Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

UL. WYSZYŃSKIEGO 41: Pichcił pycha kotlety dla samego Gomułki

Danuta Kuleszyńska 0 68 324 88 43 [email protected] Data publikacji artykułu w "GL" > 21-22 lutego 2009
- Zdrowie mi dopisuje, więc mam już tylko jedno marzenie: żeby śpiewać do końca życia - wyznaje Kazimierz Naumowicz
- Zdrowie mi dopisuje, więc mam już tylko jedno marzenie: żeby śpiewać do końca życia - wyznaje Kazimierz Naumowicz fot. Paweł Janczaruk
- Życie jest jak drzwi: jednymi wchodzisz, drugimi wypadasz - twierdzi Kazimierz Naumowicz. Mężczyzna startował w "Drodze do gwiazd", gratulował mu sam Wodecki. Przed laty był narzeczonym mamy Gosi Andrzejewicz.

Pan Kazimierz wpada do redakcji. Jak zwykle elegancki, bo gdy wychodzi do ludzi to wkłada koszulę z krawatem. - Pani pisała o Niemenie, a ja kocham jego piosenki - zagaduje. - Przez "Wspomnienie" to się nawet ożeniłem. O Cześka otarłem się dwa razy: gdy byłem w woju, a on koncertował w kinie z Heleną Majdaniec. I w 69., gdy w Relaxie zaśpiewał kilka numerów, ot tak, na luzie. Wpadł i zaśpiewał. I to ja ustąpiłem mu miejsca na scenie!

O Niemenie, sukcesach i muzyce Naumowicz może rozprawiać godzinami.

Stasia, mama Gosi

- Mieszkam z synem, żona umarła trzy lata temu. To znaczy lekarz ją zabił. Zrobił zastrzyk i po chwili Danka odeszła - wyjaśnia na "dzień dobry". - Sądzić się nie ma co, bo z lekarzami nikt nie wygra. O, a to moja Danka! - ruchem głowy pokazuje portret, który wisi na ścianie. Na portrecie ładna kobieta. Fotografii w pokoju dużo.

Wśród nich wnuk Dorian, który mieszka w Anglii z drugim synem. Ale najwięcej jest tutaj płyt, książek i filiżanek za szybą w kredensie. No i najważniejsze: sprzęt do nagrywania z mikrofonem, który stoi pod oknem.

- Gotowe podkłady muzyczne dostaję z Warszawy. Puszczam, dodaję swój głos i numer mam gotowy - objaśnia proces nagrywania. W ten sposób powstają płyty CD, które Kazimierz wręcza potem bliskim i znajomym. - Nagrałem już z tysiąc piosenek, połowa jest mojego autorstwa. W repertuarze mam też 12 utworów Niemena. Jeden zaśpiewałem w "Drodze do gwiazd" w telewizji. Gratulacje składał mi sam Wodecki. Tam poznałem Ewę Bem. A ostatnio Gosię Andrzejewicz. Wyściskała mnie, bo kiedyś byłem narzeczonym jej matki.

Na dowód Kazimierz pokazuje najnowsze CD Gosi, ze specjalną dedykacją dla niego. I duże zdjęcie z 1968 r. - To ja, a to Stasia, czyli mama Gosi, na balu medyka w Białymstoku.

Do Zielonej Góry pan Kazimierz zjechał w 1969 roku. Z Augustowa, gdzie występował w knajpie. W tej samej o której Janusz Laskowski śpiewa "siedem dziewcząt z Albatrosa, tyś jedyna". Był też piekarzem i kucharzem. I to nie byle jakim. Gdy partia robiła przyjęcia, to wzywała Kazika do pichcenia. - Schabowe gotowałem dla samego Gomułki, Cyrankiewicza, Jaruzelskiego - wylicza.

W Grodzie Bachusa robił zaocznie budowlankę, malował mieszkania na Wiśniowej, pił z robotnikami wódkę, a nocami śpiewał w Relaxie. To było wtedy, gdy zajrzał tu Niemen... I gdy na ubawy przychodziła Danka, a on z Romkiem Tesarowiczem i Zbyszkiem Drozdowskim byli wtedy gwiazdami. - A jak zaśpiewałem "Wspomnienie", to Danka od razu się we mnie zakochała... A potem był ślub...

Zanim się urodziłem

Po ślubie zaczęła się prawdziwa kariera Kazika: występy z Topazie, Palmiarni, Podgórnej, u boku striptiserek, granie po weselach, koncerty w Turcji, Szwecji...- Ach, co za czasy...- wzdycha - A ile listów od dziewczyn mam! Wszystkie do mnie wtedy pisały! Żadnego nie wyrzuciłem - pokazuje.

Artystyczne zdolności zostały mu w genach. Ojciec grał na akordeonie, stryj jeszcze za cara był wirtuozem skrzypiec... - Wszyscy moi bracia i siostry, a było nas trzynaścioro, w chórze śpiewali. Ja też.

Kazimierz wkrótce skończy...70 lat! Od 40. należy do Cantemus Domino- chóru przy kościele św. Zbawiciela. Właśnie szykuje się do koncertu w Niemczech. Granie po knajpach ma już za sobą - Młodym to zostawiam - macha ręką - Teraz zajmuję się pisaniem.

Z szuflady wyjmuje grubą księgę. Zapisuje w niej swoje życie. Dla wnuków pisze, żeby wiedziały z jakiego rodu pochodzą. "Zanim się urodziłem" - tak zapiski swoje nazwał.

- To w końcu kim pan jest?
- (śmiech) Wszystkim po trochu...
I pokazuje kolejny album. A w środku fotka Kopernika. - Mówią że jestem do niego podobny. I coś w tym jest.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska