Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tu więziono ojca Kolbe

Tomasz Czyżniewski 68 324 88 34 [email protected]
Rysunek przedstawiający ojca Maksymiliana Kolbe przed bramą obozową. Własność Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze. Kopia znajduje się u franciszkanów w Niepokalanowie.
Rysunek przedstawiający ojca Maksymiliana Kolbe przed bramą obozową. Własność Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze. Kopia znajduje się u franciszkanów w Niepokalanowie. rys. Robert Jurga
W 11 obozach polowych, pod namiotami, w trudnych warunkach jesienią 1939 r. Niemcy przetrzymywali tysiące jeńców wojennych i zwykłych cywili. Najsłynniejszym był ojciec Maksymilian Kolbe.

Święty franciszkanin został zamordowany w Auschwitz. Ale to nie pierwszy obóz, w którym przebywał. W 1939 r. Niemcy wywieźli go wraz z innymi zakonnikami z Niepokalanowa. Trafił do obozu przejściowego Dulag D Amtitz niedaleko Gubina.

Przed 60 laty Amtitz (dziś Gębice) było niewielką wioską. Słynęło z sąsiedzkiego pałacu należącego do możnego i bardzo zasłużonego rodu Schönaichów, którzy nawet tytułowali się książętami. To była ich najważniejsza siedziba na Łużycach. Do innej gałęzi rodu należał zamek w Siedlisku i przez pewien czas pałac w Zaborze.

Dulagi przy granicy

Tuż obok posiadłości w Amtitz 26 sierpnia 1939 r. Niemcy założyli obóz przejściowy. Jeńcy mieli przebywać tu tylko przez pewien czas. - Hitlerowska machina wojenna rozkręcała się na dobre. Szykowała atak na Polskę. Wiadomo było, że powstanie problem jeńców, których trzeba gdzieś zgromadzić. Dlatego w pewnej odległości od granicy powołano 11 obozów, tak zwanych Dulagów - opowiada Andrzej Toczewski, dyrektor zielonogórskiego muzeum, który pracuje nad książką o miejscach kaźni w woj. lubuskim.

Dziś po pałacu Schönaichów nie ma już śladu. Został rozebrany po wojnie. O obozie i pobycie tu ojca Kolbe przypomina jedynie niewielki pomnik ustawiony w 1969 r. Żeby jednak znaleźć się na terenie dawnego Dulagu, trzeba przejść na drugą stronę jezdni. A tu rozpościerają się pola. Według prowizorycznych planów sporządzonych po wojnie przez przetrzymywanych tu jeńców, obóz znajdował się stosunkowo blisko szosy, na wprost drogi dojazdowej do Gębic.

Ustawili nas w piątki

W Dulagu D Amtitz przetrzymywano nie tylko jeńców wojennych, ale także osoby cywilne, zakonników, księży i powstańców śląskich. Dlaczego tu trafili? - Chodziło o mężczyzn znajdujących się w pobliżu walk, którzy mogli być żołnierzami. Nikt tego nie badał. Delikwenta zamykano i przewożono do obozu. Tam wyjaśniano sprawę - tłumaczy Toczewski. - Trafiali tu również księża i zakonnicy. To cywile niewygodni dla okupacyjnych władz. Wiedzieli, że to osoby bardzo ważne dla polskiego społeczeństwa. Przywódcy.
Wśród nich znalazł się ojciec Kolbe. Został internowany 19 września 1939 r. wraz z 38 zakonnikami. Większość najpierw trafiła do Stalagu VIII Lamsdorf i później do Amtitz.

- W niedzielę 24 września wczesnym rankiem pociąg zatrzymał się na stacji Amtitz - opisywał to wydarzenie brat Juwentyn Lucjan Młodożeniec. - Czekaliśmy w zamkniętych wagonach około godziny. Wreszcie nadeszli żołnierze. Ustawili nas w piątki i poprowadzili do obozu odległego od stacji o jakieś 4 kilometry. Na placu podzielono nas na grupy. Każda liczyła 200 osób. Po selekcji poszczególne grupy zajęły swoje namioty. W namiocie zwykły stół zbity z desek, dwie ławki oraz świeża słoma rozesłana w dwóch rzędach. Prawą stronę zajęli zakonnicy, lewą osoby świeckie.

Ojciec Kolbe wrócił do Niepokalanowa na początku grudnia 1939 r.

Za obozowym drutem

Obóz otoczony był podwójnym płotem z drutu kolczastego o wysokości 2,5 m. Wzdłuż stały wieżyczki strażnicze z reflektorami, wyposażone w karabiny maszynowe. - Jeńcy zostali umieszczeni w wielkich namiotach po 200-300 osób. Były na nich napisy "Olimpiada 1936 r.". Zdarzały się napisy po czesku, co może oznaczać, że pochodziły z zapasów czeskiej armii - opowiada Toczewski. - Namioty nie miały podłóg, a jedynie rozścieloną słomę. Podczas deszczów przeciekały, a więźniowie nie mieli ciepłej bielizny.

30 października 1939 r. w Dulagu D Amtitz znajdowało się 11.697 jeńców wojennych i 2.289 cywilów. W ciągu trzech miesięcy istnienia obozu więzionych było tu 20-25 tys. osób. Został rozwiązany 6 grudnia 1939 r. Polscy żołnierze zostali przeniesieni do Stalagu III B Fürstenberg. - Pozbawiono ich tam praw jeńców wojennych i zostali skierowani do pracy przymusowej - kończy Toczewski.

WSPOMNIENIA

Władysław Bartocha

Dojechaliśmy do stacji Guben, tam nas wyładowano. W czwórki nas ustawiono i prowadzono przez świeżo zaorane pola. I prowadzili nas na to pole ogrodzone drutami kolczastymi. Wtedy wiedzieliśmy, że jest to już nasza przegrana życiowa. Rozprowadzono nas do namiotów po 300 osób (to były namioty wojskowe - czeskie). Ja się dostałem do namiotu nr 10. Były one postawione jeden koło drugiego. Do szaletu miałem jakieś 50 m. Wieże strażnicze były widoczne. Gdy szedłem do szaletu, to widziałem budynki sąsiedniej wsi. Pościeli żadnej nam nie dali. Osłabieni i zmęczeni tą podróżą przytuliliśmy się jeden do drugiego i spaliśmy na tej ziemi. W pierwszych dniach dano nam pół litra zupy (kapusta i brukiew), żołnierskie sucharki, chleba na razie nie dano. Później zaczęliśmy szumieć, że umieramy z głodu, doszło do bezczelności, bo nabijano na bagnet kapustę i tak na bagnecie podawano nam z wozu. Kiedy żeśmy się awanturowali, to nam wymyślali "wy jesteście polskie świnie".

Piotr Stankowiak

W obozie jeńcy byli zakwaterowani w namiotach wojskowych uszytych z brezentu. Było bardzo ciasno, nie było po prostu czym oddychać. Spaliśmy jedynie na zielonej słomie i nie było się czym przykryć. Było bardzo zimno w nocy i musieliśmy się grzać jeden od drugiego. Za dnia pracowaliśmy pod strażą przy wycinaniu wikliny. Namiotów na terenie obozu było ok. 45, ustawionych w trzech lub czterech rzędach. Było też kilka drewnianych baraków dla straży obozowej. Na śniadanie otrzymywaliśmy jeden bochenek kilogramowy chleba wojskowego na dziesięć osób oraz pół litra czarnej niesłodzonej kawy. Na obiad otrzymywaliśmy około litra zupy z buraków, marchwi czy liści buraczanych. W łaźni odbywała się selekcja rasowa. Wybierano Żydów na podstawie oględzin członków i wyglądu zewnętrznego. Co się stało z jeńcami Żydami, nie wiem. Zostali odseparowani i umieszczeni w specjalnym pomieszczeniu. Prawdopodobnie później trafili do obozu koncentracyjnego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska