Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Herkt: - Zobaczycie, będą efekty

ANDRZEJ FLÜGEL
Tomasz Herkt. Ma 52 lata. Jest jednym z najbardziej utytułowanych polskich trenerów. Prowadził żeńskie ekipy Olimpii Poznań (zdobył z nią dwa tytuły mistrzyń Polski i osiągnął finał Pucharu Ronchetti), Polpharmy Gdynia i Wisły Kraków, męskie zespoły Astorii Bydgoszcz i Czarnych Słupsk. Był szkoleniowcem reprezentacji kobiet i doprowadził ją do tytułu mistrzyń Europy.
Tomasz Herkt. Ma 52 lata. Jest jednym z najbardziej utytułowanych polskich trenerów. Prowadził żeńskie ekipy Olimpii Poznań (zdobył z nią dwa tytuły mistrzyń Polski i osiągnął finał Pucharu Ronchetti), Polpharmy Gdynia i Wisły Kraków, męskie zespoły Astorii Bydgoszcz i Czarnych Słupsk. Był szkoleniowcem reprezentacji kobiet i doprowadził ją do tytułu mistrzyń Europy. fot. Tomasz Gawałkiewicz/ZAFF
Rozmowa z Tomaszem Herktem, trenerem koszykarzy pierwszoligowego Intermarche Zastalu Zielona Góra.

- Jest pan już w Zielonej Górze kilka miesięcy. Zadowolony?
- Plan, który sobie założyliśmy cały czas jest realizowany. Rodzi się jakiś postęp. Nie zawsze ten estetyczny, dający zadowolenie kibicom, ale jest. Wystarczy powiedzieć, że na ostatnie dziesięć spotkań wygraliśmy osiem. Są symptomy lepszego, choćby dłuższe okresy satysfakcjonującej gry w poszczególnych spotkaniach.

- Ostatni mecz w Kaliszu wydaje się światełkiem w tunelu...
- Dokładnie tak. Oczywiście nie przeceniałbym tego, ale pokazaliśmy, że potrafimy bronić i być skutecznym.

- To prawda, że w przerwie meczu w Kaliszu ostro krzyczał pan na zawodników?
- Prawda. Ale jeśli oni przez tydzień porządnie pracują, nie mam zastrzeżeń i przychodzi święto, bo tym jest mecz, a tu ani determinacji, ani walki, to nic dziwnego, że byłem dość ostry. Ale wróciliśmy na właściwe tory.

- Może ten wariant kaliski stosować częściej?
- Trener musi próbować różnych środków. Gdyby ciągle rozmawiał z zespołem w tan sam sposób, zawodnicy w końcu przestaliby go słuchać.

- W tym roku gramy sobie spokojnie, przyglądamy się zawodnikom, a w przyszłym sezonie atakujemy ekstraklasę...
- No, nie tak spokojnie. Owszem, nasza sytuacja jest dobra, ale spać nie możemy. Musimy być maksymalnie skoncentrowani, odpowiedzialni i w meczach starać się pokazywać to, co ćwiczymy na treningach. Jeśli złapiemy komfort psychiczny, dojdzie pewien luz, głównie w ataku, znajdzie się - tak jak to było w Kaliszu, kiedy do wygranej poprowadził nas Jarek Kalinowski - lider zespołu, to możemy jeszcze sprawić niespodzianki.

- Słowem szykujemy się na play offy.
- Na nie czekają wszyscy. My cały czas pracujemy, obserwujemy zawodników, wyciągamy wnioski. Mamy aspiracje, żeby wygrać każdy mecz. Z takim nastawieniem podejdziemy do play offów. Wszystko się może wydarzyć. Żeby osiągnąć cel, trzeba mierzyć powyżej niego. Jeśli zrodzi się okazja na jakiś ponadprzeciętny, to czemu nie skorzystać?
- Zapowiada pan jakąś niespodziankę?
- Nie. Po prostu uważam, że trzeba walczyć o wszystko. Jeśli nasze maksymalne możliwości to ósme miejsce, zajmijmy je, ale nie plasujmy się na dziewiątym, jeśli na szóste to nie zostańmy siódmi i tak dalej. Do tego zmierzamy. A jeśli coś się po drodze urodzi? To zależy od tego jaki postęp będziemy cały czas prezentować, jak zachowają się przeciwnicy, czy maksymalnie wykorzystają swój potencjał. Tak więc nie zapowiadam niczego, ale powtarzam: zrobię wszystko, by w Zielonej Górze w ciągu dwóch sezonów powstała solidna drużyna i awansowała do ekstraklasy.

- Wie pan już kto po sezonie zostanie w zespole, żeby podjąć walkę o ekstraklasę, a kto będzie musiał odejść?
- Na to jest stanowczo za wcześnie. Oczywiście, mam już swoje przemyślenia i obserwacje. Gdyby w kwietniu okazało się, że musimy wymienić połowę albo trzy czwarte zespołu byłby to stracony sezon. Musi nastąpić sytuacja, w której 75 procent składu jest przygotowane do walki o wyższy cel. Tak się, jak sądzę, stanie. Niech oni stanowią solidne rzemiosło. Wtedy brakuje nam, powiedzmy rzucającej trójki albo centra, czy jedynki. Dobieramy dobrego zawodnika albo dwóch i przy wspomnianym solidnym rzemiośle pozostałych, robimy wynik. To jest właściwa droga, przerabiałem to już w poznańskiej Olimpii. Wierzę, że nam się uda.

- Po serii porażek ten cel wydawał się gdzieś za mgłą. Jak pan przyjmował słowa krytyki?
- Niezadowolenie kibiców, słowa krytyki nie są miłe dla ucha. Z drugiej strony zdawałem sobie sprawę, że nasza gra często nie wyglądała najlepiej. Ale jestem po kilku takich doświadczeniach, że jeśli dobrze pracujemy, pomysł i cel jest akceptowany przez zespół, to muszą przyjść efekty. W przypadku jednej drużyny wcześniej, drugiej nieco później, ale przyjdą. Zobaczycie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska