Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzeba umieć ze sobą żyć

Michał Szczęch 68 324 88 34 [email protected]
Aniela kładzie dłonie na fotografii rodzinnej. Obok dłonie Józefa. Skóra ich popękana, poorana bruzdami...
Aniela kładzie dłonie na fotografii rodzinnej. Obok dłonie Józefa. Skóra ich popękana, poorana bruzdami... Michał Szczęch
- Pytają mnie, jak pan wytrzymał z żoną tyle lat? - śmieje się Józef Stępniewski z Letnicy. - A ja mówię wtedy, że jak jedno jest nerwowe, to drugie musi ustąpić.

- Kiedyś ludzie byli ze sobą na dobre i na złe. Teraz, jak jest źle, zostawia jedno drugiego. A ja nie mogę z tym się pogodzić - mówi Aniela Stępniewska (lat 94) do swojego męża Józefa (lat 91).
- To nie jest normalne, że ludzie żyją ze sobą 10, 15 czy nawet 30 lat, a później zostawiają wszystko i idą, każde w swoją stronę, do nowego mężczyzny, do nowej kobiety. Bo czy ten mężczyzna jest inny i ten inny? Czy ta kobieta ma inne ciało i ta inne? - Józef pyta Anielę.
- My też mieliśmy dobrze i źle - mówi Ona. - Ale nie rozchodziliśmy się - On odpowiada. - Wszystko musieliśmy przechodzić razem. Trzymały nas dzieci.

Najważniejsze w życiu są dzieci. I czas. Nie ma dzieci? - Bycie razem nie ma większego znaczenia - twierdzi Józef. I czas wtedy nie ma znaczenia. - Bo idzie na zmarnowanie. Niech ludzie popatrzą na zwierzynę. Czy to będzie krowa, czy pies, czy ptactwo. Niech ludzie popatrzą, jak one dbają o swoje dzieci. A człowiek, z rozumem, kształcony, po studiach. I taki ciemny?
Człowiek kupuje meble, ubrania, skupia to wokół siebie. A później, u kresu czasu, dochodzi do wniosku, że wszystko to niepotrzebne, że tak niewiele znaczy.
- Bez dzieci nie ma rodziny - uważa Aniela. - Dzieci są najważniejsze na świecie, bo zbliżają do siebie ludzi - Aniela kładzie dłonie na fotografii rodzinnej. Obok dłonie Józefa. Skóra ich popękana, poorana bruzdami...

- Proszę spojrzeć, jakie powykręcane palce, jakie pomarszczone i chore - Aniela wskazuje na dłonie, które przez lata wspólnego życia ocierały łzy szczęścia i smutku. Jednych i drugich u Anieli i Józefa nie brakowało. Te dłonie wychowały dwie córki, dwóch synów. Kreśliły znak krzyża na czole, gdy dzieci szły do chrztu, do komunii i ślubu. Dłonie karmiły, głaskały, karciły. Orały pole, zbierały zboże, ziemniaki. Żeby dzieci mogły zjeść, pójść do szkoły, tymi dłońmi państwo Stępniewscy pracowali przez całe życie, w lesie czy na kolei. I wspierali się tymi dłońmi nawzajem.
Józef pokochał Anielę w niemieckich okopach, podczas prac przymusowych. Minęły trzy miesiące, poprosił Anielę o rękę. - Przed ołtarzem ślubowaliśmy potajemnie. W kościele byliśmy my, ksiądz i Zofia (siostra Józefa).

Do kościoła poszli przez rzekę, zanurzeni niemal po szyję. Józef trzymał Anielę za dłoń. Młodą dłoń, jeszcze niepomarszczoną. Szli przez pola i lasy, siedem kilometrów piechotą do Kampinosa. Co krok dali, to myśleli, że Niemiec gdzieś stoi, że zauważy i strzeli. - Musieliśmy się pobrać i za wszelką cenę przeżyć tę miłość - państwo Stępniewscy wspominają trudne czasy, rok 1944, wojenną zawieruchę. - Smutne to było, ale zakochani byliśmy w sobie.
Wieś Górki, gmina Kampinos, powiat Sochaczew, województwo warszawskie. W centrum wsi, naprzeciw szkoły, ojciec Józefa miał warsztat. Dziś stoi tam kościół. Dom i warsztat spalili Niemcy. - Odkąd skończyłem 10 lat, ojciec uczył mnie kowalstwa. Po szkole chodziłem do ciężkiej pracy w warsztacie. Kiedyś praca to była wartość - wspomina Józef.
Na krańcu Górek stał dom Anieli. - Mieszkałam za piaszczystą górą, za lasem. Przepiękne okolice.
O takich ludziach, jak państwo Stępniewscy, mówią, że byli sobie pisani, że są jak dwie połówki jabłka. - Mijaliśmy się już w szkole. Jako dzieci razem się bawiliśmy. Właściwie dorastaliśmy na jednym podwórku.

Jak potoczyłoby się życie Anieli i Józefa, gdyby wojna rzuciła któreś w głąb Niemiec? Czy byliby dzisiaj razem? Los chciał, że i Aniela, i Józef zostali w Górkach. Ona, leśna robotnica, pomagała przy budowie okopów. On, też pod przymusem, stawiał budy dla niemieckich żołnierzy.
- Spodobała mi się twoja twarz, uśmiech, oczy - mówi Józef do Anieli. A ona prosi, żeby powtórzył i poprawia aparat słuchowy. - Kawalerowie się we mnie kochali, podobno ładna byłam, choć nie lubiłam siedzieć i się w lusterko patrzyć. Po pracy, na zabawie, poprosiłeś mnie do tańca - wspomina Aniela. Teraz to Józef poprawia aparat i prosi o powtórzenie. - Bardzo mi się spodobałaś! - mówi On. - Wysoki, elegancki. Spod brązowej marynarki wystawał ci biały kołnierzyk! - mówi Ona.

Po ślubie państwo Stępniewscy razem zamieszkali w Górkach, na chwilę. Później tułali się z kąta w kąt, bo wszystko zabrała wojna. Mieszkali na wybrzeżu, najpierw pod Kołobrzegiem, następnie kilkanaście lat w Stargardzie Szczecińskim. Przeprowadzka za przeprowadzką. Rósł bagaż nie tylko z dobytkiem, ale też z doświadczeniem. I rodziły się dzieci.
- Było ciężko. Pracowaliśmy dzień i noc - opowiada Józef. Każda bruzda na jego dłoni to tony przerzuconego żelastwa i drewna. Tony przekopanej ziemi, setki litrów mleka dźwiganego na targowisko - stąd bruzdy na dłoniach Anieli. - Ciężką pracą zarobiliśmy na dom pod Zieloną Górą. Nadarzyła się okazja i 54 lata temu kupiliśmy gospodarstwo w Letnicy.

Tu dorastały dzieci państwa Stępniewskich, zakochiwały się, żeniły. Stępniewscy wyprawili cztery wesela.
- I tak żyjemy już 70 lat - Aniela zaciska dłoń na lasce, bo podupadła na zdrowiu. Józef podtrzymuje Anielę pod ramię. - Nieraz ktoś mnie pyta: Jak pan wytrzymał z żoną tyle lat? - śmieje się Józef. - A ja mówię wtedy, że jak jedno jest nerwowe, to drugie musi ustąpić.
- Ja nie jestem nerwowa. Ty jesteś więcej porywczy. Ale przejdzie to wszystko i jest dobrze. Trzeba umieć żyć.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska