Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Zbąszynku twierdzą, że to reforma na krzywdzie dzieci

Eugeniusz Kurzawa 68 324 88 54 [email protected]
To duże prywatne przedszkole w Zbąszynku na pewno się utrzyma po wprowadzeniu zmian w oświacie od 2012 roku. Gorzej będzie na wsiach, zarówno dzieciom, jak i ich rodzicom. Tam część nawet dobrych placówek trzeba będzie zamknąć.
To duże prywatne przedszkole w Zbąszynku na pewno się utrzyma po wprowadzeniu zmian w oświacie od 2012 roku. Gorzej będzie na wsiach, zarówno dzieciom, jak i ich rodzicom. Tam część nawet dobrych placówek trzeba będzie zamknąć. fot. Paweł Janczaruk
W gminie Zbąszynek dość wcześnie, bo w 2002 r., rozpoczęto prywatyzację przedszkoli samorządowych. Dziś wszystkie placówki działają na własnym rozrachunku. Jednak wprowadzenie nowego obowiązku szkolnego w 2012 r. może rozłożyć tę układankę.

- Niedługo, za rok, półtora, pojawią się w gminie problemy z powodu ustawy, która zakłada, iż do szkół mają obowiązkowo chodzić już sześciolatki - sugeruje burmistrz Wiesław Czyczerski. Przed laty był zwolennikiem prywatyzacji przedszkoli samorządowych dlatego teraz czuje się odpowiedzialny za jej konsekwencje.

Prywatyzacja zaczęła się w 2002 r., jakby na próbę od małego wiejskiego przedszkola w Rogozińcu. Byliśmy tam wówczas podglądając jak mają się w nowych warunkach dzieci i dopytując rodziców czy są zadowoleni z nowej sytuacji. Następnie sprywatyzowano placówki samorządowe w Kręcku (obecnie 13 dzieci), Dąbrówce Wlkp. (44-45), Kosieczynie (25). Najwięcej emocji, wręcz protesty pracowników i części rodziców, wywołało w 2005 r. przejście w prywatne ręce największego przedszkola, miejskiego (175). Też pisaliśmy na ten temat.

- Dziś mogę powiedzieć, iż na tej zmianie zyskali i pracownicy, i dzieci oraz rodzice - wskazuje Beata Żelechowska, dyrektor pedagogiczny miejskiej placówki. Opinię potwierdza mama 4-letniej Alicji, która uczęszcza do przedszkola w mieście już drugi rok. - Ja mogę tylko chwalić - mówi Barbara Niemiec-Kromska. - Panie są wspaniałe, dzieciaki mają dobre warunki, uczą się angielskiego, są zajęcia taneczne, nie powstały jak dotąd żadne problemy.

- Niezbyt często odbieram wnuczkę, dziś akurat tak wypadło, ale z tego co widzę, to w przedszkolu jest nieźle, maluchy mają różne atrakcje, wycieczki, na pewno nie można narzekać - stwierdza babcia jednej z dziewczynek, odbierającą wnuczkę po zajęciach. - Jedno co mogłoby się trochę zmienić, to jedzenie, bo np. fasolka po bretońsku wydaje się za ciężka dla maluchów.

Zmiany od września 2012

Zadowolenie rodziców i dzieci może się załamać gdy od września 2012 r. wejdzie powszechny obowiązek szkolny dla 6-latków. Dlatego burmistrz dmucha na zimne i wywołuje problem. - Prywatyzacja, czyli polepszenie jakości placówek przedszkolnych, to była jedna z najważniejszych idei gminnego samorządu - przypomina Czyczerski. - Tymczasem już teraz widzę, że to się może rozsypać. To na co był ten cały nasz wysiłek?

- Wejście obowiązku szkolnego dla sześciolatków będzie uderzeniem w małe wiejskie przedszkola - przewiduje B. Żelechowska i tłumaczy dlaczego: - Jeśli w Rogozińcu i Kręcku jest po 13-15 maluchów, z czego zapewne połowa to sześciolatki, wówczas w tych placówkach po 2012 r. zostanie tylko kilkoro dzieci. Co spowoduje, że się nie będzie opłacało prowadzić tak małych przedszkoli. Stracą prowadzący, ale głównie rodzice, bo co zrobią z dziećmi...

- W moim przedszkolu jest 15 dzieci, czyli wszystkie maluchy ze wsi! - podkreśla Jolanta Wróbel, przedszkolanka z Rogozinca. - Jeśli upadnie przedszkole, to część dzieci, ta którą obejmie obowiązek, będzie pewnie dowożona do Dąbrówki Wlkp., a pozostałe zostaną w domu! Tym sposobem wszystkie dzieci z tej wioski będą pokrzywdzone, bo i dojazdy to żadna przyjemność!

Będą zwolnienia

Tadeusz Wróbel parę lat temu porzucił pracę w samorządzie i zajął się prywatyzacją przedszkoli. Teraz zarządza placówkami w Zbąszynku i Rogozińcu. Jest poirytowany, delikatnie mówiąc, sytuacją jaką wyszykował mu Sejm i rząd. - Miałem okazję rozmawiać z panią wiceminister Szumilas i przedstawić swoje racje - relacjonuje Wróbel i macha ręką: - Szkoda gadać! W Warszawie używają argumentu, że trzeba robić tę reformę, bo jeśli dziś do szkoły pójdą sześciolatki, to potem wcześniej zaczną zapracowywać na nasze emerytury. Ale po co przy okazji psuć to, co dobrze działa?! Czy my tutaj "na dole" nie potrafimy zrozumieć problemów społecznych kraju, a dobrze myślą tylko w stolicy? Czemu zarówno moi znajomi prowadzący inne przedszkola, jak też burmistrzowie i wójtowie gmin, w których działamy popierają nasze kroki, a nie rządowe?

- Mógłbym obojętnie stwierdzić, iż dla mnie jako burmistrza to nie będzie problem jeśli upadną dwa przedszkola. Nawet samorząd zyska na tym, bo pieniądze na sześciolatki zamiast do prywaciarzy trafią do gminnych szkół podstawowych - przekazuje W. Czyczerski. - Ale czy z tego powodu mam się cieszyć z upadku dobrze prosperujących placówek?!

T. Wróbel dopowiada, że reforma oświatowa będzie miała smutne oblicze ekonomiczne, gdyż zapewne przyjdzie mu zwolnić pracowników w likwidowanych placówkach...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska