MKTG SR - pasek na kartach artykułów

To nie tak miało być

ARTUR MATYSZCZYK 0 68 324 88 64 [email protected]
Stanisława Lach co kilka dni jeździ po czystą wodę. Bo we wsi jest brudna.
Stanisława Lach co kilka dni jeździ po czystą wodę. Bo we wsi jest brudna. Mariusz Kapała
W Pławie nikt nie pławi się w dobrobycie. Wręcz przeciwnie... Ta wioska umiera, przepełniona tęsknotą. Tęsknotą rodziców za dziećmi, które uciekły za granicę.

Pław to niewielka wieś w gminie Dąbie. Z pozoru miejsce spokojne, sielankowe. Jak to na wsi... Ale w domach mieszkańców rozgrywają się prawdziwe tragedie. W czterech ścianach cierpią samotnie starsi mieszkańcy. Złorzeczą na świat, kraj i rzeczywistość, która zabrała im dzieci. Bo kto młody i żyw, ucieka z kraju za chlebem.

To nie tak miało być

Helena Och 41 lat temu przyjechała do Pławia z Lubelszczyzny. Mieszka na początku wioski, tuż przy głównej drodze. Serdecznie zaprasza do siebie. Przez chwilę rozmawia spokojnie, potem wybucha płaczem. Dlaczego?
Jeszcze niedawno jej dom tętnił życiem. Teraz przepełnia go głucha cisza. I tęsknota. Ból matki, która straciła dzieci, chociaż one nie umarły. Kobieta ma czterech synów i dwie córki. Do niedawna wszyscy mieszkali razem. Było głośno, wesoło... I tak pewnie pozostałoby do końca jej życia. Ale w jednej chwili wszystkie plany i pragnienia kobiety zawaliły się. - To nie tak miało być - szepcze przez łzy. I milknie na dłuższą chwilę.
Rok temu w pogoni za pracą wyjechało dwóch synów i dwie córki. Teraz do wyjazdu szykują się następni synowie. Kobieta już snuje wizje śmierci w samotności. - Mój Boże, co ja mam powiedzieć. Pół roku temu wnuczek mi się urodził. Podobno jest kochany. Podobno, bo jeszcze go nie widziałam - kobieta załamuje głos. - I tak tęsknię, i cierpię. Wychowywałam dzieci dla kraju, który teraz mi je zabrał. Bo jak to nazwać inaczej? Co z tego, że wszystkich wykształciłam, jak tu pracy nie dostaną? A z renty nawet siebie z trudem żywię.

Jak jest? Źle jest!

Stanisław Pietrzak mieszka kilka domów dalej. Zna tę wieś jak mało kto. Jej sołtysem jest prawie 30 lat. Już dawno mówił, że jeśli nic się nie zmieni, to jego wieś umrze. Bo nikt tu nie zostanie, oprócz staruszków. No i tych, którzy nie mają siły walczyć. Ludzi pogodzonych z marnym losem.
- Jakby praca była, to ludzie by nie uciekali. Widać, że aż palą się do roboty. Ale tej nie ma, więc po co mają tu zostać? Młodych czeka tylko wegetacja. Dawniej, jak był kombinat w Gronowie, to ludzie mieli robotę. I do Zielonej Góry opłacało się dojeżdżać... Teraz nikt nie pójdzie harować za 800 zł. Zapłaci za dojazd i nawet złamany grosz mu nie zostanie - kręci głową Pietrzak. Mówi, że przeżył wiele, ale tak złej sytuacji nie pamięta.
Nie pamiętają też inni w Pławie. Kilka lat temu za oknami słychać było gwar młodych. Wracali ze szkół, dyskotek... Teraz panuje głucha cisza.
Wyjazdy młodych ludzi wcale nie dziwią Alojzego Bendkowskiego. 80-letni mężczyzna przeżył w Pławie ponad połowę życia. Trud minionych lat wyrył piętno na jego twarzy. Na pytanie, jak się teraz żyje w jego wsi, Bendkowski rzuca w nerwach kilka słów. Prawie żadne nie nadaje się do publikacji. Mężczyzna co chwile krzywi się w rozpaczy. Bo po wojnie tak źle jeszcze nie było.
- Dobrze, że przez te lata człowiek chociaż na rencinę zapracował. Z głodu nie umrze. Ale młodsi? Im już tak łatwo nie będzie. Ja nie wiem, co się dzieje - mówi, łapiąc się za głowę.

Tak już musi być

A dzieje się - zdaniem socjologów i demografów - naturalna kolej rzeczy. Naturalna we wsiach dotkniętych syndromem popegeerowskim. - W wielu miejscowościach w naszym regionie zostaną same starsze osoby. To pewne. Rynek pracy sprawił, że ludzie masowo emigrują do Anglii, Irlandii i Holandii. Młodzi będą zostawiali rodziców. Muszą przecież żyć - mówi dyrektor Urzędu Statystycznego w Zielonej Górze Roman Fedak.
Czy to oznacza, że lubuskie wioski skazane są na wymarcie? Fachowcy uspokajają, że takiego zagrożenia nie ma. - Z danych wynika, że coraz więcej ludzi przyjeżdża z miasta do wsi. To szansa dla miejscowości, które - wydawać by się mogło - są skazane na zniknięcie - dodaje Fedak.
Atmosferę tonują też urzędnicy. Chociaż emigracji nie są w stanie zatrzymać. - Wiemy, że wielu mieszkańców wyjeżdża. A Pław jest pod tym względem wyjątkowy. Ale co my możemy zaoferować, poza ulgami podatkowymi? Na ilość miejsc pracy wpływu nie mamy - rozkłada ręce sekretarz gminy Dąbie Zdzisław Rychlicki.

Tli się nadzieja

Co w końcu stanie się z wyjątkowym Pławiem? Czy podzieli los wsi Czeklin z pobliskiej gminy Bobrowice? Czeklin co prawda jeszcze jest na mapie, ale tak naprawdę już nie istnieje. Nikt tu nie mieszka.
Ludzie z Pławia mają nadzieję, że z ich wsią będzie inaczej. Że przetrwa najgorsze chwile. Tli się nawet iskierka nadziei. Kamila Kowal wraz ze swoimi synami Oskarem i Alanem trzy lata temu przeprowadziła się do Pławia z Zielonej Góry. Była za granicą. I już nie chce tam wracać.
- Czułam się jak intruz. Już nie wyjadę. Do miasta też już nie wrócę. Z Pławiem wiążę przyszłość swoją i dzieci - mówi stanowczo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska