Czytaj też: Praca w regionie. Zawody skazane na bezrobocieZamówień bowiem nie brakuje. Zwłaszcza tych z Niemiec. Bo 96 procent produkcji wysyłanych jest za Nysę. Część mebli trafia też do Austrii. Na polski rynek niewiele, do sklepu w Szczecinie. Ale już niebawem przestanie on istnieć. Właściciel zamierza otworzyć salon firmowy w Gubinie.
Produkcja idzie pełną parą. Wzory mebli wymyślane są na miejscu. Niemcy sugerują, jakie modele schodzą na pniu, jaka panuje obecnie moda. Tu wykonywane są stelaże. W nowych halach, dzięki którym teren zakładu z trzech powiększył się do pięciu hektarów. W kolejnych pomieszczeniach słychać przybijanie materiałów do drewnianych stelaży. W tapicerni pracują sami mężczyźni, w szwalni - same kobiety.
Brakuje fachowców
Czytaj też:
- Szkoły ponadgimnazjalne nie przygotowują fachowców do pracy w takim zakładzie, jak mój - stwierdza A. Iwanicki. - Panie pracowały kiedyś w Goflanie, w Carinie. No a dziś szyją pokrowce na meble. Mają po 40-50 lat.
- Dobrze, że jest praca - przyznaje Małgorzata Grzegorek, która przy maszynie w zakładzie meblarskim siedzi już czwarty rok.
Część załogi przechodzi szkolenie na miejscu.
Zdaniem właściciela, lepiej dla rynku pracy byłoby, gdyby obowiązywały dawne przepisy dotyczące staży. Ktoś przychodzi na rok, to pracodawca musi zapewnić przez kolejny rok jego stanowisko pracy. Bo teraz stażyści mają znacznie mniejsze szanse na pozostanie po stażu w zakładzie.
Sam doszedł do sukcesu
Czytaj też: Tu czeka praca! Sprawdź najnowsze oferty z urzędów pracyA. Iwanicki przyznaje, że ceni sobie to, że do wszystkiego doszedł sam, ze swoją rodziną.
- W domu się nie przelewało, było nas ośmioro - opowiada. - Ale nauczeni byliśmy pracy i wzajemnego szacunku do siebie. Razem z bratem założyliśmy stolarnię w Lubsku. Robiliśmy stelaże drewniane do mebli dla zakładu tapicerskiego.
Po pewnym czasie postanowili rozpocząć produkcję na własną rękę. Rozwijali się z roku na rok. Brakowało im miejsca, stąd pomysł na kupno powojskowych budynków.
- Brat nadal w Lubsku prowadzi produkcję szkieletów. Zatrudnia 50 osób. A tu, w Gubienie, rozwinęliśmy skrzydła - podkreśla. - To firma rodzinna. Być może dlatego wszystkim nam zależy, by funkcjonowała jak najlepiej.
Codziennie z zakładu wyjeżdża sześć samochodów z nowoczesnymi wypoczynkami. A. Iwanicki z dumą patrzy na załadowane auta. Po 22 latach wierzy, że i miejscowym przedsiębiorcom udaje się odnieść sukces. Zachęca więc do zakładania własnej działalności gospodarczej. Wystarczy mieć pomysł, być elastycznym i starać się reagować na to, co dzieje się na rynku.
Czytaj też: Gubin: Firmy stawiają hale, będzie praca w strefie
Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?