Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Żarach starszy mężczyzna od dwóch lat koczuje w samochodzie

Janczo Todorow
Staruszek śpi i odpoczywa samochodzie, który kiedyś zaparkował pod kościołem.
Staruszek śpi i odpoczywa samochodzie, który kiedyś zaparkował pod kościołem. fot. Janczo Todorow
Pod murami jednego z kościołów w Żarach koczuje starszy mężczyzna w samochodzie. Ma rodzinę, ale nic od niej nie chce. Marzy jedynie o mieszkaniu socjalnym, które mu się w tym mieście nie należy.

Obok starego auta marki yugo parkuje luksusowy nissan. Wysiadająca z auta para spieszy się na niedzielną mszę. - Wie pani, że w tym samochodzie obok koczuje mężczyzna? - pytam. - Serio, tyle razy tu jestem i pierwsze słyszę - odpowiada kobieta i zagląda do yugo. - Rzeczywiście - mówi z zaskoczeniem. - Daj spokój, widocznie tak mu dobrze - przekonuje mąż.

Koczujący od dwóch lat starszy człowiek ma na imię Jan. Pochodzi z Wrocławia i dawno temu kupił stolarnię w Sanicach koło Przewozu. - Był zawsze kulturalny, grzeczny - opowiada sołtys Barbara Dziadkiewicz. - Ale nie lubił, jak ktoś się nim i jego życiem interesował. Mieszkał tam w tej stolarni, ale ponieważ to był zakład, a nie mieszkanie, to gmina nie chciała go zameldować. Później splajtował i komornik wyrzucił go na bruk. Wtedy postanowił wyjechać. Zdaje mi się, że nie był całkiem bez grosza, a ponadto miał trochę czasu na znalezienie jakiegoś lokum.

Nawiązaliśmy kontakt z panem Janem, który widzi bardzo słabo. - Jak można panu pomóc? - Chcę mieszkanie, ma pan lokum? - odpowiada. Kiedy mówię, że nie mam, ale możemy porozmawiać z władzami miasta w jego sprawie, wpada w złość. - Proszę mnie zostawić w spokoju! - krzyczy.

- Sprawa jest nam znana od miesiąca - mówi zastępca burmistrza Franciszek Wołowicz. - Poleciłem pracownikom z miejskiego ośrodka pomocy społecznej, żeby sprawdzili, co jest z tym człowiekiem. Sporządzono notatkę służbową, z której wynika, że chce otrzymać od miasta mieszkanie socjalne. Ale miasto nie może temu człowiekowi dać mieszkania, bo nie jest zameldowany.

Wiceburmistrz podkreśla, że starszy pan może natomiast dostać mieszkanie socjalne we Wrocławiu, gdzie jest na stałe zameldowany. - Pracownicy opieki społecznej zaproponowały mu mieszkanie readaptacyjne, przeznaczone dla osób bez dachu nad głową, ale mężczyzna odmówił. Na okres zimowy mamy dla bezdomnych tzw. ogrzewalnię, ten pan również będzie mógł się tam ogrzać - dodaje F. Wołowicz.

Udało się nam skontaktować z synem pana Jana, mieszkającego we Wrocławiu. Nie zgodził się na ujawnienie swoich personaliów. - Nie widziałem się z ojcem w ostatnim czasie, ale utrzymuję kontakt z policją, która może mnie powiadomić w razie, czego. Ojciec nie życzy sobie żadnej pomocy, żadne dyskusje nie dają rezultatu. Nie mam pojęcia, co zrobić, żeby go przekonać i pomóc mu - opowiada syn.

Potem dodaje, że jego zdaniem miasto mogłoby dać psychologa, który przekonał jego ojca z rezygnacji koczowniczego życia. Pytamy, czy w tej sytuacji nie należy zabiegać o ubezwłasnowolnienie ojca, aby zmusić go do leczenia i normalnego życia. - Przecież do tego potrzebna jest jego wola - pada odpowiedź.

Czy według policji koczujący mężczyzna narusza prawo? - Starszy pan, koczujący w samochodzie nie zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego. Nie popełnia żadnego wykroczenia, więc może przebywać w swoim samochodzie na parkingu - stwierdza Justyna Migdalska, rzecznik prasowy lubuskiej policji.
Po naszej rozmowie telefonicznej z synem starszego pana jego syn tego samego dnia przyjechał z Wrocławia. - Szukałem ojca w samochodzie, ale tam go nie ma, nie wie pan gdzie może być? - zapytał przez telefon. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że nie wiem, bo nie opiekuję się starszym człowiekiem i nie chodzę za nim. - Być może udał się na spacer - dodałem.

- A nie wie pan, czy są ludzie, którzy mogą udzielić mi informację, gdzie poszedł mój ojciec? - znowu zapytał syn. - Nie znam takich osób - odparłem. Syn dodał, że uprzedził policję, żeby w przypadku jakieś problemy z jego ojcem, dali mu znać. Zapytaliśmy, czy jeżeli ojciec nie wróci na noc do samochodu, syn spotka następnego dnia z nim. - Nie mam za bardzo czasu, żeby zostawać, muszę wracać - brzmiała odpowiedź.

Staruszek jest w miarę czysty, choć w samochodzie ma bałagan. - Nikomu przecież nie zawadza, nie sprawia kłopotów, więc niech sobie siedzi w tym aucie. Może i potrzebuje opieki lekarskiej, ale jak jej nie chce? Nie można nikogo uszczęśliwiać na siłę - macha ręką kobieta, którą zagaduje w pobliżu kościoła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska