Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tour de France: Co dalej z Contadorem?

Artur Matyszczyk 606 983 305 [email protected]
archiwum
Wielkie emocje w Tour de France są zawsze. W tegorocznej edycji jednak skala napięcia przekracza dopuszczalny poziom. Na razie zamiast o ściganiu więcej się mówi o wypadkach, krwi i tragediach. Podsumowujemy pierwszy tydzień Wielkiej Pętli.

Informacja najważniejsza: nie wiadomo, jak długo w wyścigu pojedzie Alberto Contador! Przypomnijmy, obrońca pierwszego miejsca sprzed roku upadł w niedzielę i uszkodził kolano. Wstępne oględziny lekarskie nie były złe. Jednak z powodu bólu kolana"El Pistolero" nie dokończył wczorajszego treningu. W kuluarach aż huczy od plotek, że rozważa wycofanie się z wyścigu. Mało tego, jedną z przyczyn rezygnacji - jak nieoficjalnie podają kolarskie serwisy - ma być stres spowodowany niechęcią rywali do Contadora.
To, że Hiszpan nie jest lubiany przez innych, wiadomo nie od dziś. W niedzielę w internecie pojawił się interesujący filmik, który od razu wywołał burzę i wiele spiskowych teorii. Według sporej części fanów, na tej migawce widać, jak Władymir Karpiec… celowo uderza w Alberto, który potem upada na jezdnię. Sprawa dyskusyjna, ruch Rosjanina w kierunku przeciwnika jest wyraźnie widoczny, czym jednak był spowodowany? Czy naprawdę zamiarem wyrządzenia krzywdy? Aż mi się nie chce wierzyć, bo to byłaby głupota w czystej postaci. Sprawą mają się zająć organizatorzy.
Tak czy inaczej, coś na rzeczy jest. Atmosfera napięcia w peletonie sięga zenitu. A nawet już go przekroczyła. W przeciwieństwie do lat ubiegłych, tym razem faworytów do podium jest kilkunastu! Każda ekipa pcha się do przodu, byleby tylko mieć jak najlepszą pozycję w grupie. Niestety, to rodzi nerwowość, bo nie każdy przecież może jechać pierwszy.
Oby kolejne dni przyniosły tylko zdrową rywalizację i wrażenia. Poniżej podsumowanie pierwszego tygodnia Wielkiej Pętli.

Wielki pech

Pierwsze poważne góry dopiero w czwartek, a w peletonie już nie ma wielu zawodników, którzy mieli się liczyć w generalnej klasyfikacji. Jak na razie scenariusz piszą kraksy. Bradley Wiggins, Christopher Horner, Janez Brajkovic, Jurgen van Den Broeck, Aleksander Winokurow - to mocni kolarze, którzy już nie kontynuują jazdy. Roman Kreuziger ma wiele minut straty i nosi się z zamiarem wycofania. Kłopoty po upadku mają kandydaci do podium: Robert Gesink, Levi Leipheimer czy Andreas Kloeden. Ten ostatni wczoraj przeszedł badania lekarskie i dziś podejmie decyzję, co dalej. Wielobarwny wąż jest poważnie ranny i to w wielu miejscach.

Niespotykane dramaty

Tegoroczna Wielka Pętla od startu przebiega w dramatycznych i niecodziennych okolicznościach. Alberto Contador upadł i stracił 1,5 minuty już na I etapie. Na V motocyklista zahaczył o rower Nickiego Soerensena i kilka metrów wlókł Duńczyka za sobą po ziemi. Wreszcie tragiczne apogeum przeżyliśmy w niedzielę, gdy wóz telewizji francuskiej potrącił Juana Antonio Flechę. Hiszpan wpadł na Johnego Hoogerlanda, a ten wylądował na poboczu. Mało tego, koziołkując, wleciał z impetem na drut kolczasty. Do mety dojechał z broczącymi krwią nogami. Wystarczy? Zdecydowanie tak!

Wikingowie atakują

Norwegia nigdy nie była kolarską nacją. Ale czasy się zmieniają. Na pewno 7 lipca przejdzie do historii norweskiej historii. Tego dnia Evald Boasson Hagen zwyciężył etap, a Thor Hushovd obronił zdobytą cztery dni wcześniej żółtą koszulkę. Skandynawowie oszaleli na punkcie touru. Tamtejsze dzienniki nazwały wyścig: "Thor de France". I trudno im się dziwić, wszak Hushovd pokazał wielki charakter. Bronił pozycji do ostatniej kropli potu. Wjeżdżał z najlepszymi na wzniesienia, na których normalnie tracił minuty. Swoją drogą po raz kolejny potwierdziło się, że najcenniejszy trykot dodaje kolarzom nadludzkich mocy.

Defensywni Polacy

Jadą ci nasi, czy nie jadą - można by spytać po pierwszym tygodniu. Biało-czerwoni są niewidoczni. Oczywiście, znają swoje miejsce w szeregu, są tylko od pomagania innym. Ale nie wierzę, że gdyby któryś z Polaków miał apetyt na ucieczkę, to dostałby absolutny zakaz. Małym plusem jest postawa najmłodszego Macieja Paterskiego. Jedzie dzielnie. Zawodzi mnie Sylwester Szmyd. Pamiętam jego słowa sprzed czterech lat: "kiedyś dojadę pierwszy do mety. Nie z odjazdu, który odpuszcza się na 15 minut, lecz po skoku z grupy największych asów. Tak chciałbym to zrobić". Panie Sylwku, czas ucieka, a my czekamy!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska