Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uszczelnić spłuczki dokręcić krany

(syl)
Mieszkańcy wielorodzinnych budynków powinni wiedzieć, że ich rachunek za wodę nigdy nie pokrywa się z tym, co pokazuje wodomierz w mieszkaniu. Zawsze jest wyższy.

Od kilku dni w redakcji dzwonią telefony. Lokatorzy z budynków należących do Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej skarżą się, że dostali rachunki za wodę. Zawyżone. - Okazało się, że muszę zapłacić dodatkowo 10 proc. od tej kwoty - mówi oburzona mieszkanka ul. Skłodowskiej. - To skandal. Tłumaczą, że chodzi o wodomierze. Podobno źle wskazują zużycie. A moim zdaniem chodzi o tych, co nie mają wodomierzy. Leją wodę bez ograniczeń, niektórzy nawet chodzą się do tych mieszkań kąpać. Z oszczędności. Dlaczego ja mam za to płacić
Podobnych telefonów i listów mieliśmy jeszcze kilka. Co się dzieje

Błąd wliczony

- Podstawą rozliczenia każdego budynku jest licznik główny - wyjaśnia zastępca dyrektora ZGKiM Wiktor Fanajło. - Co jakiś czas jego stan jest spisywany przez Zakład Wodociągów i Kanalizacji, który następnie wystawia rachunek. My jako zarządca musimy rozłożyć ten rachunek na poszczególne lokale, uwzględniając wodomierze, które są w mieszkaniach. Nigdy jednak suma zużycia w mieszkaniach nie zgadza się z tym, co pokazuje licznik główny.
Problem, jak się okazuje, leży w małej precyzji urządzeń montowanych w domach. Mało tego! Ich zawodność jest ogólnie znana i dopuszczalna. Mówi o tym zarządzenie nr 102 prezesa Głównego Urzędu Miar z 28 sierpnia 1995 r. Wynika z niego, że wodomierze, zarówno ciepłej, jak i zimnej wody, mogą mieć dopuszczalne błędy wskazań w granicach - uwaga - plus minus 10 procent!

Tu leci tam kapie

Skąd poza tym bierze się różnica Przede wszystkim z niekontrolowanych ubytków wody. Chodzi tu o wodę, która kapie z kranów, czy o nieszczelne, cieknące spłuczki. Wodomierz domowy tego nie wychwyci, ale ten główny - owszem. W zasobach komunalnych zdarzają się także inne przypadki. Wynikają z tego, że często są to bardzo stare budynki. - Zdarza się, że taki dom ma ogromne zużycie i nie wiadomo dlaczego - mówi W. Fanajło. - Wtedy wkraczają nasi ludzie i szukają źródła nadmiernego poboru wody. Często nie jest to łatwe. Dopiero szczegółowe poszukiwania wykazują np. że gdzieś jest ukryty kran, czy w ścianie pękła rura, o której nikt nie wiedział. Często też lokatorzy beztrosko podlewają ogródki wodą pobieraną z piwnicy czy z pralni.
Różnicę między stanem liczników a faktycznym zużyciem trzeba więc rozłożyć na wszystkich mieszkańców. Jaki system przyjęto w ZGKiM - Tam, gdzie w budynku jest opomiarowanych 100 proc. mieszkań, postanowiliśmy podzielić różnicę proporcjonalnie do zużycia wody - wyjaśnia dyrektor ZGKiM Wojciech Janka. - Inaczej wygląda to we wspólnotach, gdzie nie wszyscy mają zamontowane wodomierze. Ci, którzy je mają, dopłacają nie więcej niż 10 proc. naliczonej im kwoty (z reguły są to 2-3 proc.), a pozostali, czyli nieopomiarowani, pokrywają resztę.
Zdaniem dyrektorów to sprawiedliwe rozwiązanie. Wcześniej, gdy liczników zużycia w mieszkaniach nie było dużo, różnica była rozkładana tylko na tych, którzy ich nie mieli. Teraz sytuacja odwróciła się, bo takich lokali jest niewiele. - Jeśli różnica między wodomierzami a licznikiem głównym sięga np. 40 m sześciennych - tłumaczą - a lokatorów bez wodomierzy jest tylko dwóch, to nie można ich obciążyć takimi kosztami. Przecież to bardzo duże pieniądze!

Po trochę w czynsz

A jak sprawa wygląda w spółdzielniach Tam również stany liczników głównych nigdy nie zgadzają się z tymi w domach. Prezesi zgodnie twierdzą, że z reguły jest to 8-10 proc. różnicy. Jeśli którejś spółdzielni uda się zejść poniżej 5 proc. przy którymś budynku, to można to nazwać sukcesem. - Podobno nikomu nie udało się jeszcze wyprodukować wodomierzy domowych tej samej klasy, co te montowane przez wodociągi - mówi prezes SM Zastal Edward Cupiał. - Różnicę, a w skali roku jest to dla nas koszt około 10 tys. zł - wrzucamy do stawki eksploatacyjnej. Lokatorzy nie odczuwają tego tak bardzo, bo nie są to duże pieniądze. My niejako zakładamy z góry, że różnica wystąpi i od razu wliczamy ją do tej stawki. Od stycznia trzymamy się tej samej. Nie było podwyżek.
Podobnie problem rozwiązuje Zielonogórska Spółdzielnia Mieszkaniowa. Już wiosną br. prezes Henryk Skrzypczak informując o podwyżkach czynszu mówił, że jedną z przyczyn jest wspomniana różnica w naliczaniu zużycia wody. Stawka eksploatacyjna podskoczyła różnie na różnych osiedlach, ale z reguły o kilka groszy za 1 m kw. lokalu.

Winnych złapać

Nieco inaczej rozlicza się SM Zacisze, dla której ta różnica to w ciągu roku około 60 tys. zł. - Połowę wrzucamy do stawki eksploatacyjnej - wyjaśnia prezes Grzegorz Gratkowski. - Drugą połowę pokrywamy z przychodów finansowych spółdzielni.
SM Zacisze postanowiła jednak walczyć ze zjawiskiem uciekania wody. - Wymieniamy wodomierze na lepsze - mówi prezes. - Poza tym zleciliśmy wrocławskiej firmie całodobowy monitoring budynków, w których występują największe różnice w zużyciu wody. Podobno są już metody, które umożliwiają wyłapanie miejsc drobnych wycieków. W ten sposób znajdziemy winnych.

Im to lepiej

- Spółdzielnie są w znacznie lepszej sytuacji od nas - uważa W. Fanajło. - My nie możemy wrzucić różnicy do kosztów eksploatacyjnych, bo wtedy za komunalników musiałoby zapłacić miasto. A dlaczego ma to robić
- Najlepiej, żeby wszyscy mieli wodomierze - uważa W. Janka. - Tylko w komunalnych zasobach takich urządzeń nie ma w 3,5 tys. mieszkań. Na razie nie stać nas na to, aby je montować. Powoli jednak będziemy to zmieniać. Poza tym od 1998 r. funkcjonuje uchwała Rady Miasta, która mówi o tym, że wszystkim rodzinom, które mają czworo i więcej dzieci, wodomierze funduje miasto. Byłoby dobrze, gdyby takie rodziny same się do nas zgłosiły.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska