Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Niwiskach nie chcą wiertni w pobliżu swoich domów

(decha)
W Niwiskach nie chcą wiertni w pobliżu swoich domówMieszkańcy boją się konsekwencji obecnych wierceń.
W Niwiskach nie chcą wiertni w pobliżu swoich domówMieszkańcy boją się konsekwencji obecnych wierceń. Mariusz Kapała
Przed tygodniem w Niwiskach było konsultacyjne spotkanie mieszkańców z górnikami i władzami gminy. Oto lada dzień nie tyle w okolicy, co w samej wsi, ma stanąć wiertnia. Tak między szkołą a zbudowaniami.

- Widzieliśmy takie wiertnie, ale budowano je zazwyczaj kawał za wsiami - mówi mieszkaniec Niwisk. - Jak, ode mnie z domu jest może ze trzysta metrów, a inni mają jeszcze bliżej. Ja wiem, że im górnicy zapłacą, ale czy tak można?

- Z zaskoczenia nas wzięli - dodaje jego sąsiadka. - Wcześniej było jakieś spotkanie, ale tylko dla rady sołeckiej. A nikt pary z gęby nie puścił.
Wieś, jak to tradycyjnie w takich przypadkach bywa, podzieliła się na dwa obozy. Pierwszy, przede wszystkim złożony z ludzi mieszkających w większej odległości od miejsca wierceń, jest za inwestycją lub jest im ona obojętna. Im bliżej tego punktu, poziom emocji wzrasta. Ludzie powtarzają wciąż o hałasie i smrodzie.

- Na spotkaniu mówili, że w listopadzie i grudniu lepiej żebyśmy mieli zamknięte okna - denerwuje się starszy wiekiem mężczyzna. - To jak, areszt domowy? A dzieci w szkole? Rozumiem, że dudnienia i zapach gazu będzie korzystnie wpływał na rozwój szarych komórek?

Ci mniej nerwowi starają się na sprawę patrzeć pragmatycznie. Jak będą chcieli wiertnie i tak postawią. Będą mówić o interesie państwa. Ale gmina, w imieniu mieszkańców, powinna się postawić, może coś utargować. A z pewnością powinna walczyć o każde sto metrów od domów i od szkoły.
- Bo nie wystarczyło chyba zapłacić właścicielowi gruntu i stwierdzić, że wszystko zostało załatwione? - pyta jedna z kobiet.

Sekretarz gminy Ryszard Kozakiewicz na pytanie o ewentualne targi odpowiada: nie ta półka. Pertraktowac może ministerstwo, a nie gmina.
- O tym, że będą u nas wiercić, wiadomo od 2007 r., gdy została wydana koncesja - dodaje. - Jest zresztą rozległa i dotyczy sporej części naszego regionu. Sprawa także znacznie wcześniej była dogadana z właścicielami terenu. Wiemy, że prace podzielono na etapy, na przykład w latach 2016-2018 na terenie koncesji ma być wykonanych sześć odwiertów.

Okazuje się, że gmina automatycznie szejkanatem się nie stanie. Oto z opłaty górników 60 proc. zostanie w gminie, 40 proc. trafi do stolicy. Ile to będzie? Gmina zarobi na tym etapie... 30 tys. zł. Państwo też niewiele.

- 2007 rok? - dziwi się jeden z mieszkańców. - To budując nowiutką szkołę o tym nie wiedziano? Ludzi nie informowano?

Pytania o odległości od miejscowości i zamiary górników wobec Niwisk i ich mieszkańców wysłaliśmy do właściciela koncesji. Na odpowiedź czekamy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska