Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Lubuskiem było już ponad 300 wypadków w pracy

Stefan Cieśla [email protected]
Tadeusz Zając. Z wykształcenia jest prawnikiem, głównym inspektorem pracy jest od sierpnia 2008 r. Był gościem konferencji Lubuskiej Organizacji Pracodawców w Gorzowie (fot. Stefan Cieśla)
Tadeusz Zając. Z wykształcenia jest prawnikiem, głównym inspektorem pracy jest od sierpnia 2008 r. Był gościem konferencji Lubuskiej Organizacji Pracodawców w Gorzowie (fot. Stefan Cieśla)
Rozmowa z Tadeuszem Zającem, głównym inspektorem pracy.

- Dlaczego ludzie ciągle tracą w pracy zdrowie albo nawet życie?

- Dlatego, że nadal wielu pracowników i pracodawców nie zdaje sobie sprawy z tego, że praca może być niebezpieczna. Że można wyjść rano do pracy, ale z niej nie wrócić. Jeśli dodamy do tego lekceważenie przez wielu pracodawców prawa pracy i wymogów bezpieczeństwa, stąd mamy tyle wypadków. Ze statystyk wynika, że ponad 70 proc. z nich bierze się z nieodpowiedzialnego zachowania ludzi. Przyczyn należy głębiej, już w kształceniu zawodowym i przygotowaniu do pracy. Niestety, nasze szkolnictwo zawodowe nie uczy bezpiecznych zachowań w pracy. Szefowie czy właściciele firm też często nie potrafią organizować pracy zgodnie z zasadami BHP.

- Co mogą zrobić pracownicy, widząc że wykonanie nakazanej im pracy jest ryzykowne?

- Odmówić i zgłosić się do Inspekcji Pracy.

- Ale ludzie boją się, że mogą szefowi podpaść, stracić pracę...

- Dlatego mogą to zrobić anonimowo, bez podawania nazwiska, nawet e-mailem czy telefonicznie. Inspektorzy pracy mają obowiązek tak prowadzić kontrolę, aby pracodawca nie mógł odszyfrować, kto powiadomił inspekcję. Wiemy skądinąd, że szefowie firm prowadzą całe śledztwa, aby do tego dojść.

Czytaj też: Szef firmy i majster odpowiedzą przed sądem za śmierć pracownika

- Ludzie boją się wzywać inspekcję nie tylko z powodu strachu przed szefem. Często nie mają zaufania do urzędu, nie wierzą, że on coś zmieni, bo najczęściej w ogóle nie znają wyników kontroli...

- Dlatego chcemy to zmienić. Będziemy po kontrolach publikować w firmach komunikaty co ujawniliśmy, jakie były zalecenia czy kary. Tam, gdzie są związki zawodowe, będziemy je powiadamiali, a gdzie ich nie ma, komunikaty wieszać będziemy na tablicach. Zgadzam się, że tak dotąd nie robiliśmy, że protokoły trafiają tylko do inspekcji i szefów. Zmienimy to jak najszybciej.

- Jak, pana zdaniem, wymuszać poprawę bezpieczeństwa pracy - poradami, grożeniem, mandatami?

- Jako prawnik uważam, że nie samą karą prawo żyje. Jednym wystarczy zwrócenie uwagi, innych nie zmienią nawet represje. Na pewno, jeśli stwierdzimy, że pracodawca ma wkalkulowane w koszty działalności łamanie prawa pracy i narażanie ludzi, stosować należy surowe kary, zakazywać prowadzenia robot czy nawet zamykać firmę. Częściej też będziemy korzystać z sankcji, polegającej na zwiększeniu pracodawcy składki ubezpieczeniowej. Nawet gdyby miało to podrożyć w firmie koszty i prowadzić do zwolnień ludzi. Lepiej zlikwidować miejsce pracy niż by miało ono doprowadzić do czyjejś śmierci.

- Dziękuję.

STATYSTYKA DRAMATÓW

W 2008 r. w woj. lubuskim wydarzyły się 3.203 wypadki przy pracy. Zginęło w nich 12, a ciężko rannych zostało 30 osób. W pierwszym kwartale 2009 r. doszło do 301 wypadków, w których zginęła jedna osoba, a pięć doznało ciężkich obrażeń.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska