MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Gollob: - Nie obrażam się za ,,Chudego''

Robert Gorbat 95 722 69 37 [email protected]
Tomasz Gollob lubi się bawić na sportowych balach. Bo - jak twierdzi - na wszystko powinien być w życiu właściwy czas.
Tomasz Gollob lubi się bawić na sportowych balach. Bo - jak twierdzi - na wszystko powinien być w życiu właściwy czas. fot. Kazimierz Ligocki
- Po miesiącach wyrzeczeń, treningów i startów potrzebujemy nagrody w postaci publicznego uznania - przyznaje Tomasz Gollob, kapitan żużlowców Caelum Stali Gorzów Wlkp.

- Zaczął się karnawał. Szykuje pan smoking na sobotni bal ,,Przeglądu Sportowego'' i TVP w Warszawie?
- Raczej garnitur. Dostałem informację, że znalazłem się w dziesiątce plebiscytu na najlepszych polskich sportowców minionego roku. Nie wiem tylko, na którym miejscu. W ubiegłym było siódme. Grand Prix 2008 skończyłem z brązowym, a ostatnie ze srebrnym medalem. Więc może i kibice uplasują mnie nieco wyżej?...

- Garnitur prosimy trzymać w pogotowiu, bo wkrótce planujemy podsumowanie plebiscytu ,,Gazety Lubuskiej'' na najpopularniejszych sportowców naszego regionu. Lubi pan takie gale?
- Są one potrzebne każdemu sportowcowi. Po miesiącach wyrzeczeń, treningów i startów potrzebujemy nagrody w postaci publicznego uznania. To bywa ważniejsze od finansowej satysfakcji czy kolejnego zwycięstwa na torze.

- Wielu zawodników zaczyna pierwszy poświąteczny trening od... wejścia na wagę. Też pan tak zrobił?
- Nie, nie było takiej potrzeby. Moja waga jest stała i z małymi odchyleniami wynosi około 65 kilogramów.

- Nie razi pana pseudonim ,,Chudy'', nadany przez kolegów z toru i kibiców?
- Absolutnie nie. Wręcz przeciwnie. Rzeczywiście jestem bardzo szczupły, nawet chudy, więc odbieram to przezwisko jako uznanie dla mojej nie zmieniającej się od ponad 20 lat sylwetki.

- 65 kilo to świetna waga dla żużlowca, ale za mała dla hokeisty. A przed świętami właśnie w tej drugiej dyscyplinie próbował pan swych sił na toruńskim lodowisku...
- Wbrew obiegowym opiniom, hokeiści też nie są olbrzymami. Mają tylko bardziej rozbudowane mięśnie i mocniejsze nogi. A na gladiatorów wyglądają wtedy, gdy założą na siebie wszystkie ochraniacze. W Toruniu zagrałem po to, by pomóc małej dziewczynce, borykającej się z poważną wadą wzroku. Najpierw nic nie widziała, teraz jest lepiej, ale wciąż potrzebuje pieniędzy na kolejne operacje. Jeśli mogę dołożyć swoją cegiełkę do szczytnego celu, zawsze robię to z przyjemnością i bez zastanowienia.

- Zachce pan powiedzieć kilka słów o swoich przygotowaniach do nowego sezonu?
- Po odejściu w 2003 roku z Polonii Bydgoszcz musiałem się nauczyć samodzielnych treningów. Zacząłem wtedy współpracę z Leszkiem Serwińskim, szkoleniowcem lekkoatletów, w szczególności olimpijskiej kadry tyczkarzy. Został moim prywatnym trenerem i uważam to za doskonały wybór. Każde spotkanie mamy dokładnie udokumentowane, nie może być mowy o opuszczeniu jakichkolwiek zajęć. Od poniedziałku do piątku ćwiczymy dwa razy dziennie, o 11.00 i 17.00. W soboty wybieram się jeszcze na cztero, pięciogodzinną przejażdżkę rowerem górskim po lesie. Pokonuję wtedy po ściółce około 50-60 kilometrów. Odpoczywam tylko w niedziele.

- Cały czas przebywa pan w Bydgoszczy?
- Tak. Korzystam z tutejszych obiektów sportowych: basenu, siłowni i lekkoatletycznej hali Zawiszy. Ich właściciele są mi tak życzliwi, że mogę dowolnie ustalać terminy swoich zajęć.

- Wybiera się pan w tym roku do USA?
- Jest taka propozycja, lecz nie podjąłem jeszcze ostatecznej decyzji. Wyjazd za ocean miał zwykle charakter towarzysko-biznesowy. Nie wykluczam, że tym razem z niego zrezygnuję, by jak najlepiej przygotować się do sezonu. Chcę szybciej niż zwykle rozpocząć jazdy na motocyklu crossowym.

- Ma pan w planach wspólne treningi z kolegami z Caelum Stali?
- Ustaliłem z trenerem Czesławem Czernickim, że na kilka dni pojawię się na klubowym obozie narciarskim. Po to, by zintegrować się z chłopakami i swoją pracą dać przykład młodzieży.

- Od miesiąca znamy już skład gorzowskiej drużyny na sezon 2010. To rzeczywiście pan nalegał na prezesa Władysława Komarnickiego, by ściągnąć na Śląską Nickiego Pedersena?
- Jeśli prezes przedstawił taką wersję spotkania w jego ogrodzie, widać rzeczywiście tak było. Zależało mi, byśmy stworzyli mocny zespół, dający kibicom gwarancję znakomitych, widowiskowych i zwycięskich pojedynków. Ludzie będą wtedy szczęśliwi. A my jesteśmy od tego, by im dawać to szczęście.

- Podjął pan już decyzję, w jakich zagranicznych ligach będzie jeździł w tym roku?
- Na pewno w szwedzkiej w barwach Vastervik. Zastanawiam się nad ligą rosyjską, lecz ona jest dość skomplikowana logistycznie. Zupełnie nie biorę natomiast pod uwagę brytyjskiej. Łącznie czeka mnie około 80-90 zawodów, razem z indywidualnymi turniejami. Przygotowuję ponad 20 silników GM, by podołać wszystkim wyzwaniom.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska