierzymy w swoje możliwości i cieszymy się, iż pozostajemy w grze.

- Jak odczuwałeś wynik po pierwszej połowie, gdy przegrywaliście ze Słoweńcami dwiema bramkami?
- Stało się to bardzo wcześnie, więc mieliśmy przed sobą wielka wyzwanie. Człowiek czuje się w takiej sytuacji rozczarowany, sfrustrowany, stara się naprawić błędy. Wiedzieliśmy, że jest jeszcze sporo czasu na zmobilizowanie się, ale też żadną miarą nie mogliśmy sobie pozwolić na stratę kolejnego gola. Po przerwie skoncentrowaliśmy się na podstawowych elementach gry i udało się wyrównać.

- Co wam powiedział trener podczas przerwy?
- Starał się nas zmobilizować. Przekonywał, że musimy dać z siebie wszystko, by odrobić stratę dwóch bramek. Dodawał nam także odwagi i przypominał, że mamy jeszcze 45 minut na udowodnienie swojej wartości.

- Gdy z boiska jest zdejmowany obrońca, a jego miejsce zajmuje kolejny napastnik, sytuacja nie wygląda zbyt dobrze. Można nawet odnieść wrażenie, że trener jest zdesperowany. Czy ty również tak uważałeś?
- Trudno o tym myśleć w taki sposób. Przy wyniku 1:2 zawsze ma się poczucie, iż istnieje jeszcze szansa. Nawet wtedy, jeśli do końca zostaje tylko kilka minut.

- Wielu amerykańskich fanów uważa, że strzeliliście prawidłową trzecią bramkę i zostaliście skrzywdzeni przez arbitra z Mali...
- Zasady sędziowania nie zmieniają się od lat. Decyzji arbitra nie można cofnąć, nawet jeśli była błędna. Trzeba to jakoś przeżyć i iść naprzód.

- Masz poczucie, że zdobyliście jeden punkt, czy też raczej straciliście dwa wskutek decyzji sędziego?
- Każdy ma na ten temat inne zdanie. Ja się cieszę, że przegrywając dwoma golami wyrównaliśmy i wyszliśmy z tego meczu żywi. Ale wielu graczy z mojej drużyny jest złych i rozczarowanych. Uważają, iż gol Edu powinien być uznany. Szczerze mówiąc, nie widziałem tej sytuacji, więc trudno mi ją ocenić.

- Gdyby nie jedna decyzja arbitra, bylibyście teraz w dużo lepszej sytuacji...
- Trzeba się cieszyć z tego, co jest. Bob Bradley mówił: ,,Musimy wygrać!''. Ale remis utrzymuje nas przy życiu i nadal pozwala dążyć do celu. A są nim play offy.

- Myślisz, że macie szanse powtórzyć osiągnięcie sprzed ośmiu lat i zakwalifikować się do ćwierćfinału?
- Na razie nie wiadomo jeszcze, kto wyjdzie z grupy. A jak się nam uda, to trafimy na którąś z czterech drużyn: Niemcy, Serbię, Australię lub Ghanę. Z żadną nie będzie łatwo.

- Przeciwko Słowenii wielki mecz rozegrał w waszych barwach Michael Bradley. Wydawał się być wszędzie na boisku...
- Michael był bardzo sfrustrowany po pierwszej połowie. Chciał, żebyśmy skończyli gadać i wzięli się do roboty. Po przerwie spisał się znakomicie. Dużo ryzykował, ale opłaciło się to całej drużynie.

- Gdy kończył się mecz, niektórzy twoi koledzy nie mogli odpuścić sędziemu i ciągle się z nim kłócili. Ty zachowywałeś się inaczej. Czy jesteś typem spokojnego, rozsądnego gracza?
- Nie chodzi o mój spokój i rozsądek, tylko o możliwość obiektywnej oceny sytuacji. Ja naprawdę niczego nie widziałem, dlatego nie wtrącałem się do rozmów. Rozumiem jednak kolegów. Nie jest łatwo pogodzić się z uczuciem, że coś zostało ci skradzione.

- Czy lepiej gracie pod wpływem emocji?
- Na to wygląda. Gdy przegrywamy, prezentujemy się zdecydowanie korzystniej. Ale to musi się zmienić. Bo nie zawsze damy radę odrobić straty.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska