MM-kowicz Lech ma własne wyrobione zdanie na całą sprawę. W swoim artykule, który możecie przeczytać na www.mmzielonagora.pl nie staje po żadnej stronie. Zwraca jednak uwagę na ważne kwestie:
- Za każdym razem mamy podobny scenariusz. Nowy nadzorca przychodzi do ośrodka bez wyposażenia. Nie ma telefonu, komputera, faksu oraz biurek i misek dla psów. Każdy zarządca kupuje je z własnych środków, po czym zabiera ze sobą. Pani kierownik schroniska w rozmowie ze mną przyznała, że budynki nadają się do wyburzenia. Wszędzie cieknie woda z dachu i z kanalizacji, nieszczelne okna, grzyb na ścianach niektórych pomieszczeń, brak oświetlenia w nowych boksach postawionych w 2009 roku, odprowadzanie ścieków też jest wadliwe, brak klatek, transporterów dla psów i kotów, nie ma poskromów dla psów oraz odpowiedniego środka transportu do przewozu psów. Dobrze, że chociaż piec na uniwersalne paliwo podarował im sponsor w 2009 roku, bo do dziś musieliby używać pieca olejowego z 1992 roku, a jak wiemy olej opałowy nie jest tani. Paliwo byłoby kupowane kosztem karmy, czy innych rzeczy dla psów i kotów.
Krok dalej idzie MM-kowiczka Fanka, która opisuje przypadek jednego z mieszkańców schroniska, psa Bobika. Jej zdaniem, władze przytułku doprowadziły go do jego śmierci.
- Mógł jeszcze długo cieszyć się życiem, gdyby był leczony "do końca", jak obiecywała nowa kierownik schroniska pani Lidia Aleksandrowicz. Bobik był schroniskowym przytulakiem, kochał wszystkich ludzi i uwielbiał pieszczoty. Był bardzo łagodnym psem. Jednak, kiedy zachorował, nie był leczony, tylko od razu został uśpiony - napisała na MM-ce Fanka.
Jeśli chcesz więcej przeczytać o sytuacji wokół schroniska wejdź na www.mmzielonagora.pl
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?